menu

Nowy rok, nowi my, nowa sztuka w Polsce. Już nie będzie „tylko gorzej”, teraz będzie super! Już jest super, a co może być bardziej super w roku ZOZI niż morsowanie, chyba tylko morsowanie ze sztuką.
Aleksander Hudzik

Wyobraź sobie, co może dać ci kąpiel w lodowatym przeręblu, gdy na zewnątrz chłód, Bestia ze Wschodu rozprawia się bezlitośnie z tymi, którzy już niemal uwierzyli, że tu nigdy nie będzie zimy. Bestia daje nadzieję tym, którzy chcą wierzyć, że na świecie nic się nie zmienia. Ale ty przecież nie patrzysz na innych. Wbrew rozsądkowi zdejmujesz ubranie, kurtka ląduje na zmarzniętej ziemi, stopy wtapiają się w śnieg. Jeszcze tylko krok i będziesz, i jesteś w wodzie. Kolejny i zimno mrozi ci nogi do kolan. Organizm się buntuje, wysyła sygnał ostrzegawczy, że boli, że zawracaj na brzeg, bo ci się zaraz organizm zdecentralizuje. Ale jeszcze jeden krok i to wszystko jest już za tobą, ciało jak nie wyłączany od miesięcy laptop nagle zamyka wszystkie karty, zapisuje wszystkie pliki i wciska przycisk reset! Schodzisz pod lód, ból to tylko chwila, kości trzeszczą: „tego potrzebowałyśmy”, skóra wypluwa toksyny, ty i twoje ciało jesteście wolni, czyści. Chrzest zimnej wody, totalne zanurzenie!

Na moment zatrzymaj głowę pod wodą, otwórz oczy i rozejrzyj się wokół. Jest super, ale byłoby przecież lepiej, gdybyś w mętnej wodzie mógł dostrzec to, co ci najbliższe, przecież dobrymi doświadczeniami trzeba się dzielić. Pomyśl, gdyby w tej chwili mroźnej epifanii mogła ci towarzyszyć sztuka, czysta i bez skazy, krystaliczna jak lód.

Ciężarówki już parkują na nabrzeżu, z kufrów na piach wyciąga się kolekcje zamków, muzeów i pałaców. CSW i Zachęta, Muzeum w Sopocie i w Tarnowie, wszyscy w jednym miejscu. Nadzór nad morsowaniem sztuki przejmuje znany polski radiowiec. Głos mu nie drży, choć sam siedzi w wodzie po pas. – Zapraszamy po kolei! – krzyczy, gdy w kolejkę do morsowania wcina się ktoś z Lublina. Morsowanie zawsze zaczyna się od serca, od środka. Więc pod wodą ląduje Palma. Tylko czubek jej sterczy znad tafli, ale strażak na pontonie dopycha niesforne liście. – Jest okej?! – krzyczy prowadzący. Jest super.

Poczekajcie na najlepsze, bo zanim w mroźnej wodzie wylądują fotografie Zofii Rydet, to na dnie jeziora rozściela się właśnie panorama obrazów, tych największych. Szachownice Winiarskich i kręgi Fangorów w arktycznej tonacji, abstrakcja jest wreszcie czysta jak intencje twórców. Pod wodą jest już sala Matejkowska, w wodzie piorą się tkaniny Abakanowicz, rdza odpada od stalowych prętów instalacji Roberta Kuśmirowskiego! Przegrani są tylko ci, którzy lepili rzeźby ze styropianu, bo sztuczne tworzywa nijak nie chcą się topić.

Przez ten moment świat jest piękny, jak w Podwodnym życiu ze Stevem Zissou, tylko bez łodzi podwodnej i Billa Murraya, ale za to z nabrzeżną strażą, która sprawdza, czy sztuka ma się pod wodą dobrze. Ochłodzi to dyskusje, stonuje nastroje, zamrozi niepotrzebne tematy. Komisja jest już na brzegu, sztuka w wodzie. Ile tam jeszcze wytrzyma? Jeszcze chwilę, pięć minut, może dłużej, a jeśli to się uda, to już wszystko jest możliwe, wtedy już tylko niebo, a w tym przypadku dno, jest granicą.

 

ALEK HUDZIK

pisze o sztuce na FB i o kulturze w „Newsweeku”. Czasem też do innych
gazet. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności