Czy warto się przeprowadzić?
Piotr Puldzian Płucienniczak
Słyszymy niekiedy w radio- albo teleodbiorniku, że czasy są wyjątkowo mobilne. Kapitalistyczna gospodarka kręci nami jak silnik alternatorem, a w efekcie obrotów generujemy energię, dobra i usługi niezbędne do rozwoju gospodarki. Nieważne, co konkretnie oraz w jakim celu. Czasem lepiej nie myśleć o owocach własnej pracy, tylko złożyć je do bioodpadów. Zamiast tego skupmy się na wykonywanym ruchu zgodnie z zaleceniami specjalistów od naukowego zarządzania czasem pracy i uwagą.
Powiada się, że współczesne społeczeństwo jest wyjątkowo mobilne. Wynika to przede wszystkim z tego, że kapitalistyczna gospodarka potrzebuje różnych osób w różnych miejscach, ale niekoniecznie tych osób, które akurat są na miejscu. Powstaje zatem potrzeba przeprowadzki. Ekonomiczna potrzeba przeprowadzki to nie to samo co ochota na wycieczkę, wręcz przeciwnie. Potrzebę gospodarki odczuwamy jako presję, stres. Kim jest gospodarka i dlaczego jej potrzeby są ważniejsze od naszych chęci? Czasem lepiej o tym wcale nie myśleć. Skupmy się na ruchu – ale nie za długo, bo możemy się źle poczuć.
Postrzeganie gwałtownych ruchów, nieprzewidywalnych drgań oraz migających kolorów wprowadza mózg w stan alarmu i pobudzenia. Wzburzony organizm spodziewa się przykrych wiadomości od rzeczywistości. Tradycyjnie otrzymywał je bezpośrednio od wybiegającego z zarośli hipopotama, jednak w sytuacji, gdy hipopotamy są daleko, a większość samochodów porusza się jezdnią, a nie chodnikiem, pobudzenie jest zbędne i męczące. Niestety, tak działa mózg i nie możemy nic z tym zrobić. Przyjemnie i relaksująco jest patrzeć na obiekty odległe nieruchome albo niewielkie falujące. Nawet jeśli mamy na to ochotę, to teraz musimy skupić się na ruchu. Gospodarka to suma przepływów, ruchów, podań.
Z grubsza rzecz ujmując, kapitalistyczna gospodarka potrzebuje ludzi tam, gdzie jest praca do wykonania, i dobrze, żeby byli to ludzie, którzy nie wymagają za wiele. Są dwa sposoby, aby to osiągnąć. Pierwszy to postawić zakład pracy na prowincji, gdzie nikt nie ma nic lepszego do roboty niż praca w tymże zakładzie. Możemy sobie wyobrazić wielką korporację, która buduje centrum logistyczne kawałek od miasta i której bardziej opłaca się dowozić busem mieszkańców i mieszkanki okolicznych wiosek, niż płacić pełną miejską stawkę. Drugi sposób wygląda następująco: organizujemy zakład pracy w mieście i sprowadzamy do niego osoby, które zgodzą się pracować za garść złotówek. Firmie, która organizuje dostawy żywności, opłaca się bardziej dostarczyć pracowników z drugiego końca globu niż płacić pełną miejską stawkę w mieście, w którym żywność jest dostarczana. W obu sytuacjach ludzie dokonują ruchów i przeprowadzek, żeby zakład pracy wyszedł na swoje. Każdy z tych sposobów jest skuteczny, dopóki nie skończą się w okolicy ludzie, którzy gotowi są pracować za stawkę niższą niż wszyscy pozostali. Wówczas to biznes musi dokonać przeprowadzki. Czasem firma straszy, że dokona przeprowadzki, a wtedy lokalni radni przyznają jej ulgi podatkowe. Nie dzieje się tak, kiedy ludzie chcą się wyprowadzić.
Otóż różnie to z ludźmi bywa i różne są na nich sposoby. Nie ma jednak wątpliwości, że większość z nich chce zarabiać pełną miejską stawkę. Aby to osiągnąć, należy przeprowadzić się do jednego z największych miast w Polsce, a jeśli już w takim żyjemy i nie zarabiamy dość, to czeka nas przeprowadzka do Warszawy. W Warszawie płaci się najwięcej, co jest jasnym i klarownym sygnałem, że warto się do tego miasta przeprowadzić. Problem jednak w tym, że nie wszystkie osoby, które zasługują na pełną miejską stawkę (a są to po prostu wszystkie osoby świata), mogą się w Warszawie pomieścić. Być może część z nich będzie musiała się z Warszawy wyprowadzić, bo pełna miejska stawka nie wystarczy na opłacenie czynszu za skromną nieruchomość. Następnym krokiem może być ruch do innych miast, które oferują wysokie płace, gdzie dołożymy się do powiększenia problemu dostępności mieszkań. Same kłopoty. Ale to nie ludzie są temu winni. Większość ludzi wolałaby zostać w domu i, na szczęście, wielu się to udaje.
Sam fakt przeprowadzki nie jest taki straszny, niewygody pakowania i rozpakowywania przeminą jak demokratycznie wybrana władza. Pozostaje stres. Nastolatki, które często zmieniają szkoły, doświadczają załamań, derealizacji i depresji. Konieczność ciągłego odbudowywania grupy koleżeńskiej – oraz pozycji w niej – wyczerpuje, obniża samoocenę. Regularne tracenie grupy rówieśniczej wytwarza poczucie odrębności i niedopasowania, które może być źródłem samotności już przez całe życie. Człowiek nie ma chęci do dalszej walki, a przez to gorzej się uczy, co może generować kolejne problemy na kolejnych etapach życia. Nie ma w tym nic wesołego, a to dopiero początek.
Znacznie trudniej o rekonstrukcję utraconego towarzystwa i dużo smutków wynika właśnie z braku osoby, której można opowiedzieć o własnych smutkach. Sprawa odzyskiwania kompanii jest szczególnie trudna dla osób introwertycznych, i to one mają najwięcej zmartwień w życiu z powodu przeprowadzek. Kiedy mówi się, że kapitalistyczna gospodarka premiuje ekstrawertyków, to chodzi także o to, że tacy ludzie nieco lepiej znoszą niewygody podróży ekonomicznych, ale nikomu nie powinny być one narzucane.
Ruch jest dobry dla zdrowia, ale czasem lepiej się nie ruszać. Zasadniczo im dłużej ktoś umie stać na jednej nodze, tym dłużej będzie żył. Umiejętność utrzymywania równowagi jest skorelowana z brakiem bolesnych upadków, a co za tym idzie – z brakiem tłuczenia i łamania się. Najzdrowszy jest ruch, który pozwala uniknąć innych, nieprzyjemnych ruchów. Taoistyczna zasada wu wei, działania-bez-działania, to poruszanie się tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne i właściwe. Rzeka dokonuje przeprowadzki wody bez wysiłku i to dobry wzór do naśladowania. Wu wei nie jest bezruchem, bo aby osiągnąć stan równowagi, należy najpierw się w równowagę wprawić. Balansowanie to pożądana umiejętność w kapitalistycznej gospodarce, a także w każdym innym miejscu i czasie, w którym mamy ochotę zachować dobry humor i apetyt na suty posiłek.
Jedzenie w ruchu zaburza odczucie sytości i wywołuje tendencję do jedzenia więcej, niż potrzeba. Wiele chorób cywilizacyjnych wynika z jedzenia dużej ilości wysoko przetworzonej żywności. Stąd powolne jedzenie przy stole, nożem i widelcem, można uznać za praktykę antykapitalistyczną. W czasie konsumpcji niech poruszają się jedynie jelita (ruchem perystaltycznym). Spokojny spacer po posiłku poprawia metabolizm i pomaga utrzymywać stały poziom cukru we krwi. To nie ma być nerwowa przeprowadzka, tylko obchód stałego miejsca zamieszkania.
Ludziom szkodzi nadmierny ruch kapitału. Kapitalistyczna gospodarka zaczęła się, kiedy nadmiarowa waluta zaczęła wypływać z portów włoskich na podbój świata. Od tego czasu przemieszcza się bez przerwy, generuje nowe centra logistyczne, choroby cywilizacyjne, a także wiele interesujących usług i produktów. Ruch ekonomiczny (przeprowadzki) przebiega zasadniczo w kierunku przeciwnym niż ruch turystyczny (wycieczki). To wciąż ta sama logika: ludzie chcieliby być albo są potrzebni w innych miejscach, niż akurat przebywają. Człowiek życzyłby sobie odpocząć w miejscu, w którym akurat przebywa, zamiast uprzednio przemieszczać się do miejsca, w którym zwykle go nie ma.
Czy warto się przeprowadzić? Nie wiadomo.
Piotr Puldzian Płucienniczak – socjolog i artysta. Prowadzi wydawnictwo Dar Dobryszyc. Mieszkał w czterech miejscowościach i kilkudziesięciu różnych mieszkaniach.