menu

Zwróciliście kiedyś uwagę – powiedziała Ania, przeżuwając kawałek kotleta pożarskiego – że język polski nie dopuszcza do głosu podmiotów rodzaju nijakiego w czasie przeszłym? Dziecko, na przykład, nie może powiedzieć ze środka swojej dziecięcości: głodno byłom. Chrupki zjadłom. Nawet jeśli ma, dajmy na to, trzy lata, to nie może konstruować swojej pamięci i tożsamości na fundamencie realnej dziecięcości, lecz od razu na fantomowej, przyszłej męskości lub kobiecości. Zamiast rozpoznawać swoje realne doświadczenia, musi stosować płciową teleologię. Chyba, że zechce milczeć o przeszłości, wtedy w porządku.

Ten język krainy nijakiej brzmi jak śląska gwara, powiedział Marcin. Ciekawe by to zresztą było miejsce, tylko z nijakich rzeczy złożone. Istniałoby życie (n.), ale jego reprodukcja dokonywałaby się bez udziału mężczyzn (m.) i kobiet (ż.). Przywilej istnienia miałyby wyłącznie dzieci, które przemierzałyby nijaką krainę dzięki rozbudowanej sieci metra (n.), bez pomocy samochodów (m.) i rowerów (m.). Świeciłoby słońce (n.), ale nie byłoby księżyca (m.), więc – całkiem logiczne – nie było ani dnia (m.) ani nocy (ż.). Byłoby wino (n.) i piwo (n.), ale bez alkoholu (m.). Alkohol zostałby zamknięty w granicach rzeczywistości męskiej, razem z narkotykami (m.) i papierosami (m.). Występowałby jednak wyłącznie w formie szampana (m.), bo wódka (ż.) – powiedziała Ania – to już przecież u nas. Również wyłącznie u nas: książki, gry, muzyka, sztuki wizualne. Kultura ogólnie. Telewizja. Wszystko to jest żet. Zostawiamy wam za to, bez żalu, internet (m.) i blogi (m.). A jeśli myślicie o odebraniu nam kultury, to pamiętajcie, że to my władamy wojną (ż.). Dysponujemy piechotą, kawalerią, artylerią i nawet – marynarką.

A do kogo w takim razie należy biuro (n.) ? – zapytałem. No – powiedziała Ania – skoro należy do neutralnej krainy, to muszą je zasiedlać wyłącznie istoty nijakie, które w konsekwencji swojego nijakiego statusu nigdy nie będą w stanie przemówić własnym głosem o swojej biurowej przeszłości. Gdy wybija godzina, rozbiegają się pospiesznie do domów, gdzie są zmuszone milczeć o tym, co im się przydarzyło w przerwie na lunch. Pozostaje wyłącznie mówienie o przyszłości: projekty, awanse, obiecane podwyżki. Nie ma zdjęć i nie ma pamięci. Jedna instytucja upada, dwie się łączą, trzecia przejmuje, wyburza i rozbudowuje. Przetrwa tylko to, co wpadnie za szafę.

JAKUB ZGIERSKI
kulturoznawca. Pisze artykuły o literaturze, redaguje książki o sztuce i organizuje wydarzenia filmowe.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności