
Makkabi to międzywojenny krój, który wykorzystywany był w dwóch warszawskich drukarniach (W. Spiegelsteina i drukarni Rekord). Zestaw znaków oryginału obejmował jedynie wersaliki (wielkie litery) w dużej punktacji i był na tyle ograniczony, że niektóre litery występujące w składzie musiały być zastępowane literami z innych krojów. Pierwotnie krój występował w formie drewnianej czcionki. Stosowano go przede wszystkim w afiszach sportowych, które zachęcały do udziału w meczach piłkarskich klubu Makabi – Żydowskiego Towarzystwa Gimnastyczno-Sportowego. Krój ten znany jest z okładek książek Szczepana Twardocha („Król”, „Królestwo”), zaprojektowanych przez Rafała Kucharczuka. Równolegle do okładek powstawała też pierwsza wersja cyfrowego kroju Makkabi, autorstwa Filipa Tofila. Do publikacji na stronie afiszujsie.art krój Filipa przygotowała Ania Wieluńska.

Filip Tofil urodził się w Warszawie w 1984 roku. Jest dyrektorem artystycznym, projektantem, badaczem, koordynatorem oraz inicjatorem działań związanych z kulturą wizualną. W 2008 roku założył interdyscyplinarne biuro projektowe Syfon Studio. W latach 2017–2022 Filip pełnił funkcję członka zarządu Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej (STGU).
Jako reprezentant Stowarzyszenia brał udział w konsultacjach nad Ustawą o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz Ustawą o uprawnieniach artysty zawodowego. Wspierał również kompleksowe procesy brandingowe dla instytucji publicznych oraz reprezentował Stowarzyszenie przed Międzynarodową Radą Projektowania ico-D. W 2018 roku, wspólnie z Mateuszem Machalskim, stworzył projekt Przyjazne Spotkania Grafików (KSPG). Dodatkowo, przez pięć lat pracował jako kurator i koordynator konkursu Projekt Roku STGU.
Filip wykorzystywał swoją wiedzę i doświadczenie, pełniąc rolę członka jury konkursach projektowych, takich jak Narodowa Nagroda za Design w Słowacji, EBGA, Greek Graphic Design & Illustration Awards, Polish Graphic Design Awards, Graduation Projects, AMS Poster Gallery oraz AGRAFA International Student Graphic Design Competition. Aktywnie uczestniczył również w licznych projektach i działaniach skupiających się na grafice użytkowej, przestrzeni publicznej i etyce w projektowaniu, w tym Re-design (dla Traffic Design) oraz PLAKATATAK (dla Goethe-Institut).
Filip jest stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz stypendium Młoda Polska 2018. Jego projekty były wielokrotnie doceniane i nagradzane konkursach takich jak European Design Awards, Hiibrand, Indigo Design Award, Bienal del Cartel Bolivia BICeBé, AMS Poster Gallery, Projekt Roku STGU, i innych. Projekt Archiwum Protestów Publicznych zdobył Grand Prix (Projekt Roku) podczas Polish Graphic Design Awards w 2020 roku. Prace Filipa były publikowane w wielu renomowanych magazynach, takich jak 2+3D, Monocle Magazine, Slanted Magazine oraz IdN Magazine. Jego prace były również wielokrotnie prezentowane w Print Control, Best Printed Matter from Poland. Osiągnięcia Filipa zostały docenione przez liczne blogi internetowe, w tym Mindsparkle Mag, It’s Nice That, Designer Daily, Waaterkant oraz Shillington Design Blog. Został zaproszony do prezentacji swoich projektów na wystawach zarówno w Polsce, jak i za granicą. Do najważniejszych wystaw należą m.in. WARS / ZAWA (w ramach Torino Graphic Days 03), Bienal del Cartel Bolivia BICeBé (indywidualna wystawa Syfon Studio w La Paz), Save or Delete (w ramach Jerusalem Design Week) oraz Designing Polska, design w Polsce (w ramach The London Design Festival).
Filip jest ojcem Matyldy.
Ania Wieluńska – projektantka graficzna, typografka, projektantka krojów pisma. Absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (dyplom obroniony z wyróżnieniem Rektorskim). Obecnie doktorantka oraz prowadząca pracownię projektowania krojów pisma i pracownię podstaw projektowania graficznego na macierzystym wydziale. Wielokrotna stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za wybitne osiągnięcia. Laureatka stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego dla wybitnych młodych naukowców. Laureatka stypendium im. Beatrice Warde, ufundowanego przez firmę Monotype oraz Type Directors Club w Nowym Jorku. Autorka projektu „Lazarus” oraz współautorka takich projektów jak „Bona Nova”, „Brygada 1916” (kroje opublikowane na platformie Google Fonts).

Agnieszka Kowalska: Jaka jest historia waszego fontu Makkabi (przez dwa „k”)?
FILIP TOFIL: To był ten moment, w którym powstawał sewis Polona. Wszyscy tam zanurkowaliśmy, ciekawi tych historycznych materiałów. Mi rozwaliły głowę przedwojenne plakaty piłkarskie – proste, z widocznymi błędami, przewężeniami, odbijane z drewnianych czcionek. Robione były przecież na szybko i miały bardzo krótki żywot na murach Warszawy. Autor tych liter kroju Makabi nie jest znany, może był to po prostu któryś z pracowników odlewni.
Zachwyciłem się nimi, ale byłem wówczas amatorem, jeśli chodzi o tworzenie krojów pism. Zacząłem je po prostu odrysowywać i poprosiłem o pomoc Anię Wieluńską, która wiedziała jak to profesjonalnie rozwinąć. Trzeba było podjąć decyzję, czy wiernie oddajemy te litery, czy jednak jakoś to standaryzujemy i robimy to tak, jak się dzisiaj robi kroje pisma. I gdy tak ustandaryzowałem ten krój na próbę to stracił cały swój urok, smród tych czasów. Więc dorabiając kolejne litery udawałem te nierówności.
Czułem się jak ryba w wodzie, jak dziecko szczęśliwy, robiąc to pomiędzy komercyjnymi zleceniami. Bo robiłem coś dla siebie.

źródło: Polona
To Makkabi pojawia się na okładce bestsellerowej książki Król Szczepana Twardocha, opowiadającej o przedwojennej żydowskiej Warszawie?
Niestety nie. Zaprojektował je Rafał Kucharczuk, nie wiedząc, że my już równocześnie pracowaliśmy nad tym fontem. Trochę zawód był i pytanie po co dalej ten font rozwijać jeśli już ktoś inny użył go na taką skalę. Ale plus tej sytuacji jest taki, że poznałem dzięki niej Rafała, polubiliśmy się i pracowaliśmy później kilkakrotnie razem.

Kiedy patrzysz na ten krój, to myślisz: tak, to jest warszawski charakter pisma? Warszawa ma coś takiego?
Jestem z frakcji romantycznego myślenia o designie, która lubi znajdować taki charakterystyczny smród miejsca. Coś, co jest niewyrażalne, zbudowane z tak wielu czynników, ale jednak mówi, że to jest stąd. Byłem w wielu miastach, które miały ten smród swój: Paryż, Londyn, Berlin. I Warszawa ma ten swój burdel, rzeczy niedorobione, nieskończone, niewykonane precyzyjnie, nie zamknięte w swojej formie. I to może być paradoksalnie naszym atutem.
90 procent polskich projektantów jara się Ludovikiem Ballandem, twórcą identyfikacji Muzeum Sztuki Nowoczesnej, który właśnie na szybko chciał uchwycić tę warszawskość. Przyjechał pewnie, popatrzył trochę na polskie znaki drogowe, na neon Warszawa Śródmieście na pawilonie stacji – to widzę w jego projekcie.
Na co jeszcze zwracają u nas uwagę projektanci z innych krajów?
Mój ojciec opowiadał taką anegdotę, że gdy w PRL-u odwiedzali Warszawę topowi holenderscy projektanci, to biegli do sklepów i fotografowali paczki mąki na tych pustych półkach. Jarali się tym surowym papierem z odbitymi na nim prostymi literami. Teraz to wraca, ten minimalizm.
Szwajcarscy projektanci powiedzieli mi, że w czasach sztucznej inteligencji i takiego ich racjonalnego projektowania, że oni szukają błędu. U nas z pewnością go znajdują.

Dla mnie Makkabi jest bardzo warszawskie. Po książce, serialu i spektaklu Król już zawsze będzie mi się kojarzyć z żydowską Warszawą. Tą, która nie jest powszechnie znana, tą bardziej świecką, codzienną, uliczną. Natykałam się też wielokrotnie na tę estetykę przygotowując wystawę o latach 20. i 30. na linii otwockiej. Afisze zapraszające na potańcówki w żydowskich letniskach wyglądały bardzo podobnie.
Raper Tede powiedział kiedyś mądre słowa (tak, słuchałem kiedyś rapu), że dobry utwór to jest taki, że gdy go słuchasz pierwszy raz, to dostrzegasz pewne rzeczy, a jak szukasz drugi i trzeci – kolejne. Jest w nim zawartych tyle ciekawych spojrzeń, że ci się nie nudzi. I to Makabi było dla mnie czymś takim, taką cebulką wielowarstwową. Był w nim przedwojenny klimat, świat żydowskiego sportu, o którym nie miałem pojęcia. Teraz, gdy działa muzeum POLIN, wiemy znacznie więcej o złożoności żydowskiej kultury na terenach Polski. Wtedy była to dla mnie nowość. Dowiedziałem się, że mój dziadek na Nowolipkach biegał z żydowskimi dzieciakami, jak był mały. Zadziałało to na wielu poziomach. Za to lubię projektowanie, że popycha nas w tak różne rejony.
Czy litery mogą twoim zdaniem zmieniać miasto?
Na pewno. Przychodzi mi od razu na myśl litera W – całe miasto jest w różnych jej wariantach w czasie rocznicy Powstania Warszawskiego. Na pewno bardzo wpłynęła na przestrzeń publiczną Warszawy litera M, jak Metro. Powstały nawet wiaty stacji w kształcie tej litery. Takie trochę jak z Batmana. Cieszę się, że odważne logo Muzeum Narodowego zaistniało tak wyraźnie na elewacji budynku. Dodało odwagi innym dużym instytucjom. Jest też słynne L w kółeczku – bardzo warszawska litera. No i graffiti, będąc młodym fanem rapu bardzo się tymi tagami i obrazami na murach jarałem.
Z mojej młodości pamiętam też litery, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie – FSO. Polskie bardzo, a jednocześnie warszawskie. Kojarzą mi się z młodym kapitalizmem – nowoczesne, dynamicznie przechylone. Jak Star Trek niemalże. Wtedy zadawałem sobie pytanie, jak pokazywać przyszłość, tę nową rzeczywistość, inną niż naszych rodziców. Zastanawiałem się, co tu u nas będzie, jak na przykład szyldy będą wyglądały za 10 lat. I FSO było mocną propozycją w tym czasie.
A napis Złote Tarasy?! Czyż nie zmienił Warszawy? Do dzisiaj za każdym razem jak go widzę to mnie boli, czuję, że te ostre dzióbki się we mnie wbijają.
Zrobiliśmy ostatnio kampanię profrekwencyjną i okazało się, że młodzi poszli do wyborów. Cy to nasza zasługa? Raczej nie, ale wizualny komunikat może mieć duże znaczenie w takich historycznych momentach.

WYBRANA BIBLIOGRAFIA:
O Syfon Studio na Culture.pl
Syfon Studio: Twórzcie rzeczy, których NIE MA – wywiad dla AD MONKEY – 2005
Syfon Studio. Uparci artyści robią biznes – wywiad dla tygodnika Smart Biznes, 2.07.2013
O projekcie Idę na #wybo23!