Jak to było?
Warto rewidować narracje historyczne, które ugruntowały się w naszej świadomości społecznej i indywidualnej, redefiniować te pojęcia, które są krzywdzące lub nieprawdziwe – z artystką Julią Woronowicz rozmawia Bogna Świątkowska
Nawiązująca w formie i treści do słabo rozpoznanego wczesnego średniowiecza twoja Tkanina wildecka otrzymała aż trzy wyróżnienia, w tym redakcji NN6T w ubiegłorocznej edycji konkursu imienia Marii Dokowicz organizowanego przez Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu i prezentującego najciekawsze dyplomy artystyczne i projektowe. Twoja praca jest zaskakująca w formie i bogata w różnorodne treści. Jakbyś ją przedstawiła?
To seria 12 obrazów opowiadających o X wieku i początkach państwa polskiego. Obrazy podzielone są na trzy plany: podziemny, plan istot, które żyją na ziemi, i plan wielkiej puszczy, która rozpościerała się wtedy na terenach Wielkopolski. Przedstawiłam rok z życia małej społeczności, o której nie ma żadnej książki historycznej i której codzienności możemy się tylko domyślać.
Spróbujmy w takim razie przyjrzeć się temu dokładniej. Weźmy styczeń. W planie podziemnym występują zimowe kłącza, ale też kieł żmija, hełm południcy, w puszczy biega dziki koń, w planie środkowym jest dramatyczny śnieg, a oprócz tego strażniczki początku i czerwona polska krowa. Jak ty te byty wytropiłaś? Jak je tu rozplanowałaś?
Współpracowałam z archeolożką Beatą Sobko z Muzeum Etnograficzno-Archeologicznego w Łodzi, która była moim głównym źródłem wiedzy o X wieku. Zwracałam się do niej w każdym momencie zastanowienia się, jak na przykład wyglądało wtedy życie kobiet, czy domy miały okna, jakie buty noszono i w jakich okolicznościach, jaka była codzienność tych niebogatych osób, które musiały uczestniczyć w wydarzeniach wywoływanych przez decyzje jakiegoś zamożnego mężczyzny na koniu. Interesowało mnie na przykład, jakim językiem mówiono wtedy na tych terenach. Prawdopodobnie był to wczesnoczeski. W wielu obszarach Olga dawała mi wolną rękę. Na przykład, jeśli chodzi o wierzenia – nie ma za wielu świadectw na to, w co wtedy i jak wierzono. Wiadomo, że chrześcijaństwo pojawiło się z decyzją polityczną i początkowo rozpowszechniało się w warstwach najbogatszych. Są więc na obrazach wchodzących w skład Tkaniny wildeckiej różne wierzenia, są istoty półmityczne, które stworzyłam na bazie prowadzonego przeze mnie już od kilku lat researchu dotyczącego wierzeń ludowych, nie słowiańskich, a raczej regionalnych. Nie jest to projekt naukowy czy historyczny, a artystyczny, więc wkładam w niego wymyślone rzeczy. To pewnego rodzaju gra, czasem trudno powiedzieć, co jest prawdą, a co nią na pewno nie jest. Ale czy to ma jakikolwiek znaczenie? Wielu rzeczy się nie dowiemy. Ta praca to przepuszczona przez mój filtr propozycja pokazania, jak tamte osoby mogły postrzegać świat.
Praca jest propozycją kontrfaktycznej narracji o początkach państwa polskiego i X wieku, który ukazywany jest w większości przypadków przez pryzmat chrztu Mieszka I oraz z perspektywy rojalistycznej. Perspektywa ta jest dla mnie również nieciekawa i bardzo pragmatyczna, biorąc pod uwagę chociażby budowanie grodów i kościołów na spalonych wcześniej miejscach kultu wcześniejszych wierzeń społeczności, które Piastowie decydowali się dołączyć do swojego powstającego królestwa. Uważam, że potrzeba ukazania tych czasów bez akcentowania budowy kościołów i wiary chrześcijańskiej oraz politycznych decyzji wąskiej grupy obejmującej władzę, której to nowa religia służyła również za powód nakładania podatków na coraz szerszą grupę zamieszkującą tereny Wielkopolski. Niewiele wiadomo o kobietach z tamtych czasów, jedyne źródło, jakim dysponujemy, to wspomnienia o kobietach z wyższych sfer, związanych z Piastami, takich jak Dobrawa. W szerszym aspekcie kobiety opisywane są według ich seksualności, co można uznać za niewystarczające źródło oraz opisanie tej grupy w sposób seksistowski i przedmiotowy. W rozprawie doktorskiej Seksualność w średniowiecznej Polsce Karolina Morawska udowadnia, że źródła o codzienności kobiet, jakimi dysponujemy, są niewystarczające. Zgodnie z założeniami etnoarcheologii feministycznej oraz własnymi przekonaniami, narracja przyjęta przeze mnie w Tkaninie wildeckiej jest próbą wypełnienia luk w tak zwanej Wielkiej Historii pisanej przez mężczyzn głównie o nich samych.
Julia Woronowicz, Tkanina wildecka, X wiek, malarstwo na płótnie, Wielkopolska, fragment pracy magisterskiej obronionej na Wydziale Animacji i Intermediów Uniwersytetu Artystycznego im. M. Abakanowicz w Poznaniu, 2023
Twoja praca wymaga, żebyśmy uruchomili wyobraźnię dotyczącą tych, jak to powiedziałaś, niedostatecznie opisanych czasów. Dodatkowo pomaga w tym sposób, w jaki może być eksponowana – zapraszasz nas do środka tego świata, bo można zrobić z Tkaniny wildeckiej krąg. Czy to przejście od stycznia do grudnia przez wszystkie pory roku miało dla ciebie specjalne znaczenie?
Cykl natury był wtedy dla ludzi najważniejszy. Życie opierało się na rozmowie z przyrodą, na próbie przetrwania strasznej zimy, uprawie roślin, hodowli zwierząt. Tkanina wildecka nawiązuje rozmiarem – identyczną wysokością 50 cm – i zamysłem do słynnej tkaniny z Bayeux, ale na polski, prowincjonalny sposób. Datowana przeze mnie na koniec X wieku, wyprzedza ją o sto lat. Obrazy mocowane są na drewnianych, wyglądających trochę jak kłącza nogach. Ciemne i zimne miesiące namalowane są na surowym lnie, a kiedy pojawia się słońce, to materiałem są cieplejsze w tonie konopie. To prztyczek w stronę tych XIX-wiecznych panów od archeologii, którzy uznawali większość religii przed chrześcijaństwem za solarne, większość symboli za nawiązujące do solarności. Dla nich wędrówka słońca po niebie była najważniejszą rzeczą dla wszystkich ludów i kultur przed starotestamentowym Bogiem.
Łączysz wiedzę, przeczucia, intuicję, kompletną fantazję. Jak mieszasz ze sobą te elementy?
Ta praca to połączenie sztuki, historii, archeologii – dziedzin, które nie są oczywistymi siostrami. Ja zdecydowanie lubię mieć oparcie w faktach. Na przykład dziś Poznań jest rozkopany przez deweloperów i od czasu do czasu udaje się znaleźć jakiś hełm czy inny mały dowód na to, jak mogło tam wyglądać zwykłe życie w przeszłości. Jednak naukowo ugruntowanej wiedzy, na której mogłam się oprzeć, jest tak naprawdę bardzo mało. Musiałam czerpać z intuicji popartej czytaniem XIX-wiecznych podań o wierzeniach. Uważam się za kronikarkę innej wersji historii niż ta w podręcznikach do historii, chociaż przecież i one zmieniają się w zależności od kierunku polityki i głównej narracji danego kraju. Mitologia, którą badam, jest zarówno pradawna, jak i współczesna oraz futurystyczna – to niezwykle długa, bo niezaczynająca się od człowieka oś czasu. Różne na niej punkty, które dokładam, mają swoje skutki i przyczyny, które albo można znaleźć w już istniejących moich pracach, albo zostaną dodane, tak aby wypełnić jak najwięcej luk i braku niemęskiej wersji historii. Jest też czasem udokumentowana, czasem usłyszana, a czasem zupełnie zmyślona. Poprzez sięganie do mitologii mojego kraju, która została zapomniana i nigdy dobrze niespisana, a potem do historii regionalnych i zupełnie osobistych, mogę tworzyć nowe archetypy i narracje – kobiece, dziewczyńskie, queerowe, ale też roślinne, zwierzęce, zjawisk i rzeczy. Dzięki obrazowaniu te perspektywy stają się bardziej realne i obalają dominację wersji historii o panach na koniach, podejmujących racjonalne decyzje o wojnie i podbojach.
Weźmy grudzień. Tu na koniu nad Wartą czeka Bolesław Chrobry. Jaka tu łączność ze współczesnymi dylematami?
A tu mam taką anegdotę, że na jakiejś aukcji znalazłam monetki z jego czasów, a na nich ciekawy błąd. Miały łacińską inskrypcję „Princes Poloniae”, prawdopodobnie literówka przy „Princeps”, ale równie dobrze można uznać, że Bolesław czuł się księżniczką po staroangielsku – a więc również pierwszą osobą niebinarną lub drag queenką w historii polskiej. Na obrazie stoi niewyraźny na obrzeżach wielkiej puszczy, która już tak naprawdę jest bardzo rozrzedzona działaniami Mieszka I i budowaniem grodów. Na głównym planie widać Marzannę – nadchodzą jej surowe rządy, bo to już grudzień i jest bardzo zimno. A na dole widać odniesienie do regionalnych wierzeń, a więc smoka. Było ich w Poznaniu sporo. Jest tu też samobójca pochowany bez głowy, żeby nie stał się wąpierzem, nie mógł nękać bliskich i dalekich. I jeszcze jest słońce, bo w grudniu jest już go bardzo mało. I tak się kończy rok i wiek.
Należy przepisywać historię z innych punktów widzenia niż te, które uznane są za kanon oraz powielane są przez instytucje podtrzymujące dominujący paradygmat. Te i ci, którzy czują brak reprezentacji swojej optyki w źródłach historycznych, powinni pamiętać, że przedstawicielstwo to można spróbować odnaleźć, opisać i dołączyć do reprezentantów tradycyjnego dyskursu. Bawiąc się konwencją tworzenia źródeł archeologicznych panów z XIX wieku oraz faktycznością i kontrfaktycznością, proponuję to przedstawienie wieku, który określany jest raczej przez rok 966 i chrzest Mieszka I. Jest to próba zrobienia miejsca dla kobiet i queerów w narracji historycznej oraz zilustrowanie niepatriarchalnego punktu widzenia, w którym decyzje Piastów nie były kluczowymi, a procesy chrystianizacji zachodziły zdecydowanie wolniej, niż może nam się wydawać w oparciu o podręczniki do historii.
Julia Woronowicz, Tkanina wildecka, X wiek, malarstwo na płótnie, Wielkopolska, fragment pracy magisterskiej obronionej na Wydziale Animacji i Intermediów Uniwersytetu Artystycznego im. M. Abakanowicz w Poznaniu, 2023
Julia Woronowicz (ur. 1997 r.) – artystka wizualna, malarka i performerka (jako Pola Nuda), mieszka i pracuje w Warszawie. W 2020 r. obroniła dyplom magisterski na wydziale rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w 2023 r. dyplom magisterski na wydziale intermediów na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Nagrodzona potrójną nagrodą specjalną (od Prezydenta miasta Poznań, Notesu na 6 Tygodni oraz marki Solar) w 43. konkursie im. Marii Dokowicz (2023). Finalistka konkursu malarskiego Strabag Kunstforum 2023 oraz Bielskiej Jesieni 2023. Rezydentka Residency Unlimited w Nowym Jorku w 2022 roku. Zwyciężczyni oraz laureatka Nagrody Specjalnej konkursu Artystyczna Podróż Hestii 2021 w Polsce. Laureatka konkursu malarskiego Rozwiń Skrzydła z Generali 2021. Połowa duetu artystycznego Dwie Osoby, współtworzonego z Anną Grzymałą. Maluje polską mitologię (pradawną i futurystyczną, udokumentowaną oraz zmyśloną), ukazuje historię z nie-męskiego punktu widzenia, tworzy obiekty i pomniki bytów nie-ludzkich (od najstarszych roślin lądowych po pierogi z bursztynem). Stosuje alternatywne wersje rzeczywistości oraz zawłaszczanie cudzych historii z dzieciństwa. Jako piosenkarka pod pseudonimem Pola Nuda tworzy electropopowe piosenki utrzymane w lo-fi stylizacji (Wyspa cnoty, Meduza, Królewna z bursztynu, Ramiona).