Podskórna obecność
Z artystką Dianą Lelonek o upamiętniającym przedwojenny Kibuc Grochów Trzcinowisku i o roślinach uwikłanych w zagmatwane ludzkie relacje i konflikty rozmawia Bogna Świątkowska
Jak Trzcinowisko sytuuje się w twojej dotychczasowej praktyce artystycznej?
Od wielu lat zajmuję się badaniem roślin oraz relacji między roślinami a ludźmi – tego, jak rośliny są przez ludzi wykorzystywane, a także jak mogą stać się nośnikami różnych historii. Projekt Trzcinowisko opiera się na roślinach, zwłaszcza trzcinie, która niesie ze sobą wielowarstwowe, często skomplikowane konteksty. Jednocześnie działa bardzo lokalnie, interwencyjnie wręcz, bo nawiązując do przedwojennego krajobrazu Grochowa, w którym istniały mokradła, tworzy ogród deszczowy, czyli nieckę retencyjną. Nawiązuje więc do historii roślin, ale mówi też o potrzebie bycia z roślinami. Co ciekawe, mokradła zawsze stanowiły przestrzeń, w której osoby z dyskryminowanych mniejszości znajdowały schronienie, ukrywały się przed władzami i prześladowaniami.
To działanie wpisuje się w postulaty, które stają się coraz powszechniej zrozumiałe i pożądane tego, aby upamiętnienia zyskiwały formę daleką od pomników, opresyjnych w bezwzględnym zawłaszczeniu przestrzeni. Dziś potrzebne są inne wrażliwości służące utrzymywaniu pamięci o przeszłości. Zyskują coraz więcej uwagi i ten projekt, który realizujesz na Grochowie, jest właśnie w tym nurcie. Czy ty się zaprzyjaźniłaś z myślą, że upamiętniasz czy jest to dla ciebie nowa sytuacja? Tego rodzaju wątki były już twoich pracach, upamiętniałaś na przykład alpejski lodowiec, który właśnie znika pod wpływem zmian klimatycznych – zrobiłaś o nim pracę dźwiękową.
Nie zajmowałam się wcześniej upamiętnieniem w tradycyjnej formie – budowanie czy stawianie pomników nie leży w kręgu moich zainteresowań. Zbliżonym do upamiętnienia projektem była instalacja dźwiękowa Endling, która składała się z głosów gatunków ptaków, które wyginęły z powodu działalności człowieka. Dźwięk stał się przestrzenią do refleksji i przeżywania żałoby po tych istotach, które odeszły.
W projekcie Liban i Płaszów. Nowa archeologia zajmowałam się miejscem historycznym – kamieniołomem Liban oraz terenem dawnego obozu pracy, a później koncentracyjnego, Płaszowa w Krakowie. W 2017 roku było to miejskie nieużytki, zdominowane przez bogactwo gatunków roślin, właśnie ze względu na traumatyczną historię tego miejsca, gdzie dokonywano ludobójstwa. Teren ten został naznaczony pamięcią Holokaustu, przez co ludzie przestali z niego korzystać. Dla niektórych moja praca, która łączyła historie ludzi i innych gatunków obecnych na tym terenie, była kontrowersyjna. Włączyłam do niej skamieliny, muszle pradawnych istot, które żyły w tym miejscu, gdy było ono częścią morza. Teren ten ma istotne znaczenie geologiczne – wapienne skały powstały z resztek zwierząt, które wyginęły podczas wielkiego wymierania. Zapis traumy ludzkiej i nieludzkiej w tym miejscu tworzy narrację tak zwanej „głębokiej historii”, w której przyszłość widzimy z perspektywy transgeologicznej.
Jaką rolę w sposobie, w jaki opracowujesz wiedzę przy swoich projektach, odgrywa czas? Twoje prace często uwypuklają nie to, co punktowe, ale długie procesy.
W mojej twórczości one są kluczowe. Trzcinowisko fascynuje właśnie ze względu na swoją procesualność – zanim stanie się widoczne i wpisze się w przestrzeń, musi upłynąć czas. Trzcina musi urosnąć. Metoda, którą projekt jest realizowany, nawiązuje do historii kibucu na Grochowie oraz międzywojennej Warszawy, jednak dla mnie najważniejszy jest sam proces. Zasadzamy coś, ale nie mamy pewności, co dalej się stanie. Zapewniamy wszystkie warunki potrzebne do wzrostu, ale jednocześnie jesteśmy otwarci na to, co się wydarzy. W pewnym sensie to eksperyment. Możliwe, że oprócz trzciny pojawią się inne rośliny. Obecnie to miejsce jest porośnięte trawą i roślinami, które – według badań przeprowadzonych wraz z towarzyszącym nam w tym projekcie botanikiem Adamem Kaplerem – mogą być potomkiniami roślin pastewnych, które kiedyś zasiewano tutaj dla krów. Chcemy, by instalacja wpisała się w istniejący ekosystem, ale jednocześnie go poszerzyła, wprowadzając gatunek, który choć znany na tym obszarze, może być zaskakujący dla współczesnych mieszkańców. Bo skąd tutaj nagle fragment mokradła między blokami?
Trzcinowisko wymyśliłaś jako upamiętnienie największego kibucu, który działał przed wojną na terenach polskich i był największym żydowskim gospodarstwem rolnym w tej części Europy Środkowo-Wschodniej. Znajdował się tam, gdzie dziś są bloki Osiedla Ostrobramska. Pamięć tego, co było tu kiedyś, jest właściwie żywa tylko wśród osób, które zajmują się historią Warszawy, historią społeczności żydowskiej. Pozostały zdjęcia, trochę wspomnień. W co to transformujesz?
Mimo że projekt wydaje się prosty, jest jednym z najtrudniejszych, które realizowałam. Zaproszenie od Agnieszki Sural z Fundacji Witryna do udziału w konkursie przyszło na początku 2023 roku. Dzisiejsza sytuacja na Bliskim Wschodzie – konsekwencje ataku Hamasu na Izrael 7 października, rok okrutnych bombardowań dokonywanych przez Izrael w Gazie, które doprowadziły do śmierci dziesiątek tysięcy osób, ostatnie izraelskie ataki na Hezbollah w Libanie – wszystko to sprawia, że trudno rozmawiać o historii ruchu kibucowego bez gorzkich refleksji. Z drugiej strony, Fundacja Witryna organizując konkurs, miała na celu podkreślenie pamięci lokalnej – przypomnienie, że kibuc i jego gospodarstwo rolne, a także młodzi ludzie, którzy tam przyjeżdżali z nadzieją na lepsze życie, były integralną częścią tego miejsca.
Mówiąc o latach 20. i 30. XX wieku, trzeba pamiętać o ogromnym antysemityzmie, który wówczas panował w Polsce. W takiej sytuacji kibuc stawał się dla młodych ludzi oazą sensu i wspólnoty. To ważny kontekst, który tłumaczy, dlaczego tak wielu z nich chciało uciec z Polski. Agnieszka Sural od wielu lat pracuje nad tematem Kibucu Grochów i zależało jej, by jakaś forma upamiętnienia pojawiła się na terenie tego osiedla. Mieszka tam od dziecka i pamięta te niewyraźne, podskórne legendy, że coś tutaj kiedyś było, ale nie wiadomo dokładnie co.
Bo co właściwie wiemy o przedwojennych kibucach? Ja sama nie wiedziałam za wiele, a kiedy zaczęłam zgłębiać temat, napotkałam zarówno przerażające, jak i bardzo skomplikowane historie. Towarzyszyło mi mnóstwo emocji. Kibuc był ważnym elementem przedwojennego Grochowa, ale i całej Warszawy. W czasie wojny przemycano z niego żywność do warszawskiego getta. To w kibucu powstała idea zorganizowania w getcie powstania. Dla społeczności żydowskiej na pewno był to istotny punkt, choć warto pamiętać, że nie wszyscy Żydzi przed wojną wspierali ruch kibucowy, a syjonizm, był od początku ideą kontrowersyjną.
Dom Sztuki[1] prowadził projekt związany z upamiętnieniem kibucu na Grochowie i jedna z uczestniczek warsztatów Maria Piekarska-Baronet przetłumaczyła z hebrajskiego wspomnienia wydane w Izraelu w latach 60. XX wieku, które dostarczają wielu cennych informacji. Jedna z opowieści dotyczy młodej dziewczyny, która uciekła z domu, by dołączyć do kibucu, a jej rodzice uważali, że została „opętana” ideą syjonizmu. Mam wrażenie, że ci młodzi ludzie szukali przynależności, chcieli być częścią grupy, mieć szansę na życie na nowych zasadach i stworzyć własną oazę w bardzo nieprzyjaznym otoczeniu.
Ale dlaczego wybrałaś trzcinę, tak sprzeczną ze zwyczajowym rozumieniem tego, jak trwałe powinny być upamiętnienia w przestrzeni publicznej?
Trzcina zainteresowała mnie z wielu powodów. Po pierwsze, kibuc był głównie rolniczy – uprawiano tam warzywa, zboża, rośliny pastewne dla zwierząt gospodarskich oraz róże na sprzedaż. Część tych upraw miała służyć kibucnikom do nauki rolnictwa, co miało się przydać po ich przyjeździe do Palestyny. Jednak spora część plonów była przeznaczona na zarobek, ponieważ kibuc musiał być samowystarczalny. Trzcina miała w tym swoją rolę – w kibucu produkowano z niej maty budowlane wykorzystywane do ocieplania budynków. Technika ta była popularna, dlatego nawet jedna z fabryk wynajmowała przestrzeń w kibucu, a jego mieszkańcy pracowali przy produkcji tych mat. Zachowało się sporo dokumentacji, na której widać mieszkańców kibucu podczas pracy.
A więc istnieje materialny ślad po kibucu! Zachował się w przedwojennych budynkach wznoszonych na Grochowie. Trzcina użyta do ocieplenia budynków jest niewidoczna, dopóki ktoś nie zrobi remontu i nie rozkuje ściany. To fascynująca, podskórna obecność. Maty prawdopodobnie były sprzedawane na całą Warszawę, a może nawet na całą Polskę. Stanowią namacalną, choć ukrytą, pamiątkę po kibucu.
Odnosisz się też do plastyczności pamięci, do tego jak krążą miejskie legendy.
Pamięć o Kibucu Grochów była modyfikowana przez lata, co sprawiło, że powstały różne opowieści. Na przykład w źródłach, które uchodzą za pewne, takich jak książka Jerzego Kasprzyckiego Korzenie miasta. Warszawskie pożegnania poświęcona Pradze, pojawia się wzmianka o kibucu na Grochowie. Kasprzycki pisze, że sprowadzono trzcinę z Palestyny i uprawiano ją tutaj, bo kibucnicy chcieli mieć taki sam gatunek, jak ten, który rośnie w Palestynie, aby nauczyć się budownictwa lokalnego dla miejsca, do którego mieli wyjechać. Co nie jest zgodne z prawdą, bo w Palestynie nie używano trzciny w budownictwie, ta technika była za to popularna w Polsce. Co wskazuje na to, jak w Polsce wyobrażano sobie Palestynę i jak mało o niej wiedziano. Kasprzycki najprawdopodobniej usłyszał tę historię od mieszkańców osiedla Ostrobramska. Wraz ze wspomnianym już botanikiem Adamem Kaplerem postanowiliśmy zbadać tę sprawę. Nic jednak nie znaleźliśmy. Według Adama ta cała historia nie ma sensu, ponieważ trzcina pospolita rośnie wszędzie – w całym basenie Morza Śródziemnego, na Bliskim Wschodzie i w Europie. Przed wojną w Warszawie było jej nawet więcej niż dziś, bo istniało więcej terenów podmokłych, co zresztą widać na archiwalnych zdjęciach z kibucu dokumentujących jak pomiędzy polami ciągnęły się rowy melioracyjne. Więc nie musieli sprowadzać żadnej trzciny. Poza tym, jeśli sprowadziliby trzcinę charakterystyczną dla Bliskiego Wschodu, taką jak lasecznica trzcinowata, to i tak nie przetrwałaby ona polskiej zimy – nawet teraz, w erze globalnego ocieplenia, wciąż byłoby dla niej zbyt zimno.
Rozmawiałam z wieloma osobami, które patrzą na tę historię z różnych perspektyw. Jedna z nich zasugerowała, że ta legenda może wynikać z potrzeby podkreślenia obcości Żydów – nawet trzcina nie mogła być „polska”.
I stąd ta historia o palestyńskiej trzcinie? Z uprzedzeń?
To nie jest wykluczone. To, że tę legendę przedstawia się w źródłach jako fakt, świadczy o tym, jak bardzo mała jest wiedza o samym Kibucu, jak mocno jego obecność została wyparta. Trzcina porusza też wątek osadnictwa. Wielu tym osobom, które współtworzyło kibuc na Grochowie, udało się wyjechać do Palestyny. Mieszkały później w kibucach, ale trzeba by zrobić porządną kwerendę historyczną, żeby się dowiedzieć w których. Jak się tam odnalazły, czy faktycznie okazały się dla nich bezpieczną przestrzenią, a może wielkim zawodem, rozczarowaniem, bolesnym doświadczeniem? Zdarzały się przypadki, że osoby przyjeżdżające do Izraela po II wojnie światowej przeżywały szok, po dostaniu przydziału domu po wysiedlonych Palestyńczykach, jak opisany przypadek Gieni i Henryka Kowalskich. Opuszczony naprędce dom z pozostawionymi rzeczami prywatnymi jego mieszkańców przypominał im ich własną traumę z Polski. Nie byli w stanie w nim zamieszkać.
Wyjdźmy na chwilę z tych kontekstów historycznych i porozmawiajmy o tym, jaką to upamiętnienie właściwie będzie miało formę?
Ogromny wkład w pracę nad tym wątkiem miała Natalia Budnik, architektka krajobrazu. Moją koncepcją było przywrócenie terenu podmokłego, stworzenie niecki retencyjnej, która będzie pełnić praktyczną funkcję dla lokalnego ekosystemu i gromadzić wodę, a do tego będzie pożyteczna dla owadów, ptaków, całego ekosystemu. Zazwyczaj niestety do tego typu projektów stosuje się plastik. W sensie wykłada zagłębienie folią. To jest najprostsze i najbardziej pewne, że taka konstrukcja będzie trzymać wilgoć. No ale my nie chciałyśmy używać plastiku. I Natalia odnalazła wspaniałą technikę wykorzystującą maty trzcinowe. Czyli powracamy do przedwojennej Warszawy – wykorzystujemy metodę wtedy popularną, a dziś powracającą – budownictwo trzcinowe jest teraz trendem. Używamy do budowy niecki pod Trzcinowisko niewypalanych cegieł glinianych i będziemy przekładać je matami trzcinowymi dokładnie takimi, jakie produkowano w kibucu.
Trzcinowisko jest bardzo wielowymiarowym projektem – można je czytać jako interwencję artystyczną, ekologiczną, ale też pojawia się w momencie nasilonej debaty o migracji, lęków i fobii, które budowane są na niechęci do migrantów. Twój projekt nie upraszcza, wręcz przeciwnie pokazuje całą masę skomplikowanych i trudnych do jednoznacznej oceny treści, zarówno historycznych, jak i współczesnych, nie tylko polskich, żydowskich, palestyńskich.
Upamiętnienie może przyjąć formę problematyzowania, szukania odpowiedzi na trudne pytania. Trzcinowisko opowiadać będzie o złożonym splątaniu losów ludzi, roślin, przestrzeni i krajobrazu. Punktem wyjścia jest pozornie proste pytanie o to, jak trzcina zapisała się w pamięci lokalnej? Jak wpisywało się w nią postrzeganie Żydów z kibucu jako obcych?
Przy tworzeniu Trzcinowiska interesowało mnie to, jak rośliny bywają wpisywane w różne polityki. Co ciekawe akurat mokradła w Palestynie były postrzegane przez żydowskich osadników jako nieużytki niosące zagrożenie malarią i osuszane w celu uzyskania ziemi pod uprawy. Sosny, których nasiona sprowadzano z Europy (dla europejskich osadników, którzy przyjeżdżali do Izraela w latach 20. i 30. XX wieku, palestyński krajobraz był czymś obcym). Stąd późniejsze akcje zalesiania Izraela, mimo że Palestyna miała swój lokalny ekosystem – tylko inny, z innymi gatunkami. Trzeba pamiętać, że Palestynę na początku XX wieku często spłaszczano w wyobrażeniach, a zwłaszcza w syjonistycznej propagandzie, do obrazu pustyni, co nie jest prawdą. Były tam miasta i linie kolejowe, lokalna roślinność. W historii tego regionu rośliny pojawiają się w wielu kontekstach. Z jednej strony są tam dziś parki i lasy upamiętniające m.in. ofiary Holokaustu lub osoby, które ratowały Żydów. Z drugiej jednak strony, część tych lasów sadzono na wysiedlonych palestyńskich wsiach. Jedna pamięć pokrywała drugą, a rośliny tworzyły nową narodową tożsamość na ziemi, którą zamieszkiwał inny naród.
Rośliny, o czym nie mówi się wystarczająco często, są wpisane w konteksty polityczne i historyczne. Ten aspekt szczególnie interesował mnie podczas pracy nad Trzcinowiskiem. Było dla mnie ważne, żeby wybrać taką narrację, żeby nikogo nie pominąć, nie skrzywdzić.
Diana Lelonek – artystka wizualna działająca na przecięciu sztuki, aktywizmu i nauki, zajmująca się relacjami człowieka i środowiska. Absolwentka fotografii na Wydziale Komunikacji Multimedialnej Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Uzyskała doktorat na Interdyscyplinarnych Studiach Doktoranckich macierzystej uczelni. W 2019 roku została laureatką Paszportu „Polityki” w dziedzinie sztuki wizualne. W swojej twórczości bada relacje między ludźmi a innymi gatunkami. Jej projekty są krytyczną odpowiedzią na procesy nadprodukcji, nieograniczonego wzrostu gospodarczego i naszego podejścia do środowiska. Wykorzystuje fotografię, żywą materię i znalezione przedmioty, tworząc prace, które są interdyscyplinarne i często pojawiają się na styku dyscyplin. Brała udział w wielu wystawach w Polsce i za granicą.
Trzcinowisko – upamiętnia Kibuc Grochów – mało znany punkt na mapie Warszawy, który funkcjonował w okresie międzywojennym na warszawskiej Pradze-Południe (dzisiejsze Osiedle Ostrobramska) i był największym żydowskim gospodarstwem rolnym w tej części Europy Środkowo-Wschodniej. Nie tylko uczono jak uprawiać rolę, ale również działało studio filmowe, w którym powstały pierwsze filmy w jidysz. Praca ta z jednej strony odnosi się do historii Kibucu Grochów i trzciny, z której produkowano tam maty budowlane, z drugiej zaś – ma pełnić funkcję gromadzenia i przechowywania wody deszczowej, być użyteczna dla ptaków i owadów. Trzcinowisko to projekt, który zwyciężył w zamkniętym konkursie artystycznym na upamiętnienie Kibucu Grochów w 2023 roku. Do konkursu zaproszono artystki i artystów odnoszących się w swojej twórczości do kwestii tożsamości, pamięci zbiorowej i wojennych traum lub do relacji człowieka i natury. Byli to: Oskar Dawicki, Nicolas Grospierre & Olga Mokrzycka-Grospierre, Diana Lelonek, Angelika Markul, Jakub Szczęsny i Artur Żmijewski. Projekt realizuje Fundacja Witryna w partnerstwie z Muzeum Warszawskiej Pragi (oddziałem Muzeum Warszawy), dzięki grantowi od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
[1] Projekt Kibbutz realizowany przez fundację Dom Sztuki od 2023: https://domsztuki.org/category/kibbutz/