menu

Ściszonym głosem o przemocy

Z Katyą Shadkovską rozmawia Romuald Demidenko
Katya Shadkovska, bez tytułu, 2021, rysunek ołówkiem, papier

O umykających uwadze przekroczeniach, fałszywym „ja” i stalkingu z artystką Katyą Shadkovską rozmawia Romuald Demidenko.

 

Dziś towarzyszy nam coraz częściej poczucie bezsilności i przerażenie. W kontekście ostatnich wydarzeń, które mają miejsce tak blisko, chciałbym zapytać: czym właściwie jest przemoc?

Przemoc zaczyna się wtedy, gdy narusza się granice innej osoby. Manipulowanie inną osobą z pewnością jest przemocą, szczególnie jeżeli osoba manipulowana nie jest tego świadoma lub pewne działanie ma miejsce wbrew czyjejś woli. Obecnie mamy do czynienia z najbardziej agresywną częścią wojny prowadzonej przez 8 lat, z atakiem, w który wiele ludzi do ostatniej chwili nie mogło uwierzyć. Nawet niektórzy mieszkańcy Ukrainy nie do końca byli przekonani, że wojna dojdzie do tej fazy. Tę wojnę charakteryzuje połączenie manipulacji informacją i bezpośrednia agresja, z resztą jak każde działanie przemocowe. Tak jak powiedziałeś, poczucie bezsilności często może towarzyszyć ludziom poszkodowanym, bezwzględnie sprzeciwiającym się wojnie, gdy mają do czynienia z przemocą. To oni mają poczucie bezradności, bo nie wiedzą jak i co można zrobić z tymi, którzy stoją za aktem agresji. Natomiast jako Żydówka i Kaukaska (Osetynka) z Rosji i jako Rosjanka żyjąca od wielu lat w Polsce, mam takie poczucie również dlatego, że wiem do czego może doprowadzić fobia, którą można obdarzyć ogólnego wroga w postaci narodowości czy państwa, nie patrząc na konkretnych ludzi i ich własne poglądy. Tak, naruszenie granic ludzkich to jednoznaczna przemoc, ale mieliśmy też rozmawiać o geście sztuki z tym związanym. Sztuka też narusza granice i po to w sumie jest, między innymi.

Katya Shadkovska, bez tytułu, 2021, rysunek ołówkiem, papier

Czy działanie artystyczne może być przemocą?

Artysta może faktycznie naruszać granice, ale raczej pojęciowe, ideowe, poprzez przełamywanie status quo. P r z e m o c o w i e c  z kolei łamie granice ludzkiej osobowości jako takiej. I to jest olbrzymia różnica, a sednem tej różnicy jest intencja, z którą działają. Artysta chce — choć bardziej by tu pasowało powiedzieć, że ma „mus” — wyemancypować się z matrycy rzeczywistości, z jej opisu. Przemocowiec jedynie tłumi tzw. wadliwą część własnej osobowości, z którą nie ma kontaktu. Obie motywacje mogą mieć takie samo źródło, ale jedno działanie jest skierowane do nieskończoności, a drugie skierowane na siebie. Przemocowiec nadbudowuje tzw. fałszywe „ja”, nie wiedząc o tym, artysta natomiast zdaje sobie sprawę ze swojego fałszywego „ja” i próbuje opowiedzieć o tym z kolejnego meta-poziomu. Oczywiście może się okazać, że artysta jest przemocowcem i wówczas jego działania mogą bardzo zgrabnie imitować autentyczne zainteresowanie jakimś tematem.

Katya Shadkovska, bez tytułu, 2021, rysunek ołówkiem, papier

Wspominasz o „wadliwej części” osobowości i fałszywym „ja”. Czy możesz podać jakiś przykład?

Odniosę się do filmu Gaspara Noego Nieodwracalne, który może to zilustrować a dokładniej do brutalnej sceny gwałtu, która trwa prawie 15 minut. Oglądałam go w kinie, sporo osób wychodziło podczas tej sceny. Ale jest to faktycznie scena kluczowa i uważam, że trzeba zobaczyć ją od początku do końca, ponieważ jest skonstruowana w taki sposób, że zmusza do transgresji, do tego, żeby spojrzeć na własną „wadliwą część” i na własne fałszywe „ja”. Człowiek, który ma łącze ze swoją tzw. „wadliwą częścią” nie mógłby dopuścić się realnego czynu przemocy mimo to, że zdaje sobie sprawę, że w swojej limbicznej część mózgu, odpowiedzialnej m.in.  za podstawowe emocje i instynkty, mogą się rodzić przeróżne dziwne impulsy – to słowo kluczowe! Ale te impulsy są tak daleko uporządkowane w tle jego świadomości, że „ludzka” część jego mózgu, dokładniej neocortex, odpowiedzialna za funkcje poznawcze, pozwala mu odnotowywać te impulsy, mieć z nimi łącze i zdawać sprawę, że nie będzie potrafił ich uruchamiać. Tutaj można również mówić o tym, co czuje agresor, kiedy wyrządza krzywdę, sprawia ból — nie chodzi mu o przyjemność z sadyzmu nad inną osobą: nie ma empatii więc nie może współczuć ani czerpać przyjemności z bólu innej osoby. Chodzi mu o kontrolę nad inną osobą, o to, żeby poczuć się znacząco, że coś potrafi, że potrafi wpływać na innych. Przemocowiec przyjmuje rolę boga, żeby zrekompensować brak łącza z własną „wadliwą częścią”, jest to jednocześnie mechanizm obronny.

Katya Shadkovska, bez tytułu, 2021, rysunek ołówkiem, papier

Doświadczenie lockdownu i pracy zdalnej w przypadku wielu osób z pewnością wpłynęło na ujawnienie się nowej fali np. przemocy domowej, ale też różnych mechanizmów kontroli związanych z realizowaniem tak wielu interakcji poprzez medium ekranów. Wiem, że w najbliższym czasie planujesz zainicjować działanie, które będzie się odnosić do stalkingu. Skąd zainteresowanie tym tematem?

Idea stalkingu polega na tym, że ktoś świadomie lub nie, utrzymuje kontrolę nad drugą osobą, nierzadko sięgając po różne środki, które mają znamiona przemocy. Osobom o tendencjach przemocowych coraz trudniej jest w otwarty sposób wyrządzać krzywdę we współczesnym społeczeństwie, dlatego zaczynają używać bardzo zawoalowanych technik manipulacyjnych i stalking jest właśnie jedną z nich. Jest taki klasyczny przykład z psychoterapii: budujemy w swojej psychice twierdzę ochronną, dosyć trudno potraktować nas przemocowo bez naszej wiedzy. Wobec tego przemocowcy stosują zabieg, który jest podstawą do całej reszty manipulacji. Nazywa się to assumption — presupozycja lub przypuszczenie pozwalające na to, by osoba przemocowa zainfekowała kogoś, wrzucając do jego twierdzy wirusa, żeby był pewny, że robi wszystko z własnej woli. Stalking niekoniecznie musi polegać na ciągłym, otwartym bombardowaniu innej osoby, chociaż tak też się dzieje. To raczej metoda kontroli, która jest poniekąd pożądana przez same ofiary, które najczęściej nie są tego świadome, dlatego czasem trudno wyjść z relacji z osobą przemocową. W psychice osoby poszkodowanej następuje split, czyli podział, jest gaslightowana, nie potrafi zrozumieć co tak naprawdę myśli i czuje. Przemocowiec transferuje na nią swoją chorą część, pochłania ją i anihiluje. Robi to praktycznie nieświadomie i kiedy osoba poszkodowana w końcu wyrzuca ze swojej psychiki projekcje przemocowca, zaczyna zdawać sobie sprawę, że agresor jest w gruncie rzeczy jak niemowlę, które nie potrafi odbierać ludzi inaczej, niż swoje przedłużenie. Nie rozumie, że reszta istot żywych ma swoje granice. Ale takie „niemowlę” może też stosować przemoc fizyczną a nawet zabijać, tak jak wyrzuca zabawkę, kiedy już się nią znudzi. Dlatego np. seryjni maniacy zabijają ofiary po tym, jak je zgwałcą. Naszą najlepszą bronią jest wiedza, to jedyny znany nam firewall przeciwko technikom przemocy.

Katya Shadkovska, ASMR Psycho, 2022, kadr z wideo

W swoich pracach wideo stosujesz ASMR, mechanizm nazywany masażem mózgu, polegający na wykorzystaniu szeptu lub innych subtelnych dźwięków i odgłosów, które mogą być odbierane jako kojące. Jednak treść, która pojawia się w filmie ASMR Patriotism vs. Nationalism zamiast jedynie uspokajać, pobudza do namysłu nad kwestiami narodowościowymi. Dlaczego zdecydowałaś się sięgnąć do tej metody?

Przede wszystkim dlatego, że takie kontrastowe połączenie potrafi dać uczucie totalności: delikatny szept vs. mocny problemowy przekaz — potrafią zadziałać. Świat jest wszystkim, łącząc w sobie to, co złe i dobre, jednocząc pozytywne i negatywne, wszelkie barwy i odcienie, całe spektrum. W grę też wchodzi aspekt cielesny — ruch, dotyk, mechanizm zakotwiczenia, który ma moc wpływania na świadomość odbiorcy. Odniosę się na chwilę do pracy Artura Żmijewskiego zatytułowanej 80064, w której najważniejszym gestem jest moc dotyku maszynki do tatuaży z ciałem mężczyzny, ze śladem jego tatuażu z obozu koncentracyjnego. Bohater nie zgodził się kontynuować tej tortury w ramach pracy artysty, ale fakt, że igła maszynki dotknęła jego ciała przekazuje widzowi całe spektrum uczuć, które mógł przeżywać. Mimo oddziaływania tej pracy na mnie, nie jestem przekonana, że intencje artysty są wystarczająco klarowne, nie wiem co mógł czuć sam artysta, kiedy proponował bohaterowi ten zabieg. Jeśli mówimy o ASMR, to nie zaprosiłabym ofiary gwałtu do czegoś, co miałoby kojarzyć się z odtworzeniem traumatycznego doświadczenia. Obecnie w lokalu 30 trwa wystawa poświęcona przemocy wobec kobiet, na której pokazuję pracę ASMR Psycho: kobieta odziana w biżuterię turkmeńską osłaniającą część jej twarzy i przedramiona trzyma na ręku swoje małe dziecko i wypowiada tekst skomponowany na podstawie wywiadu z seryjnym maniakiem. W oryginalnym wideo, które prezentowane jest na mniejszym ekranie mężczyzna opowiada o tym jak od urodzenia wychowywał dla celów seksualnych swoją przyrodnią córkę. I mimo, że ta sytuacja jest inscenizowana, to wszystko w jakiś dziwny sposób potrafi „zadziałać” — podejrzewam, że właśnie przez inscenizowanie dotyku, a nawet samą specyfikę ASMR-u, który pobudza neurony lustrzane odpowiedzialne za reakcje, pojawiające się, gdy wykonujemy jakąś czynność lub obserwujemy ją. Inscenizowanie dotyku w ASMR daje możliwość, by poczuć co mogła czuć osoba poszkodowana.

 

Na wystawie indywidualnej Peace, Love & Antyfaszyzm prezentowanej rok temu w lokalu_30 można było zobaczyć cykl prac, który dotyczył interakcji z grupami antyfaszystowskimi w Rosji, których jesteś lub byłaś członkinią. Odnosiłaś się do zachowań wewnątrz ugrupowań anarchistycznych i do napięć, jakie pojawiają się nie tylko w zderzeniu ze światem zewnętrznym wobec grupy, ale i rozłamów wewnątrz samego środowiska. Jak temat przemocy ujawnia się w tym kontekście?

W kontekście tej pracy próbowałam opowiedzieć o sytuacji, która miała miejsce kilka lat temu, kiedy w środowisku anarchistycznym zdarzył się akt przemocy – jeden chłopak uderzył drugiego przez to, że ten drugi oskarżał go o seksizm i homofobię. Ta sytuacja ujawniła narastający wówczas konflikt wewnątrz środowiska, które było podzielone na maczystowskich straight-edge’owców i punkowe okołouniwersyteckie grono. Interesuje mnie to, co ukryte, prawdziwe i realne, nie fasada, którą niektóre ruchy chcą podtrzymywać dla samej niby opinii publicznej. Wówczas ruch, tak naprawdę, robi się martwy, sztuczny. Każdy ruch to z zasady żywy proces, który powinien się transformować i zmieniać. A jak możemy się zmieniać? Tylko przez uświadomienie sobie rzeczy ukrytych od nas samych i przez wyciąganie rzeczy z obszaru niewidocznego, poznawanie ich, odkrywanie siebie na nowo.

Katya Shadkovska, dokumentacja działań w Monarze w ramach projektu Monart, ośrodek Gracze, 2016, fot. Sandra Gałka

Kilka razy miałaś okazję współpracować z ośrodkami dla osób uzależnionych oraz z osobami z doświadczeniem wykluczenia. Od czego się zaczęły te działania?

Temat wykluczenia społecznego, a konkretnie temat osób uzależnionych jest mi naturalnie bliski, ponieważ sama należę poniekąd do tej grupy ludzi. Przechodziłam terapię i od tamtej pory bardzo chciałam zrobić coś w tym temacie. W końcu wymyśliłam projekt i jako kuratorka zwróciłam się do artystek i artystów oraz do organizacji. I tak zaczęła się współpraca z Monarem w 2016 roku. Wnioskowałam do MKiDN o kontynuację współpracy i uzyskałam potrzebną liczbę punktów, ale niestety nie udało się zrealizować przedsięwzięcia, przez co historia została opisana w publikacji Marty Romankiv i Łukasza Surowca Projekty. Niezrealizowane historie sztuki. Potem udało mi się realizować działania w kilku ośrodkach terapeutycznych w Rosji przy różnych okazjach. Ośrodki rehabilitacyjne dla osób uzależnionych – to struktura, w której chciałabym działać cały czas. Szkoda, że nie mam wykształcenia psychologicznego, bo z chęcią podjęłabym się pracy w takich miejscach. Oczywiście nie można porównywać współpracy z ludźmi przechodzącymi terapię antyużywkową w ośrodkach rehabilitacyjnych, więźniarkami i więźniami oraz ludźmi wykluczonymi intelektualnie. Każda grupa ma swoją specyfikę i ja czerpię zupełnie coś innego z działań z każdą z tych grup. W więzieniach jest bardzo dużo osób emocjonalnie skrzywionych i socjopatycznych. Im głębiej poznaję specyfikę więzienia i jego beneficjentki i beneficjentów, tym bardziej staję się ostrożna. Jest to jednak ogromne pole do działań, które ma niesamowity potencjał. To samo mogłabym powiedzieć o pracy w ośrodkach psychiatrycznych z ludźmi wykluczonymi intelektualnie, z którymi się zetknęłam. Dla mnie to ludzie, którzy często są maksymalnie twórczy i dają dużą dawkę emocji. Stamtąd zawsze wychodziłam w kosmicznym stanie.

Katya Shadkovska, dokumentacja działań w Monarze w ramach projektu Monart, ośrodek Gracze, 2016, fot. Sandra Gałka

Studiowałaś malarstwo w warszawskiej ASP, gdzie niedawno skończyłaś studia doktoranckie. Tematem doktoratu uczyniłaś artystki i artystów „outsiderów”, którzy zajmują często odległe pozycje wobec linearnej historii sztuki. Realizujesz przy tej okazji serię rysunków, co jeszcze będzie częścią tego projektu?

Czeka mnie jeszcze obrona. Moją promotorką jest Aleksandra Ska, jedna z moich ulubionych współczesnych artystek — maksymalnie autentyczna. Czuję, że to co robi wychodzi z jej struktury psychofizycznej. Nie wyczuwam u niej fałszu, jej sztuka jest taka jak ona sama, co jest rzadkością wśród artystek i artystów, których sztuka często jest odosobniona od tego jacy są, kim są, co myślą i czują. Mówię o autentyczności, ponieważ to kategoria ważna dla mnie w tym kontekście, może się ujawnić wtedy, gdy człowiek nie dostraja swojego zachowania do swojej natury. Teza mojego doktoratu też poniekąd odnosi się do autentyczności i dotyczy działań artystów i artystek, które nie mieszczą się w klasycznym kanonie współczesnej sztuki a ich działanie można by uznać za kontynuację art brut, „surowej sztuki.” W pracy doktorskiej chcę powiedzieć o kryzysie insightu. To pojęcie, którym się posługuję, „olśnienie” ma miejsce, gdy wiedza przychodzi nie przez konkretne doświadczenie czy teorię tylko z obszaru intuicji. W tym kontekście używam tego pojęcia bardziej od strony idei NLP, czyli programowania neurolingwistycznego, pozwalającego na opis naszej wiedzy ciała, również emocjonalnego, wiedzę intuicyjną, twórczą – impulsu twórczego w dzisiejszych czasach globalnego kryzysu systemowego, kiedy mechanizmy powstawania tego, co nazywamy sztuką, zrobiły się bardzo dobrze zdefiniowane, ale przez to poniekąd sztywne i skostniałe. Obserwujemy w ostatnich latach ponowny zwrot wobec sztuki outsiderskiej. Będąc od dawna wielbicielką tego rodzaju sztuki, staram się „zbliżyć” do niej. Kiedyś bardzo dużo mi dało kopiowanie Dürera, Brueghela, Leonarda da Vinci czy Maneta. Nie chodziło o dokładne odrysowywanie ich dzieł, tylko inspirowanie się nimi, poznawanie logiki ich działania. To było dla mnie ciekawe doświadczenie. Mogłabym nawet nazwać je prawdziwym zbliżeniem do tych artystów. Obecnie próbuję to robić też z artystkami i artystami przeoczonymi w historii sztuki w nadziei, że nadejdzie czas, gdy w końcu zostaną do niej włączeni.

 

Katya Shadkovska (ur. 1973 w Sankt Petersburgu) — artystka i kuratorka. Studiowała malarstwo w pracowni Leona Tarasewicza na ASP w Warszawie (2001-2006), ukończyła Wyższe Muzealnicze Studia Kuratorskie na UJ w Krakowie (2009). Od 2017 roku jest studentką szkoły doktoranckiej warszawskiej ASP. W latach 2012—14 współtworzyła magazyn „Polityczna Propaganda”. Zajmuje się m.in. sztuką zaangażowaną, arteterapią i popularyzacja działań prospołecznych wśród osób społecznie wykluczonych. Od 2013 roku działa w m.in. ośrodkach rehabilitacyjnych, dla osób uzależnionych, więzieniach, ośrodkach wychowawczych.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności