Miejskie jesieniarstwo
Jednym z obrazów, które zakorzenione są głęboko w naszej kulturowej wyobraźni, gdy myślimy o zbliżającej się jesieni, mogą być Planty o świcie namalowane ponad sto lat temu przez Stanisława Wyspiańskiego. Aleja bezlistnych, smutnych drzew prowadzi oko obserwatora ku samotnej latarni, w tle szara mgła spowija zamek na Wawelu. Pod drzewami rozmoknięta trawa. To obraz miejskiej zieleni, uchwyconej melancholijnym okiem artysty, poza sezonem wegetacyjnym, w rachitycznym świetle listopadowego poranka.
Obraz reprodukowany w niezliczonych podręcznikach do języka polskiego, plastyki czy historii sztuki. Nastrojem i paletą barw przywodzi na myśl kadry z kultowych filmów polskiej szkoły filmowej. Oczami wyobraźni widzimy stroskanych bohaterów, którzy włóczą się ulicami w półmroku, rozstrzygając doniosłe dylematy egzystencjalne. Czy tak rzeczywiście wygląda Polska przestrzeń miejska „po sezonie”? Czy jesienią i zimą pozostają nam tylko rzędy nagich drzew i przytłaczająca szarówka?
Wydaje się, że obraz ten od co najmniej kilku lat jest mało aktualny. Nie tylko ze względu na zmiany klimatu, które przyniosły dłuższą, cieplejszą i mniej dżdżystą jesień oraz niemal bezśnieżną zimę. To także kwestia projektowania miejskiej zieleni pod dłuższy okres relatywnie ciepłej pogody, która sprzyja aktywnemu spędzaniu czasu poza domem.
Nie da się ukryć, że znalezienie jesienią i zimą ciekawych miejsc, gdzie można spędzić czas w mieście na świeżym powietrzu, jest mniejsza. Kawiarnie i restauracje zwinęły swoje ogródki, instytucje kultury zamykają powoli programy i wydarzenia organizowane w parkach i ogrodach społecznościowych, ogrody botaniczne skracają godziny otwarcia i zapraszają przede wszystkim do ogrzewanych szklarni. Trudniej posiedzieć dłużej na miejskich schodkach czy po prostu poleżeć na trawie w parku. Obserwować za to można wzmożone zainteresowanie mieszkańców miasta peryferiami – właśnie w listopadzie chętniej spacerowo migrujemy do lasów miejskich i podmiejskich obszarów leśnych. Estetyka miejskiej jesieni i zimy zmieniła się w ostatnich latach. Zdecydowanie dłużej utrzymują się liście na drzewach, coraz rzadziej dni są mgliste i wilgotne, nie tak łatwo też się porządnie ubłocić na skrupulatnie utwardzonych alejkach parków i skwerów, wytyczonych ścieżkach rowerowych czy drewnianych podestach, które prowadzą nas przez newralgiczne miejsca (rozwiązania takie zastosowano np. w lekko podmokłym Lesie na Utracie czy Parku Olszyna w Warszawie). Coraz częściej w kompozycjach roślin ozdobnych w zieleni miejskiej pojawiają się trawy, których kwiatostany jesienią i zimą wytwarzają nie tylko atrakcyjny efekt wizualny, ale także dźwiękowy (wystarczy posłuchać szumu miskantów na wiślanych bulwarach!). Zasychające kwiaty roślin kwitnących także pozostawiane są do wiosny, coraz częściej pojawiają się krzewy o jadalnych, intensywnie kolorowych owocach – ogniki, irgi czy śnieguliczki, które utrzymują się nawet do stycznia czy lutego. W tak zaprojektowanej przestrzeni mieszkańcy miast chętniej przebywają nawet przy mniej sprzyjającej pogodzie. Istotne są także elementy małej architektury, takie jak zadaszone wiaty czy tablice edukacyjne, które zwracają uwagę na zwykle niedostrzegane szczegóły – dojrzałe owoce roślin dziko rosnących, finezyjne pędy drzew w stanie bezlistnym czy widoczne w mokrej glebie lub na śniegu ślady zwierząt.
Szczególnie atrakcyjne jesienią stają się arboreta i kolekcje dendrologiczne (w ostatnich dniach internet zalewają bajeczne fotografie z arboretum SGGW w Rogowie). Przebarwiające się stopniowo drzewa i ich atrakcyjne, często egzotycznie wyglądające owoce zachęcają do spacerów i robienia zdjęć. Warto zwrócić uwagę na coraz częściej wprowadzane do naszych miast gatunki, takie jak platan (o ciekawych owocach w postaci kolczastych kuleczek), leszczyna turecka (o owocu ukrytym w finezyjnej okrywie) czy ambrowiec amerykański, którego gwiazdkowate liście przebarwiają się na intensywnie czerwony kolor.
W listopadzie zachęcamy więc do chwycenia termosu i poszukiwania jesiennych obrazów nie tylko na kartach książek czy ścianach muzeum. Warto zacząć od okolicznego lasu czy arboretum, ale również miejsc mniej oczywistych, jak dzikie nabrzeża rzek czy parki rzeźby, gdzie zmieniająca się „rama” przyrody stanowi kolejny kontekst dla poszczególnych dzieł. Do dzieła!
Miastozdziczenie.pl – inicjatywa Fundacji Puszka działająca na rzecz międzygatunkowego sąsiedztwa miejskiego i naturokultury w praktyce