menu

Portale, zwierciadła i szczeliny

Xenofuturyzm to takie podejście do pracy z przyszłością, które uwzględnia mnogość perspektyw i dodatkowo oddaje głos temu, co wykluczone, pomijane, dziwne czy nieludzkie – z Inside Job, czyli Ulą Lucińską i Michałem Knychausem, rozmawia Magdalena Żołędź

 

Wasza praktyka często kojarzona jest z futuryzmem. Co o tym sądzicie?

Inside Job (Ula Lucińska, Michał Knychaus), fot. dzięki uprzejmości artystów

Zawsze, kiedy w kontekście naszych prac pojawia się odniesienie do futuryzmu, budzi ono w nas sprzeciw. Jest tak dlatego, że historyczny futuryzm, jako ruch programowy z początku XX wieku, niósł ze sobą wiele szkodliwych treści. Podobnie jest też ze współczesnymi futuryzmami, które wchodzą w częste sojusze z transhumanizmem, napędzają techno-kapitalistyczne fantazje, a co za tym idzie, wiążą się z nowymi autorytaryzmami, hiperinwigilacją, altprawicą i energetyczną zuchwałością. Te tematy interesują nas oczywiście z perspektywy krytycznej, ale nasza postawa wobec przyszłości sytuuje się w zupełnie innym miejscu i wynika z innych fascynacji i wrażliwości. W naszych pracach nie odcinamy się też od przeszłości, ale raczej staramy się ją integrować i rozpoznawać jako nieodłączny, dynamiczny i aktywny element czasu. Przeszłość jest dla nas podstawowym materiałem budulcowym zmieniającego się świata (również od strony czysto materialnej, gdzie wykorzystanie paliw kopalnych to przecież, w dużym uproszczeniu, właśnie spalanie przeszłości). Metaforyczne duchy minionych zdarzeń, minionych bytów oraz przedmiotów, są z nami cały czas i będą obecne również w odległych przyszłościach. Celowo używamy tutaj liczby mnogiej, ponieważ zawsze staramy się podkreślać wielość możliwych scenariuszy oraz zachowywać pamięć o tym, że w toku brutalnych przemian historii mnóstwo potencjalnych przyszłości zostało bezpowrotnie utraconych (mowa tutaj o tzw. lost futures). Jeżeli więc mielibyśmy sytuować naszą twórczość w odniesieniu do futuryzmu, to zaproponowalibyśmy raczej termin xenofuturyzm, czyli takie podejście do pracy z przyszłością, które uwzględnia mnogość perspektyw i dodatkowo oddaje głos temu, co wykluczone, pomijane, dziwne czy nieludzkie.

Jakie materiały wykorzystujecie w waszych pracach, żeby opowiadać o możliwych scenariuszach przyszłości?

Osoby, które kojarzą nasze realizacje, wiedzą, że sporo pracujemy z różnego rodzaju metalami. Na samym początku, ze względu na stosunkową łatwość obróbki i niewielką wagę, było to aluminium, ale teraz coraz chętniej sięgamy po różne stopy stali, w tym przede wszystkim stali nierdzewnej. Te metalowe powierzchnie są dla nas fascynujące, ponieważ odkąd człowiek opanował ich wytwórstwo, zawsze stanowiły symbol postępu i otwierały drogę do planowania przyszłości. Dodatkowo metale mają całą paletę symbolicznych, magicznych i alchemicznych znaczeń. W tym obcym, lśniącym i sterylnym materiale, który przecież stanowi całkowite przeciwieństwo ożywionych ciał, pokłada się mnóstwo nadziei, ale też strachu. Poza metalem posługujemy się także innymi materiałami. Często są to tkaniny – zarówno naturalne, jak i syntetyczne. W niektórych projektach pracujemy też ze skórami z recyklingu, fragmentami starych ubrań motocyklowych, kamizelek, długich, subkulturowych płaszczy. Kilkakrotnie wykorzystywaliśmy też różne rodzaje drewna i żywic. Lubimy pracować z silnymi kontrastami, zestawiając to, co zimne i chirurgiczne, z czymś bardziej organicznym, trzewnym. Ciekawi nas ten moment, w którym pęka wyobrażenie o sterylności, o nieożywioności materii, kiedy pojawia się jakiś przeciek, jakiś brud, jakaś dezorganizacja. Podobnie jest u nas ze sposobami i metodami pracy. Korzystamy z CNC, z wycinarek laserowych, z różnego rodzaju drukarek 3D, czyli z tych wszystkich metod, które kojarzą się z wytwórstwem przemysłowym. W kolejnych etapach te elementy poddajemy ręcznej obróbce, składamy je, gniemy, szlifujemy, przetwarzamy. Punktem wyjściowym są jednak zwykle ręczne i bardzo klasyczne szkice. Nasze prace mają więc w sobie silny, powiedzmy technologiczny drive, na którym nam zależy, ale cała sekwencja uzupełniona jest pozamechanicznymi gestami. Interesuje nas to spotkanie.

Continuity Circle, BSMNT gallery, Lipsk, 2022 fot. Emilian Tsubaki

Wiem, że edukacja i wynikające z niej zaplecze teoretyczne istotnie wpływają na waszą praktykę artystyczną. Jak przebiega u was praca nad projektem? Wychodzicie od eksperymentów formalnych czy raczej refleksji teoretycznych, a może od prozy?

Zanim zaczęliśmy studia artystyczne na UAP w Poznaniu, obydwoje studiowaliśmy kierunki humanistyczne. Można więc powiedzieć, że nasze zainteresowania kontekstami teoretycznymi przyciągnęły nas do sztuki. Od samego początku fascynowały nas problemy związane z przemianami kultury, najnowszą filozofią spekulatywną i tym, w jaki sposób odnosi się ona do zjawisk sztuki współczesnej. Zwrot w stronę obiektów, płaskie ontologie, xenofeminizm i posthumanizm – to wszystko bardzo silnie nas inspirowało i nadal inspiruje. Do tego dochodzi też fascynacja literaturą i filmem z gatunku horror-, weird-, climate- i sci- fiction. Uwielbiamy takie pozycje jak np. trylogia The Southern Reach Jeffa VanderMeera, seria Xenogenesis Octavii E.Butler czy postkatastroficzne powieści Mai Lunde. Jeśli chodzi o filmy, to mamy na myśli zarówno klasyki gatunku, jak seria Obcy, animacje w stylu The Wizards Ralpha Bakshiego, jak i dokumenty takie jak np. Genesis 2.0. Poza filmem i literaturą czerpiemy też sporo inspiracji z doświadczania wirtualnych światów w grach, np. The Last of Us czy Death Standings. Jeśli jednak chodzi o proces pracy i powstawania poszczególnych projektów, to początki są bardzo intuicyjne i raczej spontaniczne. Nasz proces jest bardzo organiczny, a poszczególne realizacje często rodzą się z poprzednich. Niektóre pomysły czekają na swój moment, inne stanowią przetworzenie tego, co zrobiliśmy wcześniej, ale nigdy nie mieliśmy okazji pokazać. Eksperymenty formalne, o których wspominasz, pojawiają się u nas praktycznie na każdym etapie. Efekt finalny zazwyczaj jest wynikiem negocjowania i spierania się z materiałami – często różni się od początkowego założenia. Mimo że nasz proces jest inspirowany bardzo wieloma aspektami i poprzedzony researchem, to nie staramy się, żeby konkretne prace coś ilustrowały albo wprost o czymś opowiadały. Chcielibyśmy widzieć je bardziej jako portale, zwierciadła lub szczeliny, które odsyłają do innych, alternatywnych światów i czasowości.

Jako duo działacie od kilku lat. Jak z perspektywy czasu zdefiniowalibyście nazwę Inside Job?

Nazwa Inside Job pojawiła się, kiedy podczas naszej pierwszej zagranicznej rezydencji artystycznej zdecydowaliśmy się działać jako duet. Było to trochę ponad 6 lat temu. We dwójkę byliśmy wtedy pod dużym wrażeniem IX Berlińskiego Biennale, śledziliśmy „DIS Magazine”, czytaliśmy o postprawdzie i obserwowaliśmy, jak rozwijają się najbardziej fantastyczne teorie spiskowe. Zależało nam na tym, żeby Inside Job oddawało pewien rodzaj tricksterstwa – wyrwy systemowej, zaplanowanego działania, które ma potencjał zakłócać rutynę. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, nasze zainteresowania coraz bardziej się konkretyzowały, rozwijał się nasz język wizualny, więc teraz traktujemy tę nazwę jako swego rodzaju artefakt z przeszłości. Czasami zastanawiamy się, czy jest ona nadal adekwatna, ale tak naprawdę ciągle znajdujemy w niej coś frapującego i interesującego, coś, co nie pozwala nam z niej tak po prostu zrezygnować.

Czy macie jakiś schemat działania, podział obowiązków, rozpoznane role, które odtwarzacie wewnątrz waszego duo, czy raczej za każdym razem jest to spontaniczne działanie? Działacie prężnie, więc wyobrażam sobie, że oprócz świetnych wystaw jesteście dobrze zorganizowani.

Raczej nie. Oczywiście są zadania, które komuś wychodzą lepiej albo do których jedno z nas ma więcej cierpliwości – chociaż czasami to naprawdę zależy od dnia. Gdybyśmy mieli szczerze wskazać, które aspekty konkretnych projektów są czyje, to zwyczajnie by się nam nie udało. Tak jak wspominaliśmy, nasz proces pracy jest bardzo organiczny, opierający się na naszej relacji, komunikowaniu się. Jest w tym coś intymnego, coś, co może ciężko jest nam ubrać w słowa, ale na tym chyba polega praca w duecie. W naszym przypadku jest to też wynikiem bardzo długiej znajomości. Działaliśmy wspólnie już przed Inside Job, kiedy we dwójkę byliśmy oddani alternatywnej scenie graffiti. Tamte akcje nauczyły nas wspólnego planowania, działania, jakiejś estetycznej spójności. Poza tym wydaje nam się, że było to do pewnego stopnia możliwe dzięki zbieżności zainteresowań, takich prozaicznych rzeczy jak słuchana muzyka lub wątków subkulturowych. Wypracowaliśmy sobie metodę współpracy i komunikacji, której może do końca już sami nie jesteśmy w pełni świadomi.

And the Door Was Kicked Open Again, FUTURA Centre for Contemporary Art, Praga, Czechy, fot. Tomáš Souček

Wasze prace charakteryzuje nieustanne poszukiwanie nowych materiałów i rozwijanie technik. W jaki sposób poszukujecie nowych inspiracji? Czy któryś z waszych projektów był pod tym względem przełomowy?

Jesteśmy względnie spokojnymi osobami, dość mocno uporządkowanymi, jeżeli chodzi o sposób działania, natomiast absolutnie niespokojnymi, jeśli chodzi o potrzebę doświadczania bodźców. Siedzi w nas ciągła, czasem może natrętna potrzeba odkrywania czegoś nowego – techniki, sposobu pracy czy materiału. Zwykle też nie odkładamy tej potrzeby na później – nowy pomysł staramy się zrealizować od razu, póki jest w nim najwięcej emocji. Stąd pewnie ta rozpiętość technik. Jeżeli chodzi o ważne i przełomowe dla nas projekty, to było ich kilka. Pierwszym tego typu doświadczeniem była wystawa Not a Gift Given, but a Choice Made w Pawilonie w Poznaniu (2019), czyli projekt, do którego zaprosiliśmy Dorotę Gawędą i Eglė Kulbokaitė oraz cypryjskiego producenta Panayiotisa Minę. Wtedy po raz pierwszy zbudowaliśmy dużą instalację – środowisko, z wykorzystaniem światła, dźwięku i innych scenograficznych środków. Kolejnym ważnym projektem była nasza solowa wystawa And the Door Was Kicked Open Again w Futurze w Pradze (2021), czyli pierwsze doświadczenie dużej, zagranicznej, indywidualnej prezentacji, która zaowocowała mnóstwem późniejszych projektów i zaproszeń. Projekt w Futurze był wynikiem naszej kilkumiesięcznej rezydencji w Pradze i generalnie cały ten pobyt pozwolił nam spojrzeć na to, co robimy, z zupełnie innej perspektywy. W dalszej kolejności wskazalibyśmy naszą pierwszą solową wystawę w galerii komercyjnej, czyli Breathing in the Shallows w eastcontemporary w Mediolanie (2021), no i z całą pewnością instalację Possibility we are Poisoned prezentowaną podczas 34. Biennale w Lublanie (2021). Konceptem przewodnim kuratorskiego idiomu tego biennale – Iskra Delta – były wątki utraconych przyszłości i współczesnych, często mrocznych futuryzmów, a więc bardzo bliskie nam tematy.

And the Door Was Kicked Open Again, FUTURA Centre for Contemporary Art, Praga, Czechy, fot. Tomáš Souček

And the Door Was Kicked Open Again, widok wystawy, FUTURA Centre for Contemporary Art, Praga, Czechy, fot. Tomáš Souček

Jaką pracę przygotowaliście na wystawę Sleepy Politics – How to Learn about Conviviality and Alternative Life Forms through Sleep, którą można aktualnie oglądać w Academy of Fine Arts w Wiedniu? Zastanawiam się, czy w przytomnej rzeczywistości nie ma miejsca na zabawę i alternatywne spostrzeżenia?

W Wiedniu pokazujemy pracę Possibility We Are Poisoned, o której wspominaliśmy przy okazji poprzedniego pytania. Jest to 3-kanałowa instalacja audio-wideo, przygotowana przez nas na 34. Biennale Sztuk Graficznych w Lublanie w 2021 roku. Tym razem, ze względu na grupową formę prezentacji, instalacja jest pokazywana w bardziej oszczędnej formie. Naszą główną inspiracją było występujące w przyrodzie zjawisko uśpionych nasion, czyli specyficzna właściwość niektórych organizmów roślinnych, umożliwiająca przetrwanie w niekorzystnych warunkach. Possibility We Are Poisoned nawiązuje do strategii przetrwania, które pochodzą ze świata nie-ludzi, a szerzej, do tematu postludzkiej przyszłości. Posługując się fikcyjną narracją, opowiadamy o uśpionych nasionach nieznanej rośliny. Na skutek drastycznych zmian środowiskowych jej czekające głęboko w ziemi nasiona budzą się całkowicie, przekształcając znaną nam rzeczywistość. Sama instalacja w formie immersyjnego środowiska jest bardzo wrażeniowa, raczej poetycka niż logiczna. Na jej potrzeby stworzyliśmy też tekst – coś w rodzaju przepowiedni – przetwarzając cytaty z wierszy m.in. Diane di Prima, Helene Cixous, Patrícii Rehder Galvão, Sylvii Plath czy Marii Sabiny. Z poematu Loba Diane di Prima został też zaczerpnięty sam tytuł: Possibility We Are Poisoned. Pytasz też o przytomność i sen. Obydwoje myślimy, że ta przytomna rzeczywistość ma w sobie tyle paradoksów, że czasami trudno uwierzyć w jej realność. W każdym razie – jakkolwiek byśmy ją teraz nazwali – to potrzebne są nam te wszystkie głosy, które pozwalają wyobrazić sobie rzeczy inaczej. Dlatego w naszej praktyce tak często odwołujemy się właśnie do fikcji. Wydaje nam się, że największą stratą dzisiejszego świata byłoby, gdybyśmy stracili motywację do snucia alternatywnych opowieści – tych wszystkich rozsadzających „tu i teraz” historii. Znajdujemy się też w momencie, w którym coraz śmielej zawłaszczana jest również nasza przestrzeń snu, a co za tym idzie, również marzenia senne. Te z kolei aspekty były ważne dla kuratorek wystawy w Wiedniu.

Possibility We Are Poisoned, Iskra Delta – 34. Biennale Sztuk Graficznych w Lublanie, Mala Galerija Banke Slovenije, Lublana, Słowenia, 2021.

Widzieliście najnowszy film Davida Cronenberga Crimes of the Future? Gdy go obejrzałam, od razu zaczęłam się zastanawiać, co o nim myślicie.

Obydwoje bardzo lubimy filmy Cronenberga, chociaż musimy przyznać, że akurat Crimes of the Future trochę nas rozczarował. Przez cały seans mieliśmy nieodparte wrażenie, że wizualny język Cronenberga, mimo wszystko mocno retro, nie zadziałał na nas tak silnie jak kiedyś. Wywołane przez niego wrażenia jakoś intuicyjnie zestawialiśmy z tymi, które towarzyszyły nam po obejrzeniu filmu Titane Julii Ducournau. Dla nas ta druga produkcja zdecydowanie wygrywa we współczesnym operowaniu konwencją body-horroru i naszym zdaniem w bardziej przejmujący sposób oddaje ból przełamywania cielesnych i ontologicznych granic. Ciekawy w filmie Cronenberga jest oczywiście cały wątek sztuki i poszukiwania nowych form ekspresji dla zmieniającego się genetycznie ludzkiego ciała. Ale tutaj znowu wydaje nam się, że ta Stelarcowa wizja jest już mimo wszystko mocno wyeksploatowana. Ostatnio odświeżyliśmy też sobie film Ludzkie dzieci Afonsa Cuaróna, z tą szalenie pesymistyczną wizją Arki Sztuki, o której w ciekawy sposób pisali też Mark Fisher i Hito Steyerl. Mamy wrażenie, że chociaż sama sztuka nie zajmuje w tym filmie tyle miejsca co w nowej produkcji Cronenberga, to sprowokowana refleksja jakoś szerzej w nas rezonuje.

W tym roku zostaliście zaproszeni do prowadzenia autorskiej pracowni na Intermediach Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Opowiedzcie, proszę, o programie, który zaproponowaliście. Jak dialog ze studentami wpływa na waszą praktykę artystyczną?

To zaproszenie było dla nas bardzo dużym wyróżnieniem, ale i sporym wyzwaniem – zważywszy na fakt, że sami całkiem niedawno obroniliśmy tam nasze dyplomy. Motywem przewodnim zaproponowanego przez nas programu są Krajobrazy przyszłości. Poruszane tematy są więc bardzo mocno związane z naszymi osobistymi zainteresowaniami i researchem. Prowadzenie zajęć to też świetna okazja do poszerzenia i usystematyzowania własnych inspiracji. Rozmawiamy o zagadnieniach, które pojawiły się w kontekście tego wywiadu: o czasie, o utraconych przyszłościach, o hauntologii, o estetyce katastroficznej, ale też o nadziei i przetrwaniu. To są tematy, które stanowią dla nas bazę, główne założenia – wokół nich organizujemy spotkania, proponujemy teksty czy filmy, stanowiące pola odniesienia. Poza grupowymi, dyskusyjnymi spotkaniami, konsultujemy też indywidualne projekty, zapraszamy osoby do naszej prywatnej pracowni, staramy się podpowiadać w zakresie produkcji. Na początku października otworzymy w poznańskiej galerii Skala kuratorowaną przez nas wystawę, podczas której pokażemy część z powstałych w ramach Pracowni Gościnnej projektów. Już teraz bardzo gorąco zapraszamy na to wydarzenie!

W czerwcu wybieracie się na rezydencję do Artists House w Brnie. Wiecie już, nad czym będziecie tam pracować?

Tak, zamierzamy poświęcić ten czas na przygotowania do naszej nadchodzącej solowej wystawy w galerii 66P we Wrocławiu, której kuratorką jest Joanna Kobyłt. Otwarcie planowane jest na koniec września tego roku. Do wystawy jest jeszcze trochę czasu i wiele może się wydarzyć, więc nie chcemy na razie za wiele zdradzać.

Istotną częścią waszych prac jest ekspozycja. Zastanawiam się, jakie miejsce – może być nawet całkowicie wymyślone – byłoby spełnieniem marzeń w tym zakresie?

Może nie będzie to wprost odpowiedź na twoje pytanie, ale byłoby super zrobić scenografię do horroru w klimacie sci-fi, jakiegoś dziwnego i mrocznego teledysku lub undergroundowego festiwalu! Zaczęliśmy już nawet trochę wcielać to w życie – w listopadzie ubiegłego roku nasze prace towarzyszyły muzycznemu performansowi Visio i HForSpirit w FutureDome w Mediolanie. Zdecydowanie chcielibyśmy robić tego więcej.

 

Ula Lucińska (ur. 1992) i Michał Knychaus (ur. 1987) pracują razem jako duet artystyczny Inside Job. Interesują ich procesy konstruowania tożsamości (w tym również tożsamości miejsc) w kontekście dynamicznych zmian, takich jak: kryzys klimatyczny, technologiczne przyspieszenie, polityczna radykalizacja i rosnące poczucie niepokoju wobec przyszłości. Wiele z ich dotychczasowych realizacji odnosi się do futurystycznych i postkatastroficznych scenariuszy. Poprzez łączenie doświadczeń z różnych dziedzin rozwijają swoją praktykę nie tylko w polu sztuk wizualnych, ale również prowadząc aktywny research. Prezentowali swoje prace podczas rezydencji artystycznych (FUTURA Center for Contemporary Art, Praga, Czechy; Residency Gurzelen, Biel/ Bienne, Szwajcaria; TestDrive w DriveDrive, Nikozja, Cypr; Kulturfabrik, Burgdorf, Szwajcaria), w trakcie wystaw indywidualnych (np. CAVE, Wrocław; Pawilon, Poznań; SKALA, Poznań; 9/10, Poznań; Hot Wheels Projects, Ateny, Grecja) oraz kolektywnych (np. Body. Gaze. Power. A Cultural History of the Bath, Kunsthalle Baden-Baden, Niemcy; Cała Polska, BWA Wrocław, TRAFO – Trafostacja Sztuki, Szczecin; Śmierć człowieka, Warsaw Gallery Weekend, Warszawa; WallRiss, Fribourg, Szwajcaria; Sattelkammer, Berno, Szwajcaria; Athens Digital Arts Festival 2018, Ateny, Grecja; DuflonRacz, Berno, Szwajcaria; Ostrale Biennale of Contemporary Arts, Drezno, Niemcy; Musrara Mix Festival, Jerozolima, Izrael).

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności