Czy warto jeździć samochodem
Oto jedno z palących pytań nowoczesności: czy warto jeździć samochodem? Czy podróż autem jest warta swojej ceny? Ceny w czym? Rozłóżmy argumenty za i przeciw jak narzędzia, które majster układa przed wymianą rozrządu. Dłonie wyciera uprzednio w ściereczkę: będzie to precyzyjna operacja. Jakże niezwykłą procedurą jest podróż samochodem! Jeszcze zanim do niego wsiądziemy, potężna maszyna wydobywa spod ziemi skroplone zwłoki dinozaurów i podwodnych żyjątek. Ogromne kombinaty przetwarzają je następnie w wysokokaloryczną ciecz i rzeszę innych dziwnych substancji. Następnie mężni ludzie przetaczają tę ciecz do beczek, umieszczają na statkach, wlewają do rurociągów. Kierowcy cystern przewożą ją do punktów dystrybucji, gdzie składowana jest w podziemnych zbiornikach. Po wlaniu cieczy do pojazdu przez specjalny kranik oraz uiszczeniu opłaty nabywamy możliwość przemieszczania się z prędkością stu kilkunastu kilometrów na godzinę po rozwleczonych przez kontynenty pasach czarnej substancji, która – jak się cudownie składa – również wykonana jest z prehistorycznego truchła. To wspaniałe i niewiarygodne! Sama wzmianka o takich możliwościach zmieniłaby stan skupienia średniowiecznego chłopa na ciekły bądź gazowy. Eksplodowana regularnie w komorze silnika ciecz napędza rząd wałków, a te za pomocą innych niezwykłych wynalazków poruszają kołami wozu. Koła niosą budę. Wystarczy kilka litrów benzyny, by przesunąć tysiąc kilogramów o setkę kilometrów. Wszystko to jest magiczne i budzi zdrowe zaciekawienie setek milionów, jeśli nie miliardów ludzi. Większość z nich chciałaby mieć samochód, a w bogatych krajach, takich jak Polska, nawet większość z nas może sobie na jakiś pojazd pozwolić. Ceny wehikułu posiadającego sprawny silnik, fotel i koła zaczynają się od kilkuset złotych. W kilka godzin od zakupu auta w Wyszkowie możemy znaleźć się Szczecinie. Warto jechać samochodem tylko po to, by doświadczyć zwycięstwa myśli ludzkiej nad rozgardiaszem dzikiej i nieożywionej przyrody. Skroplony materiał biologiczny zostaje w silniku przetworzony w jakże życiodajny dwutlenek węgla, który uchodzi następnie rurą wydechową do atmosfery. Tam przyczynia się do zmian klimatycznych, pomaga roztopić lodowce, a gatunki inwazyjne wspiera w podboju nowych ziem. Dzieje się! Co więcej, wraz z innymi godnymi uwagi obywatelkami tablicy Mendelejewa trafia do naszych płuc, gdzie wywołuje miły dla ucha chrobot i kaszel. To niechybne sygnały, że samochód jeździ i ma się dobrze. Cieszy widok przedszkolnej wycieczki, która z mostu nad autostradą macha kierowcom. My też was kochamy! Obecność samochodów spalinowych oznacza wzrost przypadków astmy i chorób płuc w okolicy. To na dłuższą metę oznacza wzrost zapotrzebowania na pulmonologów oraz wzrost znaczenia tej wartościowej już specjalizacji medycznej. Marszałek Sejmu V kadencji Ludwik Dorn zasłynął frazą: „Pokaż lekarzu, co masz w garażu”. Zwrócił tym uwagę na dużą liczbę i wysoką wartość aut posiadanych przez absolwentów medycyny. Umiłowanie przez lekarzy transportu samochodowego przysparza im pacjentów, a kaszlący pacjenci przysparzają im pieniędzy na zakup kolejnych pojazdów. Poruszając się samochodem, wspieramy zatem służbę zdrowia, wiecznie przecież łaknącą dofinansowania. Kto by pomyślał! Życie obfituje w takie interesujące sprzeczności. Nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens. Samochodów jest w Polsce 24 miliony, a przeciętny spośród nich przejeżdża rocznie 8600 kilometrów. Daje to 24 kilometry dziennie, czyli jeden na godzinę. Wyobraźmy sobie dwadzieścia kilka milionów samochodów poruszających się nieustannie jeden kilometr na godzinę. Niezwykle ciekawy obraz, ale nieprawdziwy, bo przez ogromną większość czasu samochody stoją w miejscu. Przeciętny samochód porusza się dziennie dwie godziny, a przez dwadzieścia dwie zajmuje miejsce na poboczu. Jeśli samochód za długo stoi, eksperci radzą się nim przejechać, żeby rozruszać olej i koła. Opony odkształcają się od bezruchu, a olej spływa z silnika i naraża go na korozję. Jeśli masz samochód, którym nie jeździsz, jeźdź nim, żeby się nie popsuł. Warto jeździć dla możliwości jazdy. Jazdy wymaga również prawo: raz w roku należy przyjechać na stację kontroli pojazdów po pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym. Posiadanie auta to wielka odpowiedzialność i test naszej sumienności. Co więcej, obecność samochodów na ulicach zmniejsza liczbę pieszych. Hałas samochodowy i prędkie ruchy ciężkich obiektów odwodzą wrażliwe osoby od wychodzenia z domu. Brak przyjaznych interakcji i samotność przyczyniają się następnie do spadku nastroju, depresji i dalszego wycofania z sąsiedzkiego życia. Jeśli uważasz, że w twojej okolicy za dużo się dzieje, regularne podróże samochodem wokół osiedla mogą uspokoić sytuację. Przymocowanie do pojazdu przyczepki z banerem reklamowym dodatkowo obniży przyjemność przechodniów z przebywania na zewnątrz. Działania te mają znamiona socjotechniki, manipulacji zachowaniami ludzi przez użycie wyrafinowanych narzędzi technicznych. Często stosuje się narzędzia znacznie mniej wyrafinowane: w Polsce popularnym sposobem zmniejszania liczby pieszych jest uderzanie w nich samochodem. W 2015 roku z inicjatywy posła Macieja Banaszaka ograniczono prawo gmin do ustawiania fotoradarów i nakazano zlikwidować istniejące. W miejscach, gdzie dotąd stały, liczba wypadków wzrosła w następnych latach nawet o połowę, co pozwoliło odwrócić trend spadku liczby śmiertelnych katastrof w Polsce. Raport NIK z 2021 roku wskazuje, że nie dba się tu o bezpieczeństwo drogowe. Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego nie działa, 40% dróg jest w złym stanie, system kontroli technicznych pojazdów jest nieszczelny, a system radarowy CANARD jest niedofinansowany i niewłaściwie zarządzany. Czy to źle? Zależy dla kogo.
Mocnym argumentem na rzecz tego, że warto jeździć autem, jest fakt, że rzadko karze się kierowców za powodowanie kolizji i zabójstwa drogowe. Kary wymierzane są w zawieszeniu albo, na przykład, odbiera się prawo jazdy na rok. A po co komu prawo jazdy? Drogi są dla samochodów, a każdy pieszy, który na drogę wtargnie, sam jest sobie winny – zgodnie twierdzą funkcjonariusze policji i biegli sądowi. Ich moralnym punktem odniesienia jest epoka dinozaurów, która dała nam paliwa kopalne. Nawet jeśli nie umiemy jeździć, nic złego nam się nie stanie. Zadba o nas wymiar sprawiedliwości. A nawet jeśli powinie mu się toga, zadbają o nas najnowsze zdobycze techniki montowane w samochodach. Wyśrubowane wymogi bezpieczeństwa i rosnąca chętka klienta na wożenie brzucha sprawiają, że produkuje się auta większe i cięższe. Potężny silnik, poduszki bezpieczeństwa i wzmocniona rama zadbają, by nie stała się nam krzywda w przypadku kolizji z pieszym. Dobrze zaprojektowany zderzak i masa SUV-a pogruchoczą kości ewentualnego przeciwnika tak gruntownie, że nie zostanie nawet rysa na karoserii. Koszty napraw lakierniczych bywają naprawdę wysokie, więc dobrze wiedzieć, że auto dba o nas – gdy my dbamy o nie. Lepiej jechać autem, niż być pieszym. Pielgrzymka z Wyszkowa do Szczecina to 105 godzin ryzykowania zdrowia i życia. Samochodem pokonamy tę trasę w 6 godzin, a sieć stacji benzynowych z podziemnymi zbiornikami paliw uraczy nas kawą, kanapką, a nawet butelką piwa. Uczta dla ciała i ducha! A jak pojemy i popijemy, to tym bardziej nie będzie nam się chciało nigdzie chodzić pieszo.
Nie wiem, czy to dobrze.
Piotr Puldzian Płucienniczak – socjolog i artysta. Prowadzi wydawnictwo Dar Dobryszyc, wykłada badania artystyczne na ASP w Warszawie. Jeździ samochodem.