menu

Rozgaszczając się

Czytelnia Kolektyw Osessi
O queerowym mieście piszą Ola Wewior i Mikołaj Borys Brzozowski z kolektywu osesi
Okupacja Domu Studenckiego Jowita w Poznaniu, 2023, fot. Dawid Majewski

O queerowym mieście tu i teraz piszą Ola Wewior i Mikołaj Borys Brzozowski czyli kolektyw osesi

Gdybyśmy chciały, mogłybyśmy dumnie napisać, że queerowe miasto to miasto przyszłości. Że to progresywny model, którego już niedługo wszystkie osoby zajmujące się architekturą i planistyką zaczną pożądać. Że queerowe planowanie już niedługo wejdzie do kanonu, stanie się rozchwytywane i szalenie modne. Problem w tym, że kłir[1] – czy to w teorii, czy w praktyce – zawsze kanonowi się wymyka. Queerowego miasta nie można nikomu sprzedać ani zareklamować, bo po prostu przestanie takie być. Słowa takie jak: progres, rozwój, postęp czy przyszłość – przyszłość jeszcze lepsza niż teraźniejszość, a więc jeszcze bardziej biała i cis-męska[2] – są dla kłirowego myślenia zbyt silnie uwikłane w kapitalizm i patriarchat. Jak więc rozpocząć tekst o queerowym mieście? Może po prostu zachętą do uważnego rozejrzenia się, bo queerowe miasto dzieje się tu i teraz. Wydarza się w każdej chwili, w wielu niewidocznych zakątkach, prywatnych pokojach, zaułkach, na publicznych placach i przystankach tramwajowych.

Zainspirowane tekstem Michała Kowalskiego o wizji pierwszego queerowego miasta w Polsce[3] chciałybyśmy przybliżyć zarówno koncepcję „idealnego” kłirowego miasta, które – mówimy to otwarcie – nie istnieje, jak i to, co już dziś, w tej chwili, w tym kraju, składa się na nie, współtworzy je i czyni miejską przestrzeń bardziej otwartą i twórczą. Zacznijmy spacerem z Aleką Polis, polską artystką i matronką naszego tekstu. Jest 2011 rok, kiedy wraz ze swoją nową miłością idzie za rękę przez słoneczną Warszawę. Obie dziewczyny są młode i przepełnione energią. Tańczą, całują się i przeskakują ogrodzenia. Na oczach skonsternowanych przechodniów manifestują swoje uczucia. Nagrany spacer i jego kolejne odsłony tytułują Parkours d’Amours.

Queerowość miasta

W queerowym mieście każde uczucie może stać się publiczne, tak samo jak poglądy polityczne czy ekspresja seksualności. Aleka i Ania mogłyby już bez unikania strażników położyć się i całować wśród kwiatów złożonych pod pomnikiem powstańców. Kłirowe miasto nie uznaje binarnych podziałów na prywatne i polityczne, miejskie i wiejskie, indywidualne i kolektywne. Zbudowane jest na oddolnych sieciach troski i wsparcia, stawia relacje ponad rywalizację. Funkcje poszczególnych miejskich przestrzeni są płynne, a ich granice nieszczelne i otwarte na kontestację.

Międzypokoleniowe Śniadanie Sąsiedzkie na Łazarzu, Poznań, fot. Vampek Król

Kłirowe miasto priorytetyzuje proces, nie produkt, a co za tym idzie, działa wbrew praktykom kapitalistycznym. Znajdują się w nim „powszechnie dostępne toalety bez segregacji na płeć metrykalną, darmowe i niskobudżetowe usługi sportu, kultury i rekreacji”, a także „queerowe kieszonki”, czyli miejsca, w których bez wydawania pieniędzy osoby queer mogą spędzić czas w przyjaznej atmosferze[4]. To odważna przestrzeń (brave space), otwarta na wyzwania, znajdująca ujście dla trudnych emocji, frustracji i gniewu. Tyle z teorii, czas na praktykę ٩(♡ε♡ )۶

Rozgaszczanie

W sierpniu 2023 roku, podczas warsztatów w Centrum Równik w Toruniu (organizowanych na dwa dni przed tamtejszym marszem równości[5]) opracowałyśmy strategię rozgaszczania. Przy okazji premiery zina Kaśka, zbierającego twórczość queerowych osób kobiecych, zastanawiałyśmy się wspólnie z uczestniczkami nad wyzwaniami, z którymi mierzą się na co dzień. Rozmawiałyśmy o lęku, niewidzialności, braku uznania, a także o sposobach na radzenie sobie z nimi. Jednym z poręcznych rozwiązań okazało się właśnie rozgaszczanie, które jako strategia oporu wychodzi z prostego założenia: przestrzeń publiczna powinna być przyjazna dla wszystkich, bez względu na płeć, kolor skóry, pochodzenie czy poziom sprawności. Zakłada przede wszystkim dbanie o własny komfort w przestrzeni miasta, rozmowy, szkoły czy polityki. Może być głośnym śmiechem w urzędzie, położeniem się plackiem na znak protestu czy spacerem z ukochaną osobą. Rozgaszczanie będzie każdym naginaniem konwencji, do których nas przyzwyczajono, i sposobem na uwolnienie ekspresji, którą (świadomie lub nie) tłumimy jako przedstawicielki grup marginalizowanych. Podczas warsztatów w Toruniu próbowałyśmy zrobić to za pomocą ruchu i współczesnej poezji, lecz w doborze środków ogranicza nas tylko wyobraźnia. Rozgaszczanie to w gruncie rzeczy bardzo prosta metoda, z której każdy/każda od czasu do czasu korzysta. Z pewnością nie zmieni systemu, w którym funkcjonujemy, ale może dać nam chwilę wytchnienia, a więc być tej zmiany subtelnym początkiem. Zacznijmy od tego, że gdziekolwiek siedzimy czy stoimy, wszystkie jesteśmy u siebie. Rozluźnijmy się i spróbujmy pomyśleć, jaka pozycja będzie dla nas najprzyjemniejsza, a następnym razem, gdy ktoś spróbuje wmówić nam, że to nie nasze miejsce, rozgośćmy się doszczętnie.

Odważne przestrzenie

Polskie queerowe miasto 2024 dzieje się dzięki inicjatywom takim jak Centrum Równik w Toruniu, świetlica Tęczowego Opola, DOM EQ w Krakowie, Równe Miejsce we Wrocławiu, Otwarty Parasol w Białymstoku, Biblioteka Azyl i Piwnica Labiryntu w Lublinie oraz wiele innych. Są to przestrzenie, które nierzadko walczą o kolejne dofinansowania z roku na rok, a lokalni politycy często nie są wobec nich przychylni. Osoby, które tworzą polskie queerowe kieszonki, zwykle pracują pro bono. Darmowa oferta tych miejsc obejmuje m.in. wsparcie zdrowia psychicznego, edukowanie w zakresie nienormatywnych tożsamości i seksualności, a zatem wypełnia liczne systemowe luki. Queerowe kieszonki to także przestrzenie sprzyjające regeneracji i szeroko pojętemu tworzeniu wspólnoty. Korzystają z nich w znacznej mierze młode osoby, które wcale nie muszą czuć się bezpiecznie w swoich domach rodzinnych czy szkołach, a które jak nikt inny potrzebują akceptującej społeczności. Centrum Równik czy Biblioteka Azyl oferują również dostęp do darmowych księgozbiorów pełnych queerowych tytułów, co w realiach polskiego systemu edukacji i cen książek w księgarniach jest niesamowitą wartością. Są to więc modelowe odważne przestrzenie: wspólne, usieciowione, darmowe i wspierające osoby z grup mniejszościowych.

Queer zamiast gay

Biblioteka Azyl, Lublin, Galeria Labirynt, fot. Emilia Lipa

Te oddolne queerowe społeczności spoza centrum kraju uczą nas, że wspierające miasto jest queer, a nie tylko gay – stawia na sieci sojuszniczych relacji, a nie na enklawy dla uprzywilejowanych gejów z klasy średniej. To nie bary i kluby LGBT friendly (wstęp często po 21. roku życia), biletowane drag shows czy wielkomiejskie marsze równości (dla wielu osób niedostępne przez ilość bodźców) tworzą queerowe miasto, którego najbardziej dzisiaj potrzebujemy. Umożliwia to infrastruktura rozwijana przez aktywistki z Lublina, Kielc i Bydgoszczy – bez wsparcia wielkich korporacji i polityki miejskiej. Działalność inicjatyw takich jak Piwnica Labiryntu nie skupia się tylko na nocnym życiu klubowym (bądź co bądź elitarnej rozrywce), a stawia na pozostałe pory dnia – na to, co ktosia zrobi po szkole, gdzie w weekend odpocznie od trudnych warunków w domu, gdzie pierwszy raz w życiu usłyszy frazę „osoba niebinarna”, z którą później będzie mogła się z ulgą identyfikować. Co ciekawe, w swoim tekście dla „Autoportretu” Michał Kowalski pisze: „Dziś wszystko wskazuje na to, że w Polsce od razu wkroczymy w epokę postgejowską i prawdopodobnie nigdy nie wykształcą się u nas typowe dzielnice gejowskie znane z Zachodu”[6]. Możemy zatem skorzystać ze skomplikowania historii naszego kraju i niejako „przeskoczyć” pewne neoliberalne etapy rozwoju. Wylądujmy więc od razu w kłirze usieciowionym i lokalnym, który już dziś zmienia polską rzeczywistość.

Manifestacje

Okupacja Domu Studenckiego Jowita w Poznaniu, 2023, fot. Dawid Majewski

Queerowe miasto to przestrzeń sojuszy, bo przecież, zgodnie z teorią intersekcjonalną, nasze wykluczenia nakładają się na siebie. Prawa mieszkaniowe, prawa pracownicze czy te do wolności i bezpieczeństwa osobistego dotyczą w końcu nas wszystkich, bez względu na tożsamość, wiek, pochodzenie czy status ekonomiczny. Troska o lepsze życie w mieście to rozproszone praktyki, takie jak pisanie maili do urzędów, składanie petycji i sąsiedzka samopomoc. Są to także wszystkie publiczne wystąpienia (przemowy, happeningi, okupacje), takie jak zeszłoroczna akcja protestacyjna Inicjatywy Pracowniczej. W grudniu 2023 roku na wieść o likwidacji jedynego akademika w centrum Poznania (i jednego z nielicznych w całym mieście) osoby studenckie postanowiły rozpocząć okupację budynku DS Jowita. Wtedy też po zaledwie sześciu dniach udało im się wywalczyć dostęp do tanich mieszkań. Skala oddolnego zaangażowania mieszkańców i mieszkanek Poznania (również tych niezwiązanych z uczelnią) zasługuje na ogromne uznanie. Okupacja pokazała, że kolektywna mobilizacja i wzajemna troska o dobra wspólne mają swoje bezpośrednie przełożenie na rzeczywistość. Jowita stała się pomnikiem, ale nie tym z brązu o kwestionowanych walorach estetycznych i ideologicznych, lecz tym, który znajdzie się w queerowym mieście, czyli trwałą i funkcjonalną jednostką użyteczności publicznej.
–> czytaj Jowita zostaje! pobierz PDF i korzystaj →

Policentryczność

Skład Solny, 2023, Kraków, fot. Stan Barański

Zazwyczaj gdy ktoś pyta nas o drogę do centrum miasta, nie mamy większych trudności, by wskazać właściwy kierunek. Nie jest to jednak oczywiste z queerowej perspektywy, która na pytanie odpowiada pytaniem: czyjego centrum? Centrów w queerowym mieście jest bowiem wiele, a każda osoba tworzy ich subiektywną topografię. Wyznacznikiem nie jest wcale historyczna wartość czy reprezentatywność. Chodzi natomiast o miejsca, które nas przyciągają, które gromadzą społeczność wokół wspólnych pomysłów i do których wstęp będzie możliwy dla każdego i każdej. To freeshopy, świetlice i ogrody społeczne. Biblioteki sąsiedzkie i punkty regularnych wydawek jedzenia. To przestrzenie takie jak krakowski Skład Solny, miejsce codziennej edukacji artystycznej i społecznej, integrujące osoby w różnym wieku i o różnych zainteresowaniach. Albo antyfaszystowska i ekofeministyczna Wilda Panny z Poznania, która oprócz cyklicznych spotkań dyskusyjnych czy filmowych zorganizowała Queerową Przystań Świąteczną dla wszystkich, które chciały spędzić święta w akceptującej atmosferze. Czyimś centrum może być także warszawskie Serce Miasta, które nie bije bynajmniej na placu Defilad. Można zgłosić się tam po wsparcie, gdy dotknie nas kryzys. I znowu – oddolne zaangażowanie mieszkańców i mieszkanek nie musi być wcale pożądane przez lokalne władze. Pokazuje to historia Składu Solnego, którego przyszłość stoi obecnie pod znakiem zapytania. Miasto planuje w jego miejscu postawić kolejny instytucjonalny gmach, lekceważąc potrzeby zżytej społeczności. W momencie pisania tego tekstu nie jest to jednak przesądzone. Od kilku miesięcy osoby ze Składu prowadzą intensywną akcję na rzecz zachowania go w tej postaci, w jakiej funkcjonuje od lat.

 

Gwiazdy

Aleka Polis, Parokur d’amour, 2011, fot. dzięki uprzejmości artystki

Kolejną binarną opozycją, którą kwestionuje queerowy namysł nad przestrzenią, jest podział na osobiste i kolektywne. Jen Jack Gieseking, który badał miejskie doświadczenia kłirów, zaproponował metaforę gwiazdy (star). Opisuje ona ściśle związany z miejscem moment, który dana osoba uznała za znaczący dla jej tożsamości. Gwiazdy powstają zarówno w sytuacjach samotności, jak i w towarzystwie innych – obejmują takie chwile, jak czytanie queerowych pozycji w bibliotece, pierwsze użycie bindera, pocałunek lub opłakiwanie tragicznego rozstania.
Stars różnych osób grupują się w konstelacje doświadczeń, nigdy identycznych, ale często kolektywnych i łączących. Gwiazdą może być również sytuacja, która wydarzyła się podczas organizowanego przez nas śniadania sąsiedzkiego. Wtedy to nasza znajoma osoba niebinarna z queerowej bańki artystycznej wdała się w rozmowę ze starszym mężczyzną z naszej dzielnicy, który dzień wcześniej opowiadał nam o byciu eksmitowanym ze swojego mieszkania. Te dwie osoby prawdopodobnie nigdy nie miałyby okazji się poznać, a jednak stało się to pod pretekstem wspólnego posiłku na świeżym powietrzu. Sytuacja ze śniadania dokładnie oddaje skomplikowany charakter miejskich queerowych sojuszy, często inspirujących, ale też efemerycznych. Innego rodzaju koalicje – stabilne, usankcjonowane prawnie, podpisane ręką prezydentki miasta – mogą nie być po prostu możliwe dla osób marginalizowanych systemowo. Queerowość to również nieustanna praca z wyobraźnią, przerabianie przestrzeni we własnej głowie i szukanie rozwiązań opresyjnych sytuacji. To rozgaszczanie się w nieprzyjaznych warunkach i krnąbrne praktyki oporu, takie jak spacer Aleki Polis. Queerowe miasto to więc dynamiczny, nieokreślony proces twórczy, w którym każda z nas w każdym momencie może wziąć udział i zobaczyć, co się stanie.

 

osesi kolektyw (Ola Wewior i Mikołaj Borys Brzozowski) – kolektyw kuratorsko-artystyczny z Poznania. Interesuje ich wspólnotowy wymiar działań na styku literatury i performansu. Wychodząc z queerowej i freegańskiej perspektywy, tworzą sytuacje sprzyjające wzajemnej uważności i niehierarchicznym obiegom wiedzy.

[1] W naszym tekście stosujemy wymiennie słowa queer i kłir, inspirując się polskimi badaczkami tej dyscypliny.

[2] Stasińska A., Od „Niech nas zobaczą” do „Miłość nie wyklucza”: jak zmieniła się polityczna strategia LGBT w Polsce w ostatnich latach?, w: Strategie queer: od teorii do praktyki, red. M. Kłosowska, M. Drozdowski, A. Stasińska, Wydawnictwo Difin, Warszawa 2012.

[3] Kowalski M., Wizja pierwszego queer miastx w PL (1QMXPL), „Rzut” 2023, nr 1.

[4] Tamże.

[5] Na dzień przed toruńskim marszem Miejski Zarząd Dróg unieważnił wydane wcześniej zezwolenie na przejazd platform przez ścisłe centrum, utrudniając tym samym organizację pochodu w jego najbardziej kluczowym momencie.

[6] Michał Kowalski, PK*P, czyli Polski Kłir* Prowincji, „Autoportret” 2022, nr 3.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności