menu

Dom Czasu Odzyskanego

Czytelnia z Piotrem Bujasem rozmawia Kaśka Maniak

Latarnia Górska to interwencja artystyczno-architektoniczna realizowana w karkonoskich Michałowicach, miejscu o bogatej biografii, które było/jest niemieckim schroniskiem, domem gościnnym, siedzibą awangardowego Teatru Cinema. Celem jest stworzenie domu rezydencyjnego, schroniska dla niechcianych roślin oraz przestrzeni dla działań społecznych i edukacyjnych. O praktykowaniu sztuki czasu wolnego, relacji i troski, wbrew reżimowi produktywności, z Piotrem Bujasem, architektem i współtwórcą Latarni Górskiej, rozmawia Kaśka Maniak.

Co kryje się pod nazwą Latarnia Górska i jakie znaczenie dla powstającej przestrzeni ma jej otoczenie i historia?

To miejsce jest niezwykłe i magiczne. Michałowice, czyli dawne Kiesewald, pierwotnie były małą kolonią związaną z dwoma kamieniołomami. Stopniowo zmieniał się w kurort, do którego zaczęła przyjeżdżać lipska i berlińska inteligencja. W latach 30. nowy plan regulacji dla miejscowości sporządził znany urbanista z TU Berlin – Hernam Jansen. Dom, wokół którego powstaje dzisiaj Latarnia Górska, to z kolei dawny Felsbaude – Skalne schronisko, dom wycieczkowy i restauracja górska, którego korzenie sięgają XVII wieku. Po wielu przebudowach dom zyskał ostateczną formę w latach 30., nawiązującą do landhausu z wieloma detalami reprezentującymi rzadki, nawet w tych okolicach styl rodzinny Heimatstil. Wygląda jakby został przeniesiony ze szwabskiego kurortu lub szwajcarskiej wioski, jest niezwykły, z werandą i westybulem. Tę ostatnią przebudowę przeprowadził nieznany architekt, który zaproponował poziom rozwiązań z najwyższej półki; instalacje ukryte w suficie, okna amerykańskiego typu z przeciwwagą, czy lodownie dla kuchni chłodzoną agregatem amoniakalnym.

Felsbaude – schronisko, dom wycieczkowy i restauracja górska, którego korzenie sięgają XVII wieku, z archiwum Latarni Górskiej

Co działo z budynkiem w okresie powojennym?

Był tu dom wczasowy jednego z wrocławskich zakładów przemysłowych.  Dzisiaj mieści się tu siedziba teatru Cinema – jednego z najważniejszych polskich teatrów awangardowych, który założył Zbyszek Szumski – scenograf, z Kasią Szumską – artystką. Spektakle i realizacje Teatru kojarzone są przede wszystkim z twórczością Tadeusza Kantora. Mamy więc do czynienia ze złożonym dziedzictwem i jego poważną kontynuacją.

Planujecie – a współtworzysz Latarnię Górską nie tylko z Kasią Szumską i Zbyszkiem Szumskim, ale także z Pawłem Krzaczkowskim i Konradem Bryndą – rozwinąć ją między innymi o Dom Czasu Odzyskanego, miejsce antyrezydencji. Jak deklarujecie na stronie internetowej projektu: „Chcemy stworzyć miejsce wolne od presji [nad]produktywności twórczej i merkantylnej polityki produktu artystycznego. Wierzymy w to, że stworzenie miejsca dedykowanego swoistej antyekonomii czasu wolnego i odpoczynku stwarza sytuację niedostępną w tradycyjnym formacie rezydencji”.

Finalnie za samym pomysłem stoi oddolna inicjatywa oraz nasza konkluzja o wyczerpywaniu się formuły rezydencji artystycznych, polegających na tym, że artyści dostają pieniądze, ale w zamian muszą zrobić coś. Nie byłoby w tym nic specjalnie dziwnego, gdyby nie to, że to coś ma być zwykle wielkim hajpem. My założyliśmy inną formułę – antyrezydencji – w której nie wymagamy, aby pobyt kończył się powstaniem czegoś materialnego. Szczególnie wpisującego się w tzw. Obieg Sztuki. Chcemy zapraszać wybrane osoby – gości, którzy i tak będę robić swoje, ponieważ nie mogą trwać w miejscu. Jeśli jednak efektem działań będzie samo oderwanie się od codzienności, budowanie więzi, to też będzie sporo.

Autorzy Latarni Górskiej z odnalezionymi literami nazwy Felsbaude, fot. archiwum Latarni Górskiej

Macie jednak pewne wymagania, nie oferujecie za to wynagrodzenia. To co w zamian? Nawiązujecie do kurortowego charakteru miejsca i oferujecie wczasy?

Traktujemy ekonomię czasu wolnego jako jedną z najbardziej „reglamentowanych” dóbr w dzisiejszych czasach. Zaproszone osoby zyskają więc swój czas, który będzie tylko dla nich. Zresztą Felsbaude od dawna pełni funkcję domu gościnnego, którą kontynuują Kasia i Zbyszek oferując pokoje gościnne urządzone w stylu kunstkamery, czy organizując różnego rodzaju warsztaty. Z drugiej strony proponujemy zajęcia dotyczące opieki nad roślinami. Dom Czasu Odzyskanego – towarzyszący Teatrowi – to dopiero trzeci etap projektu. Drugi etap polegać ma na utworzeniu swego rodzaju relaksacyjnej oranżerii. Moja koleżanka, która ma dom w Kotlinie Kłodzkiej, przejęła dużą ilość roślin z zamkniętych uzdrowisk pochodzących od czasów międzywojnia po PRL. Przewiozła je swoim prywatnym samochodem i ocaliła. Ponieważ nie ma warunków do ich przechowywania (bo są to np. kilkumetrowe palmy), chcemy przejąć ich część. Dlatego powstał projekt Schroniska dla niechcianych roślin, które jest DIY-ową szklarnią zbudowaną według pryncypiów Cradle to Cradle na fundamencie chlewika pamiętającego XIX wiek. Całość jest zaprojektowana z okien uzyskanych z okolicznych uzdrowisk, mamy już kilkadziesiąt drewnianych ramiaków, które będę umocowane na stalowym szkielecie.

Schronisko dla Niechcianych Roślin, wizualizacja projektu wstępnego, zespół projektu Latarnia Górska

W jakim stopniu ingerujecie w zastaną przestrzeń, co chcecie w niej zmienić albo do niej dodać?

Ta przestrzeń jest tak doskonale skończona i fantastyczna, że my nie chcemy w niej nic zmieniać, chcemy tylko coś dodać. Oczywistym naddatkiem jest wspomniane Schronisko i również docelowo Dom Czasu Odzyskanego. Jest on pomyślany jako przedłużenie stojącej za Felsbaude stodoły. Chcemy go pokryć pionowym deskowaniem, w nawiązaniu do budynku głównego. To ma być taki czarny alien, obcy, bo pokryty opalanym drewnem, w technice, która wywodzi się z Japonii. Co może nie jest zbyt lokalne, ale przyjęło się w wielu różnych miejscach. Od strony Gór Izerskich i Karkonoszy będą duże okna, kadrujące widok na jedne z najstarszych gór w Polsce. Będzie można siedzieć, obserwować i relaksować się widokiem, ale również i pracować.

Schronisko dla Niechcianych Roślin, przekroje i plan, rys. Konrad Brynda

 

Kto będzie otrzymywał szansę pobytu w tym miejscu?

Nie wiemy jeszcze. To będzie wynikało z lokalnej analizy, ale na pewno nie przeprowadzanej według artword-owskiego klucza. Na pewno mogą to być osoby mające rękę do roślin czy zainteresowane architekturą alternatywną. Funkcjonuje Rada Domu, z którą będziemy wspólnie podejmować decyzje. Jest w niej moja przyjaciółka Monika Konrad, z Miejskiej Pracowni Planowania Przestrzennego i Strategii Rozwoju Warszawy, Marek Chołoniewski, który kieruje Studiem Muzyki Elektroakustycznej w Akademii Muzycznej w Krakowie, Łukasz Stanek, badacz architektury, z którym współpracuję od lat, Marcin Barski, kurator i animator muzyczny, Katarzyna Kozyra, Monika Pasiecznik.

Opieracie się więc na kluczu przyjaźni, bliskich znajomości?

Zdecydowanie tak. Ale też zróżnicowanych pól zainteresowania i kompetencji osób, które zgodziły się dołączyć do rady.

Miejsca Czasu Odzyskanego to nie tylko „wczasy” dla ludzi, których cenicie lub zostaną wybrani przez Radę, ale również antycypacja ekonomii recyklingu krajobrazu, idei, materiałów, który przejawia się między innymi w pozyskiwaniu środków do budowy. Jakie są wyzwania i problemy związane z takim sposobem projektowania?

Wszystko zrobiliśmy w trochę partyzancki sposób, za zero złotych, własnymi rękami, czyli tak jak zwykłe. Teraz pozostaje zrealizowanie planu i dobra wiadomość jest taka, że mamy całkiem realne możliwości wdrożenia go w życie. Choć lockdown trochę zablokował nasze działania, teraz czekamy na lokalnych wykonawców.

Siedziba teatru Cinema, Michałowice, fot. Jakub Certowicz, archiwum Latarni Górskiej

Wasze działanie oficjalnie zainicjowała interwencja typograficzna. Na strychu siedziby Teatru Cinema odkryliście napis „Felsbaude”:, który do końca II Wojny Światowej widniał na szczycie budynku. Zrekonstruowaliście brakujące litery kroju pisma i zaproponowaliście nowy napis „Obecność”. Co stoi za wyborem właśnie tego słowa?

To jest bardzo trudne pytanie. Wybraliśmy „Obecność” spośród wielu różnych propozycji. Chcieliśmy uniknąć bezpośredniej rekonstrukcji – czyli napisu „Felsbaude” lub jego tłumaczenia na język polski. Uznaliśmy, że byłoby to zbyt subwersywne i mogłoby się nie spodobać. Co nie zmienia faktu, że jak instalowaliśmy litery z betonu architektonicznego to nawet ksiądz jadący samochodem do kościoła, zatrzymał się i patrzył podejrzliwie, ze zdziwieniem. Sam napis już wywołał pewne skutki. Najzabawniejsze jest to, że choć nazwa pojawiła się całkiem niedawno to wiele osób zaczęło używać jej wymiennie z Teatrem Cinema. Zbyszek Szumski jest tym zaskoczony, ponieważ wydawało mu się, że 30 lat bogatej działalności wiąże się z ustabilizowaniem pewnego bytu. Mówi teraz: „zrobiliście mi dziarę na czole”.
Nie umiem odpowiedzieć na pytanie skąd wziął się wybór dokładnie tego słowa. Wydało nam się nieoczywiste i nośne. Miejsce nacechowane jest tak wieloma wątkami i historiami z przeszłości, że nasza rzecz – to, że my się tam pojawiamy i robimy coś – jest po prostu przedłużeniem obecności.

Właśnie, pojawiacie się w tej przestrzeni, wśród lokalnej społeczności. Czy zajmuje ona ważne miejsce w myśleniu o Latarni?

Myślę, że tak. Na razie projekt nie jest znany, choć był już pokazywany choćby na wystawie Cała Polska w BWA Wrocław. Michałowice to jest tak naprawdę mała miejscowość, z około 15 domami. Są tu przeważnie ludzie napływowi, większość domów została kupiona i właściciele pojawiają się sezonowo. Status kurortu jest nadal zachowany. Teatr Cinema funkcjonuje w międzynarodowym obiegu, spektakle na miejscu odbywają się raczej sporadycznie.

Czy często bywasz w Michałowicach?

Tak, pomimo odległości, która dzieli Kraków i Michałowice, jeździmy do Zbyszka i Kasi. Czasem gotuję dla zaproszonych gości, co jest dość zabawne, ale jakoś wychodzi. Zbieram próbki mchu i porostów. I co jest świetne, spotykam ciekawe osoby, które przyjechały tu między innymi, żeby odpocząć.

 

Piotr Bujas – architekt, projektant, badacz architektury. Zajmuje się praktyką integralnego projektowania, łączącą różne skale i wymiary; od metodologii, strategii miejskich, architektury po komunikację wizualną. Główne obszary działania to ponowne użycie przestrzeni/budynków, dziedzictwo architektury specjalistycznej 20. wieku, praktyka krytyczna i alternatywna. Brał udział w projektach dotyczących transferu wiedzy, materialnej i niematerialnej produkcji architektury z Europy Środkowo-Wschodniej; South of East-West; 2010-2017 (ETH Zurich), Lifting the Curtain. Central European Architectural Networks; 2014, Brazilian miracle. Remote modernity; 2015, Piotr Zaremba 1910-1993: dzieło, wpływ urbanisty i nauczyciela w dobie zglobalizowanej kompetencji, NCN 2015-2018. Współkurator wystaw m.in. Postmodernizm jest prawie w porządku. Polska architektura po socjalistycznej globalizacji (wraz z Łukaszem Stankiem) wystawa MSN Warszawa 2011, książka 2012 (Bęc Zmiana); Culburb. Kulturalna akupunktura dla przedmieść; 2012; Lifting the Curtain… na 14. Międzynarodowej Wystawie Architektury w Wenecji 2014, książka 2018 (Editions Fourre-Tout). Założyciel i koordynator środkowoeuropejskiego think-tanku badań architektonicznych TRACE.

Kaśka Maniak – doktorka antropologii, badaczka, związana z Instytutem Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ. Obecnie współrealizuje projekt poświęcony post-konfliktowemu dziedzictwu na terenach przyłączonych do Polski po II WŚ. Jest członkinią grupy Homo[Lab]orans skupionej na badaniach dziedzictwa pracy. Bada formy instytucjonalizacji kultury, społeczne oddziaływanie dziedzictwa oraz aktywizm instytucji kultury.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności