menu

Solpol a sprawa miejska

Solpol, fot. Marcin Wojdak / Cosmoderna

Adam Przywara dla NN6T

Minęła już prawie dekada, od kiedy na rynku wydawniczym ukazała się antologia pt. Postmodernizm polski pod redakcją Lidii Klein i Alicji Gzowskiej. Publikacja ta, wskazująca na kulturową i artystyczną wartość architektury lat 90., znacznie wyprzedziła debatę publiczną, która niechybnie musiała nadejść i która rozlała się po internecie w ostatnich miesiącach. Po rozbiórce najważniejszych przykładów modernizmu socjalistycznej Polski na początku XXI wieku (np. Supersam) widmo wyburzeń zaczęło krążyć nad ikonami architektury kapitalizmu, m.in. nad wrocławskim Solpolem wzniesionym w 1992 według projektu Wojciecha Jarząbka. Firma Polsat Nieruchomości, należąca do mecenasa budynku Zygmunta Solorza, wniosła o pozwolenie na wyburzenie swojego budynku w kwietniu 2021. Wrocławski magistrat wydał wyrok 2 sierpnia, opierając się m.in. na decyzji Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z maja 2020 roku o niewpisaniu Solpolu do rejestru zabytków. Sprawa wywołała ogromne poruszenie w sieci, a także protesty pod samym budynkiem. Na Instagramie rozgłos sprawie dał profil @Solpolposting, a na Facebooku wartościowy głos w sprawie zabrali m.in architekt Kuba Snopek i poseł Franek Starczewski. Jednak głosy te, niepoparte zaangażowaniem ze strony państwa czy magistratu, mają nikłe szanse w starciu z siłą polsatowskiego kapitału. Wygląda na to, że miejska polityka tego ostatniego ma wzgląd tylko na jedną wartość: wartość rynkową gruntów i zyski z zabudowy. Tym bardziej jednak walka o nasze wspólne dziedzictwo architektoniczne jest nam dziś tak bardzo potrzebna, bo dopiero w tej walce okazuje się, że nie dotyczy ona budynków, jako „ładnych towarów” czy wartościowych obiektów (choć nie można odmówić Solpolowi tego statusu), ale prawa do miasta i kształtowania jego przestrzeni.

Solpol, fot. Marcin Wojdak / Cosmoderna

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności