Zielonym do góry
Anna Cymer dla NN6T
Zielone ściany i wertykalne ogrody są jednym z najmodniejszych gadżetów stosowanych we współczesnej architekturze. Inwestorzy dopłacają za porośnięte liśćmi ściany w holach biurowców, a deweloperzy doliczają do ceny mieszkania koszt takiego naściennego ogródka na nowym osiedlu. Wertykalna zieleń jest dla inwestorów cenna, bo można ją reklamować jako gest „ekologiczny”, a zarazem nie zajmuje cennej powierzchni działki. Ostatnio jednak coraz więcej uwagi zaczęliśmy zwracać na prawdziwą zieleń, która według własnych reguł i w naturalny sposób zaczęła integrować się z architekturą. Po tym jak w Krakowie weszła w życie regulująca obecność reklam w przestrzeni miasta tzw. uchwała krajobrazowa, widowiskowy, brutalistyczny gmach Hotelu Forum przestał pełnić rolę stojaka na reklamy (którym był od kilkunastu co najmniej lat). Po zdjęciu z niego kolosalnych bilbordów okazało się, że kolejne uskokowo ukształtowane kondygnacje gmachu zamieniły się w „wiszące ogrody”. W masywnej, betonowej strukturze budynku przez lata rośliny znalazły swoje miejsce i zaczęły anektować opuszczone przez ludzi tereny. Podobnych przykładów ekspansji zieleni można znaleźć więcej – wystarczy, aby na jakiś czas człowiek przestał użytkować jakiś obiekt, a rośliny chętnie się do niego wprowadzają. Wystarczy przypomnieć sobie drzewa rosnące na balkonach opuszczonych kamienic czy bluszcz wypełniający zaniedbane pawilony i budki. A gdyby tak zamiast starannie zaprojektowanych, kosztownych, wymagających pielęgnacji i podlewania wertykalnych ogrodów pozwolić w naturalny sposób roślinom integrować się także z użytkowanymi budowlami?