
Witam was po wakacyjnej przerwie, drodzy czytelnicy. To było ciężkie lato.
Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach
MARTA KRÓLAK
Witam was po wakacyjnej przerwie, drodzy czytelnicy. To było ciężkie lato. Wielu z was pewnie spędziło część pierwszą na protestach, a drugą, tak jak ja, na plaży. Wakacje oczywiście obfitują w czas wolny, i choć dla wielu z was pewnie oznacza to wyczekiwany cały rok odpoczynek, dla osoby w depresji to najgorsze, co może się przytrafić. Nadmiar wolnego czasu z jednej strony paraliżuje, bo przecież to oczywiste, że na wakacjach robi się nic, a z drugiej strony stres osiąga najwyższe poziomy – wakacje przecież zaraz się skończą, trzeba je więc jak najlepiej wykorzystać.
W procesie relaksu przeżyłam kolejno stany błogości, spięcia, rozpaczy, złości, nudy i ulgi, że wymarzone wakacje w końcu się skończyły i mogę wrócić do pracy, w której będę marzyć o urlopie. Po raz kolejny okres wakacyjny pozostawił mnie z refleksją, że umiar jest cnotą, a nadmiar nosi znamiona zaburzenia psychicznego.
We wrześniu zaczyna się nowy sezon artystyczny, przygotujcie się więc na to, że lada moment galerie i muzea zbombardują was jesienną ofertą. Na samą myśl o tych wszystkich wystawach, na które nie zdążę, przechodzą mnie ciarki. Jeśli macie tak jak ja, na pewno zadajecie sobie wciąż to pytanie: jak nawigować w nadmiarze, nadprodukcji i akumulacji? Skąd mam wiedzieć, czy spodoba mi się wystawa, na którą się wybieram? Nad czym warto się pochylić, bez ryzyka dla zdrowia psychicznego?
Interesującą metaforą nurzania się w uniwersum obfitość jest praca Tomasza Mroza, którą jeszcze w wakacje widziałam na wystawie pod tytułem Pomniki w Piktogramie. W tej galerii często trafiam na rzeczy, których nie rozumiem. W mojej sytuacji to akurat nie jest wskazane, ale kiedy mam lepszy dzień, coś mi podpowiada, że jednak chcę w tym uczestniczyć. Film Tomasza Mroza, w którym artysta głową drąży wielką glinianą breję, to wielka metafora artits’s block, writers’s block i temu podobnych blocks, przez osoby z depresją doświadczanych szczególnie dotkliwe. A jednak pod tym prostym obrazem i pozornie oczywistym przekazem dostrzegłam jedną ze strategii nawigowania w nadmiarze – metoda na główkę, może trochę głupio, ale jednak zdecydowanie. I wytrwale. Nie cierpiał nigdy ten, komu obcy jest dźwięk głuchego uderzania głową w materię nieożywioną i obleśnego ciamkania metaforycznego błota, w którym się coraz głębiej grzęźnie, mimo dobrych intencji. Warto także odnotować, że oszczędny w formie film subtelnie polemizuje z pstrokacizną i efekciarstwem dzisiejszej artystycznej nadprodukcji. Rozmyślając nad pracą Mroza, zastanawiałam się nad nurtującym mnie od lat pytaniem: jak chodzić po wystawach i nie zwariować?
Przede wszystkim zastanów się, co cię interesuje. To pierwsze kryterium jest kluczowe dla lawirowania w nadmiarze. Jeśli interesuje cię malarstwo, nie idź na performans, bo poczujesz się jeszcze gorzej. Jeśli interesuje cię wszystko, zastosuj kryterium nastroju – tak, jakbyś wybierał się do kina. Masz ochotę na komedię, horror czy romans? Komedia najprawdopodobniej spotka cię w mniej popularnej, prywatnej galerii czy tak zwanym project space, dla romantyków poleca się instytucje państwowe posiadające liczne zbiory sztuki dawnej, a w nich portrety dobrze urodzonych panien, na horror zaś podobno najlepiej do Krakowa. Następnie wybieraj z bogatej oferty konkursów, retrospektyw, Warsaw Gallery Weekend, wystaw grupowych, przedstawień i akcji. Gdy już zdecydujesz, obróć się trzy razy, spluń przez lewe ramię, pod nosem zaklinaj rzeczywistość, powtarzając: sabaraki, sabaraki, sabaraki, i zastanów się, czy na pewno chcesz iść tam, dokąd idziesz, i czy nie lepiej jednak zastosować metodę „wycofywania”, udawać, że artworld nie istnieje, zanim spotka cię to samo, co Tomasza Mroza.
Bardzo możliwe, że gdy będziecie próbowali rozmawiać z kimkolwiek o sztuce współczesnej, którą właśnie obejrzeliście, zostaniecie wyśmiani. Poczujecie się wtedy jak osoba dotknięta depresją, wymyśloną chorobą, której symptomów doświadcza każdy człowiek na świecie, zanim weźmie się w garść. Nie lękajcie się jednak. Zaręczam, że warto się przełamać, a jeśli dopisuje wam odwaga, to pójdźcie nawet tam, gdzie prawdopodobnie nie spotka was nic ciekawego. Gdy piszę ten odcinek art-terapii, w warszawskiej Zachęcie trwa wystawa konkursowa Spojrzenia 2017 – w kuluarach od lat funkcjonuje jako synonim obciachu, a jednak tegoroczna edycja jest zaskakująca.
Chcecie porozmawiać o nadmiarze? Proszę bardzo – oto na koszt światowego konglomeratu piątka młodych artystów realizuje prace krytykujące władzę, hegemonię, dyktaturę pieniądza, nierówności i tak dalej. Brzmi jak choroba psychiczna albo najlepszy żart na świecie! A jednak to prawda! Przecieram oczy ze zdumienia na widok przeestetyzowanych uniformów dla anarchistów Łukasza Surowca, które jednocześnie mogłyby stanowić kompletną garderobę osoby, która już nie chodzi do Planu B, a gdy oglądam film Przemka Branasa, wzruszam się i robi mi się gorąco.
Zestawienie prawdziwej i symbolicznej przemocy w filmie-performansie Branasa reprezentuje kolejną strategię nawigacji w nadmiarze – totalne zanurzenie. Ze wszystkich postrzelonych osobowości występujących w filmie dla sztuki ranny na serio został tylko autor, odgrywający słynną akcje Chrisa Burdena Shoot. Przemysław „Żywa Tarcza” Branas zaprezentował inteligentny komentarz do wakacyjnej podniety obroną demokracji, letnich strategii oporu i kompromisów zawieranych na najwyższych szczeblach. Co mają ze sobą wspólnego powidok symbolicznej sceny zamachu na rosyjskiego ambasadora, śmierć Gabriela Narutowicza i sztuka współczesna? Wszystko. Nie sposób już przeprowadzić podziału między życiem, fikcją i sceną. Film Branasa skwituję słowami słynnego profesora i specjalisty od UFO, doktora Everetta V. Scotta: „Ah! We’ve got to get out of this trap […] Or else my mind may well snap, and my life will be lived for the thrills”. Branas skwituje swój film słowami: „Jest bardzo fajnie. Nie narzekam, bo i po co? Poznałem dużo wspaniałych ludzi i mam nadzieję, że poznam ich jeszcze więcej”.
MARTA KRÓLAK
absolwentka Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Współpracowniczka NN6T.