menu

Radykalna huśtawka

Rozmowa z Joanną Warszą
Lozziwurm Yvana Pestalozzi z 1972 roku biegnie przez środek ekspozycji o historii placów zabaw, autorstwa Gabrieli Burkhalter. Fot. Camille Blake

Jak połączyć sztukę i aktywizm z placem zabaw? O wystawie Radical Playgrounds, towarzyszącej Mistrzostwom Europy w piłce nożnej, a zrealizowanej na parkingu muzeum Martin Gropius Bau w Berlinie, z kuratorką działań miejskich Joanną Warszą rozmawia Agnieszka Kowalska

Widziałam już wiele przykładów tzw. prototypowania rozwiązań dla przestrzeni publicznych, czy ogrodów społecznościowych, które okazywały się w praktyce całkowitą klapą, świeciły pustkami. Radical Playgrounds działa bardzo dobrze, jest pełen zadowolonych ludzi. Jak to się robi? Na pewno pomaga wysoki budżet.

Budżet jest ważny, ale absolutnie nie on sprawia, że coś działa albo nie działa. Moglibyśmy mieć połowę tych pieniędzy i zrobić coś o tej samej jakości. Sama się zastanawiam, dlaczego to tak dobrze działa, przez sześć tygodni odwiedziło nas już 20 tysięcy osób. Może dlatego, że jesteśmy placem zabaw obok muzeum, w którym wielu rzeczy nie wolno. U nas można wszystkiego dotykać, można jeść i pić, i jednocześnie spotkać się z wielowymiarową sztuką krytyczną. Można wreszcie w duchu Adventure Playgrounds też coś dodać i dobudować.

Naszym zamiarem było stworzenie parku rzeźby, który stanie się placem zabaw. Od jakiegoś czasu galerie i muzea próbują adresować różne programy do najmłodszych, ale rzadko to wychodzi. Mój 9-letni syn nie reaguje dobrze, gdy słyszy, że idziemy na warsztaty do centrum sztuki. Chcieliśmy stworzyć przestrzeń, w której zarówno dzieci, jak i rodzice, ale także miłośnicy sztuki, osoby spoza nuklearnych rodzin i przechodnie czuliby się dobrze, bez onieśmielenia, które wpisane jest w historie muzeów.

Zaprosiłaś do współpracy pracownię raumlaborberlin, która ma ogromne doświadczenie w tworzeniu dobrze działającej tymczasowej miejskiej architektury.

A wiesz, że nie ja ich zaprosiłam? Zostaliśmy połączeni przez Berliner Festspiele i Gropius Bau. To była współpraca na równych zasadach, na dobre i na złe. Ja – sztuka, raumlabor – architektura. Natomiast ja zaprosiłam Benjamina Foerstera–Baldeniusa, jednego z członków kolektywu jako współkuratora.

Florentina Holzinger, Halfpipe. Bent on 2 Cars, 2024 / fot. Berliner Festspiele

Ty wymyśliłaś, że będzie to plac zabaw?

Tak, od kilku lat chodził mi po głowie pomysł konceptualnego placu zabaw, na który wpadłam nudząc się na berlińskich Spielplatzach. Jednocześnie robiłam ze studentami w Sztokholmie risercz o wystawie Modellen z 1968 roku, w ramach której aktywiści przekształcili Moderna Museet w plac zabaw, żeby zwrócić uwagę na brak przestrzeni publicznych do gier. Wystawa okazała się takim sukcesem, że muzeum zamknęło ją po trzech tygodniach, bo do burżuazyjnej instytucji zaczęło przychodzić zbyt wiele osób, nie dało się tego kontrolować. Pojawiły się wciąż bardzo aktualne pytania: komu służą muzea i na jakich fundamentach zostały zbudowane.

Ale tak naprawdę Radical Playgrounds powstało jako kulturalny program towarzyszący odbywającym się teraz w Niemczech Mistrzostwom Europy w piłce nożnej, z tej okazji instytucje kultury dostały duże dotacje na projekty związane z futbolem.

I zatrudnili ciebie, jako specjalistkę od piłki nożnej w sztuce?

Tak, zabawne co?! Po akcji Boniek na Stadionie Dziesięciolecia w 2007 roku i innym projekcie z Massimo Furlanem na Public Art Munich w 2018, niektórym się kojarzę jako „kuratorka od futbolu”. Też dlatego, że uważam, że sztuka zaangażowana może się bardzo wiele od sportu nauczyć. Ucieszyłam się na to zaproszenie, ale od razu zapowiedziałam, że chcę zrobić coś znacznie bardziej wielowarstwowego, niż pokaz o piłce nożnej. Przypomniała mi się świetna wystawa Heralda Szeemanna w Gropius Bau z okazji Mistrzostw Świata w 2006 roku, gdzie po raz pierwszy zobaczyłam prace Furlana. Taka osobista, niesamowita pętla.

Massimo Furlan odtwarza mecz NRD kontra RFN z 1974 roku, fot. Sandra Singh/Berliner Festspiele

7 i 8 lipca odbędzie się jego performans w ramach Radical Playgrouds. Jaki mecz tym razem odtworzy?

Furlan od dziecka marzył o tym, żeby być znanym piłkarzem. Stał się nim jako choreograf, dopiął swego. Biegał na najważniejszych stadionach świata odtwarzając choreografie Platiniego, Maradony czy Sparwassera. Zawsze bierze na warsztat znaczące politycznie spotkania. Na Stadionie Dziesięciolecia odtworzył Zbigniewa Bońka z meczu Polska – Belgia 1982, w którym po raz pierwszy w transmisji na żywo Polacy widzieli powiewające na trybunach sztandary Solidarności, a Boniek strzelił trzy gole, co otworzyło mu drogę do międzynarodowej kariery.

Tutaj, podobnie jak już wcześniej w Monachium, wybraliśmy mecz Niemcy Wschodnie kontra Niemcy Zachodnie, rozegrany w Hamburgu na Mistrzostwach Świata w 1974 roku. Do 1972 roku te dwa kraje nie miały żadnych relacji dyplomatycznych. Oba zespoły już awansowały do dalszych rozgrywek, więc było to spotkanie wyłącznie o charakterze symbolicznym i można powiedzieć zimnowojennym. Nikt się nie spodziewał, że wynikiem 1:0 wygrają słabsi, obstawiano RFN. To jest rozgrywka o słabości i sile, widzialności, pogardzie, równoległych rzeczywistościach, ale przede wszystkim o tym, gdzie dziś przebiegają asymetrie i granice widzialnego, jak pisał Rancière.

Tuż przed wejściem do Gropius Bau stał mur berliński. Mecz odtworzymy w konwencji streetfutbolu na ulicy, która dzieliła Berlin na dwie części. Widzowie będą mogli wybrać, czy chcą siedzieć po wschodniej czy zachodniej stronie Niederkicherstrasse i której z dwóch oryginalnych transmisji radiowych chcą słuchać. Furlan wcieli się w rolę bramkarza RFN Seppa Meiera, a w rolę strzelca bramki dla NRD Jürgena Sparwassera – Tanja Walther-Ahrens. Grała w Bundeslidze w Poczdamie i jest aktywną działaczką na rzecz inkluzji i widoczności kobiet oraz osób queer w sporcie. Bo to, co nazywamy Mistrzostwami Europy jest w istocie Mistrzostwami Europy mężczyzn. Performans Furlana pokazuje, że zawsze znajdą się tacy, którzy będą szukać powodów do wykluczania innych.

Jak rozumiesz słowo radykalny w tytule projektu? Co jest takiego radykalnego w tym placu zabaw?

Słowo radykalny pochodzi od łacińskiego radix – korzeń. W naszym rozumieniu to, co radykalne nie jest ekstremalne, ale zakorzenione, fundamentalne. To coś, co konsekwentnie domaga się zmiany. W wystawie używamy elementów typowych dla placu zabaw: piaskownicy, huśtawki, zjeżdżalni, boiska, rampy, karuzeli. Ale każdy z nich sięga swoimi korzeniami głębiej, reprezentuje pewnego rodzaju światopogląd, wizję tego, jak zmienić świat na mniej imperialny i nieprzemocowy, jak przebudować relacje między ludźmi. I to jest nasza radykalność.

Dobrym przykładem jest Huśtawka z guza brzozy – praca samskiego architekta Joara Nango. Po pierwsze jest ona po prostu dobrze funkcjonującą huśtawką. Dzieci na niej szaleją. Nie potrzebujesz opisu kuratorskiego, żeby ją zrozumieć. Ale jeśli chcesz, to możesz przeczytać o niej prace doktorskie, a raczej o natywnej europejskiej mniejszości Samów, zamieszkujących północ Szwecji i Norwegii, Finlandii i Rosji i ich wyjątkowej więzi z naturą. Huśtawka powstała w lesie z tego, co zastane i co zapewnia przeżycie, nie dodano do niej tworzyw sztucznych. Została zrobiona z charakterystycznych narośli na brzozach, z których od wieków powstaje sztuka i rzemiosło zwane duoji – naczynia, bębny, biżuteria. Te dwie huśtawki Nango zrobił pierwotnie na potrzeby placu zabaw w Jokkmokk na północy Szwecji i tam je po raz pierwszy zobaczyłam. Dla mnie to jest radykalna huśtawka, która pokazuje nam, że nie jesteśmy na świecie sami. Ważne, żeby dzieci tego doświadczyły, bo to one będą sprzątać po nas cały ten bałagan.

Joar Nango, A Birch Tree Burr Swing, 2014, fot. Camille Blake/Berliner Festspiele

Wierzysz w to, że sztuka może zmieniać świat?

Oczywiście. Ale nie robi tego sama. Na naszym placu zabaw mieszają się aktywizm, nauka, architektura, edukacja. Sztuka może zmieniać świat, ale tylko jeśli jest częścią kuli śnieżnej, która zagarnia inne dziedziny i wywołuje lawinę.

Opowiedz mi o kilku pracach z placu zabaw, które najlepiej pokazują ten potencjał zmiany.

Bardzo lubię boisko artystki i architektki Céline Condorelli. Place zabaw kojarzą nam się z beztroską zabawą, ale jak wiemy, nie wszystkim wolno się bawić. Céline nałożyła na siebie obrysy boisk i bieżni rozmaitych gier i dyscyplin sportowych – od siatkówki, przez koszykówkę, po piłkę nożną i bule. Obok stoi skrzynia z rakietkami do badmintona i piłkami. I znowu – dzieci i dorośli używają tego miejsca jako wielu boisk naraz. Ale wprawne oko dostrzeże przy kolorowych liniach daty. To lata, w których kobiety zostały dopuszczone w tych dyscyplinach do udziału w zawodach międzynarodowych lub olimpiadach. Bule to na przykład dopiero 1977 rok. To nam uświadamia, jak bardzo przestrzeń publiczna jest zmaskulinizowana. I przypomina smutne wspomnienia z dzieciństwa – to poczucie, że ktoś wykluczył cię z gry.

Céline Condorelli, Play for Today, 2021–2014, fot. Agnieszka Kowalska

Agnieszka Kurant stworzyła wielką mapę świata z zaznaczonymi miejscami pochodzenia dziesiątek gier i zabaw, pokazując, że gry są zawsze kolektywne, nie mają autorów. Nikt nie wymyślił domina, szachów czy berka, nie ma na nie patentów, powstały one w procesach kolektywnych na całym świecie. I co ciekawe, jedynie 15 procent nie opiera się na rywalizacji, nie ma w nich wygranych i przegranych. Agnieszka wpuściła tę bazę danych do machine learning, żeby ta na podstawie wszystkich tych istniejących gier stworzyła nowe. I znowu – dzieci podejmują te zabawy, nie znając ich reguł ani nazw.

Agnieszka Kurant, Quasi-Objects, 2024, fot. Camille Blake/Berliner Festspiele

Na mnie największe wrażenie zrobiła piaskownica.

To moja ulubiona realizacja, którą wciąż jeszcze przepracowuję w sobie, bo działa ona na bardzo wielu poziomach. Stworzył ją kolektyw The School of Mutants z Dakaru i Paryża, który uważa mutację za narzędzie kulturotwórcze, niezbędne do tego, żeby przekroczyć granice przynależności społecznej czy poprawności politycznej. Tutaj wzięli na warsztat gmach Muzeum Etnograficznego, który stał w tym miejscu przed wojną. Niemal całkowicie zburzony, został zrównany z ziemią, a gruzy, podobnie jak to się działo w Warszawie, stały się kamieniem węgielnym tego parkingu. To muzeum etnograficzne leży 20 cm pod brukiem Radical Playgrounds. The School of Mutants stworzyło tu dekolonialną piaskownicę. Dzieci szukają w niej skarbów, dorośli znajdują dosłownie fragmenty obiektów zagrabionych w niemieckich koloniach czy kapsle z zachodniego Berlina. Delirium.

The School of Mutants, The Dig, fot. Joanna Warsza/Berliner Festspiele

Podobna historia z kopaniem wydarzyła się po drugiej stronie budynku Gropius Bau, prawda?

Teraz jest tam muzeum Topographie des Terrors (Topografia Terroru) – rodzaj archeologicznej odkrywki. W czasie wojny mieściła się tam główna siedziba gestapo. Rodziny ofiar pamiętały i w latach 80. zaczęły spontanicznie na tym pustym polu kopać, jak pokazała na wystawie artystka i badaczka Stella Flatten. Zbierali się w kilka osób i kopali. Nazwali się Active Museum. Performatywnie powtarzali atawistyczne potrzeby kopania z łopatką w piaskownicy, a jednocześnie doszukiwania się prawdy. Ta ich aktywna muzeologia to był rodzaj grupowej psychoterapii, dogrzebywanie się do tego, co wyparte, do śladów tortur i morderstw. Gdy policja zaczęła ich przeganiać, przyprowadzali dzieci i mówili, że to plac zabaw. To szaleństwo dało jednak początek istniejącemu tam teraz muzeum.

My kopiemy po drugiej stronie w innych tematach, m.in. w nieprzepracowanej historii kolonialnej Niemiec. Ten projekt uczy nas łączenia tego, co wysokie z tym, co niskie, ważnego z błahym, aktywizmu i beztroskiej zabawy. Dlatego też na finał Radical Playgrounds zaprosiłam bośniacką artystkę Milę Panić, z którą pracowałam już na Autostrada Biennale w Kosowie. Mila szykuje stand-up o naszym projekcie. Wyśmieje wszystko, co tu się wydarzyło. Po 15 lipca ta dziura piaskownicy/wykopaliska zostanie zakopana, ale pamięć po niej zostanie.

Kilka elementów Radical Playgrounds jednak zostanie na dłużej. Które?

Parking na pewno nie wróci tu już w pełnym wymiarze. Gropius Bau zostawi kilka pawilonów raumlabor, m.in. dom na drzewie i zadaszenie knajpki. Zostanie też rampa choreografki Florentiny Holzinger. Wystawa o historii placów zabaw powędruje do wnętrza muzeum, gdzie nowa dyrektorka Jenny Schlenzka chce stworzyć przestrzeń dla dzieci.

Główny pawilon z kładką w koronach drzew zostaje, fot. Agnieszka Kowalska

Projekt jest sporym sukcesem. Berlin o nim wie i mówi. Czy jest coś, co się nie udało? Coś cię zaskoczyło?

Na pewno. Odbyłam drogę jak w podtytule naszego projektu From Competition to Collaboration (od rywalizacji do współpracy). Musiałam uznać silne osobowości mężczyzn architektów z raumlabor, którzy niekoniecznie jak ja chcieli się skupiać na znaczeniach i drugim dnie. Jako kuratorka nie odpuszczam, póki nie wiem, co coś znaczy i dlaczego tak wygląda, chcę kontrolować znaczenia. Oni przeciwnie, po prostu tworzą przestrzenie i mówią: zobaczymy, jak to zadziała, to inni nadadzą temu sens. Dla mnie to było bardzo trudne. Musiałam się otworzyć, jak dziecko na placu zabaw.

Joanna Warsza i Benjamin Foerster–Baldenius podczas otwarcia Radical Playgrounds (kostiumy stokrotek autorstwa Ingeli Ihrman można przymierzać), fot. Camille Blake/Berliner Festspiele

JOANNA WARSZA – kuratorka wielu wystaw i projektów w przestrzeni publicznej, m.in. współkuratorka Polskiego Pawilonu na Biennale w Wenecji 2022, 3. i 4. Autostrada Biennale w Kosowie, dyrektorka artystyczna Public Art Munich 2018, kuratorka pawilonu Gruzji w Wenecji w 2013 r., współkuratorka 7. Berlin Biennale, kuratorka Finisażu Stadionu X-lecia i Jarmarku Europa w 2007 r. w Warszawie. Redaktorka m.in. Red Love. A Reader on Alexandra Kollontai i I Warren Niesłuchowski też tam był. Gość-Inny. Pochodzi z Warszawy, mieszka w Berlinie. W tym roku otrzymała nominację na stanowisko kuratorki miasta Hamburg (Stadkuratorin Hamburg), które obejmie jesienią.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności