Praca, która da się lubić
Banknot jednodolarowy poddany procesowi krystalizacji cukru. Praca przygotowywana w moim mieszkaniu w Bejrucie na wystawę w Stuttgarcie. Z cukrem pracuję od 2016 roku. Wówczas dowiedziałam się, że przedmioty poddane procesowi krystalizacji nie lubią zmian wilgotności powietrza. Pracę na wystawę, z której wynagrodzenie miało zapewnić mi kilumiesięczne utrzymanie musiałam odtworzyć w warunkach podobnych do tych, panujących podczas wystawy. Słono do tej podróży dopłaciłam.
Pracujemy nie tylko dlatego, żeby przetrwać, a nawet nie dlatego, żeby zapewnić sobie komfortowe warunki życia. Pracujemy napędzani pragnieniem, że kiedyś nie będziemy musieli już pracować.
Wraz z początkiem rewolucji przemysłowej pierwsze zainstalowane w fabrykach maszyny miały powierzone robotnikom prace wykonywać wydajniej: szybciej i dokładniej. W odpowiedzi na proces modernizacji zaczęli formułować się tzw. ludyści – robotniczy ruch społeczny, którego uczestnicy zbierali się nocami, żeby włamywać się do fabryk, w których pracowali, aby niszczyć maszyny parowe – z nadzieją na odzyskanie straconych posad i przywrócenie godnych zarobków. Według ludystów dalszy rozwój technologiczny w miejscu pracy przynieść miał ogromne dysproporcje społeczne, ostatecznie spychając ich do roli żebraków, oraz sprawić, że właściciele fabryk staną się jeszcze bogatsi. Proponowane przez nich rozwiązanie miało skutkować przypuszczalnym rozwojem społecznym.
Ludyści mylili się jeszcze co do jednej kwestii. Zakładany przez nich regres rozwoju społecznego – w jego kapitalistycznym sensie – jest odwrotnie proporcjonalny do rozwoju technologicznego. Według teorii wartości pracy, wbrew powszechnemu mniemaniu, to nie podaż i popyt napędzają wartość danego towaru. To praca włożona w proces produkcji tworzy wartość, a tworzona w procesie produkcji nadwyżka (czyli nadmiar pracy, która jest potrzebna do wytworzenia danego produktu) stanowi podstawę reprodukcji społecznej, umacniając tym samym system oparty na relacjach klasowych pomiędzy pracownikami i kapitalistami. Innymi słowy, to nie chęć zysku, ale trudne do określenia pragnienie kontroli wartości dodatkowej płynącej z procesu produkcji stanowi o sile kapitalistycznego postępu. Oczywiście, w zależności od jej charakteru, wartość dodatkowa płynąca z pracy materializuje się w różnorodny sposób: jako chęć posiadania konkretnych, mniej lub bardziej potrzebnych towarów czy jako strategia utrzymywania stosownego statusu społecznego – finansowego, intelektualnego, politycznego.
Jest to pojęcie dość istotne, ponieważ pozwala zrozumieć istotę pracy w kontekście ideologii kapitalizmu. Pracujemy nie tylko dlatego, żeby przetrwać, a nawet nie dlatego, żeby zapewnić sobie komfortowe warunki życia. Pracujemy napędzani pragnieniem, że kiedyś nie będziemy musieli już pracować. Oby wcześniej niż na emeryturze. Wówczas zostanie nam jeszcze trochę siły na wydawanie pieniędzy, których w założeniu będziemy mieli ponad przeciętne potrzeby. Oczywiście jest to myślenie naiwne. Większość z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że we współczesnym scenariuszu rynku pracy mało jest happy endów. Pozbawieni złudzeń o żywocie kapitalisty, szukamy rozwiązań bardziej namacalnych. Pragniemy pracy, nad którą będziemy mieli kontrolę – niewymagającej codziennego odbijania karty, zapewniającej przyzwoity zarobek, wpisanej w zasady work/life balance. Pracy, która da się lubić.
Jednakże w kapitalizmie nie każdy zostaje zwycięzcą. Autoprodukcja doskonałego podmiotu pracy najemnej wymaga sprytu i zawziętości zawierających się w pierwiastku kreatywności. Michael Foucault określał pojęcie kreatywności jako zespół jawnych i ukrytych założeń dotyczących relacji między pracą a wartością płynącą z tej pracy. Kreatywność nie tylko stanowi o produktywności pracownika, ale jest sposobem na przekroczenie ograniczeń wynikających z pracy. Kreatywny pracownik nie tylko „dobrze pracuje”, ale samodzielnie potrafi określić własne ramy autonomii i podporządkowania. Co istotne, nie jest to pożądana cecha jedynie robotników, ale też każdego podmiotu wynikającego z logiki kapitału – to dzięki kreatywności możliwe jest zapewnianie wyzyskiwanego pracownika, że interesy zatrudniającego są zbieżne z jego interesami. W wykonywaniu pracy, która jest pomysłowa, satysfakcjonująca i radosna, tkwi już wartość sama w sobie. Co więcej, kreatywność współczesnego rynku pracy nie kończy się jedynie na wyzysku, ale wpływa także na sposoby naszego konsumowania. Nadwyżka płynąca z naszej pracy często „materializuje” się w postaci znikających po dobie instagramowych historii, efemerycznych doświadczeń czy możliwości subskrybowania – miejsc, gier, aut, randek, filmów i innych atrakcji. W odpowiedzi na kurczące się zasoby efekty naszej konsumpcji dematerializują się, a swoisty, kapitalistyczny populizm kreatywności zamazuje współczesny obraz pracy.
- Foucault M., The Birth of Biopolitics: Lectures at the Collège de France, 1978–1979, wyd. Picador USA (2010).