menu

Trudne pytanie: „Gdzie jest ołów?”. Nie chodzi o to, by wiedzieć, gdzie jest – i pójść tam – ale przeciwnie – unikać tych przeklętych lokacji. Z tego, co wiemy, niewiele dobrego wynika z kontaktu z ołowiem. Naołowione dzieci nie rosną, a mózgi źle im pracują. Zołowiony człowiek nie może jeść, spać, ledwo obracają mu się trybiki w organizmie. Obciążony toksycznym balastem schodzi pięć pięter niżej w tablicy Mendelejewa, po czym oddaje ducha.
Gdzie jest ołów? Może się wyduszać się z rury wydechowej. Od 2005 roku nie sposób dostać benzyny ołowiowej, co oznacza, że cztery piąte populacji kraju miały okazję się nią sztachnąć. Przy okazji związki ołowiu można było pobrać z pylących farb do malowania dróg albo dymu nikotynowego (zakaz palenia w miejscach publicznych od 2010). Smakosze celebrują ołów w herbacie. Ołowianych wodociągów nie buduje się od lat sześćdziesiątych XX wieku, ale nie znaczy to wcale, że wymieniono wszystkie istniejące. Dla przykładu w Głubczycach wciąż istnieje około dziesięciu kilometrów rur z ołowiu, ale badania mówią, że jest bezpiecznie. Szczęśliwie bądź nieszczęśliwie ogromny procent instalacji wodociągowych w Polsce powstał już w czasach, gdy wiedziano, w czym problem. Polska emituje jedną czwartą ołowiu w Unii Europejskiej, więc może nie do końca wiedziano w czym. Może warto unikać Polski? Wszystko zależy od naszego nastawienia do biologicznej egzystencji.
Zwróćmy też uwagę, że przeciętny funkcjonariusz polskiej policji posiada pistolet Walther P-99 z dodatkowym magazynkiem. Jeden magazynek zawiera 11 pocisków .40 S&W, z których każdy waży 11,5 grama. Oznacza to, że policjant jest ustawowo wyposażony w około ćwierć kilograma ołowiu. Zależy nam, żeby ten ładunek pozostał w ładownicy.
To są wszystko drobne wartości. Ołów występuje przede wszystkim w ziemi i jest w niej go niemało (jakieś dwa miliardy ton), a od Ziemi jako takiej nie jest łatwo się oddalić. Jednak już informacja, że największe złoża znajdują się w Australii, Chinach i Rosji, pozwala rozsądnie planować wakacyjne podróże. Przeciętna planeta zawiera odpowiednie złoża rud ołowiu i można sobie wyobrazić, że będą się rozkładać na globie w miarę równomiernie: trochę więcej tu, trochę mniej tam, wzdłuż jakichś płyt tektonicznych czy innych podziemnych cieków. Tak to przynajmniej wygląda na planecie nietkniętej istotną aktywnością. Jasne, i u nas wciąż ogromna większość ołowiu spoczywa tam, gdzie go Pan Bóg zostawił: w złożach galeny. Wraz z rozwojem przemysłu i masową produkcją towaru cząsteczki ołowiu przedostały się jednak w niezliczone inne miejsca, w tym nasze układy krążenia, a następnie z deszczem bądź kanalizacją spłynęły do rzek, a z rzekami do mórz. Planetę, na której istniała cywilizacja przemysłowa, od planety w stanie fabrycznym (przedprzemysłowym) odróżnia wykładzina ołowiowa na dnie oceanu.Ołowiu jest też nienaturalnie dużo w miejscach bitew. Dla przykładu, w trakcie bitwy o Berlin w 1945 Sowieci odpalali w ciągu pół godziny pięćset tysięcy pocisków artyleryjskich. Większość niczego nie trafiła. Podobnej taktyki używają dziś raszyści w Donbasie. Wiemy z dużą pewnością, że nie jest to działanie skuteczne w żadnym sensie, robi tylko dużo syfu. Niestety, wciąż znajdują się chętni na nie.

Piotr Puldzian Płucienniczak:
Gdzie jest ołów?, z cyklu:
Czego nie wiemy, 2022

Czy doczekamy czasów cywilizacji bezołowiowej? Nie wiadomo.

Piotr Puldzian Płucienniczak – socjolog i artysta. Prowadzi wydawnictwo Dar Dobryszyc, wykłada badania artystyczne na ASP w Warszawie.

 

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności