
Cyrulik to jeden z krojów zaprojektowanych w ramach projektu Warszawskie Kroje. Dostępny w czterech wariantach stylistycznych, na bezpłatnej licencji. Inspirowany krojem Cyklop oraz liternictwem nagłówkowym tygodnika „Cyrulik Warszawski” wydawanego między 1926 a 1934 rokiem. Mottem gazety było Śmiejmy się! Kto wie, czy świat potrwa jeszcze dwa tygodnie. Krój Cyklop powstał w latach 20. XX wieku w warszawskiej odlewni Idźkowski i S-ka.

Maciej Połczyński – absolwent Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Warszawie. Projektant komunikacji wizualnej. Od 2018 roku prowadzi wydawnictwo krojów pisma Le Laïc:Type Foundry. Urodzony w 1994 roku. Przyjezdny.

Jakie warszawskie litery Cię inspirują, na jakie zwracasz uwagę spacerując po mieście?
Maciej Połczyński: Nie mam fiksacji literniczo-projektowej. Tu za dużo, tam za mało, krzywo, brzydko, ja bym lepiej. Miasto to niezwykle tętniąca tkanka. Tygiel sam w sobie. Spacerując zwracam uwagę na bardzo różne rzeczy, w zależności od nastroju lub towarzyszącej mi muzyki. Przez pewien czas z ciekawością obserwowałem graffiti oraz wszelkie oznaki szablonowych interwencji. Zerkam na szyldy, na modę i plakaty, ogłoszenia. Jest coś niezwykle podstawowego w plakacie, który pojawia się na mieście.
Czasami patrzę na tabliczki z nazwami ulic, bo mój umysł ich nie jest w stanie przyswoić.
Czy litery mogą zmieniać miasto?
Może mogą.
Neony nocą!
Świeżo malowana ławka? Nie siadać.
Na co zwracają uwagę w Warszawie przyjezdni?
Myślę, że Warszawa jest niezwykle dziwnym miastem z perspektywy architektury, zabudowy i estetyki. Z poziomu spacerowicza przytłacza ją nadmiernie duża ilości metalowych słupków, źle zaparkowanych aut i jeszcze-nie-wymienionych płyt chodnikowych, których pęknięcia tworzą sztukę samą w sobie. Poza tym jest w niej dużo dumy i zadziorności. Trzeba polubić i mieć chwilę, by jej doświadczyć.

Jak powstał Cyrulik?
Pamiętam dokładnie pierwsze szkice na karteczkach. Miałem gotowych kilka koncepcji, z odniesieniami do wzorców historycznych. Ostatecznie wybrałem koncepcję mechaniczno-pędzelkową. Nie miałem jeszcze wyćwiczonego oka czy obsługi programów. Ciosałem ten krój i ciosałem.
Wydaje mi się, że krój uchwycił ducha jakiejś epoki – jednego z etapów w bogatej i różnorodnej wizualnie powierzchni Warszawy. Cyrulik to drugi „poważny” krój, który zaprojektowałem, będąc zaraz po obronie dyplomu licencjackiego na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych.

proj. Martiszu
Główną inspiracją do projektu był nagłówek przedwojennej gazety „Cyrulik Warszawski” oraz szkice wykonane po serii spotkań, spacerów oraz indywidualnego researchu na repozytoriach internetowych.
Podczas przygotowań do prezentacji pierwszych projektów przejrzałem setki stron archiwów, poszukując jakiegoś punktu zaczepienia. Zadanie nietuzinkowe – krój wizualnie reprezentujący miasto. W zamyśle krój miał łączyć mechaniczność oraz delikatność – rzemieślniczość pędzla oraz surowość nożyka do wycinania folii tudzież szablonów. Takie formy liternicze oglądaliśmy na witrynach i ścianach miasta – dużo Typopolo.
Ważnym elementem było dla mnie również nawiązanie do geometrycznej prostoty, która w moim odczuciu charakteryzuje liternictwo i architekturę okresu dwudziestolecia międzywojennego.
Jak patrzysz na ten krój z dzisiejszej perspektywy?
– Kilka razy próbowałem już poprawić pewne drobne drobnostki, które widzę dziś, po ośmiu latach praktyki projektowej. Wydaje mi się to bardzo skomplikowane, szybko traci swój charakter.
Plik od strony deweloperskiej to niezła zawierucha. Jestem niezwykle wdzięczny za to doświadczenie, za możliwość pracy pomiędzy innymi młodymi projektantami i projektantkami.

WYBRANA BIBLIOGRAFIA:
Inne kroje Macieja Połczyńskiego w Typoteka.pl
Obejrzyj archiwalne numery „Cyrulika Warszawskiego” w serwisie Polona