Czy sztuka jest myślą pochodzącą z przyszłości?
Przygotowując prezentację prototypów nowych rodzajów komfortu, które powstały w ramach projektu artystyczno-badawczego Laboratorium badań nad szczęściem. Po komfortocenie, osobom aktywnie działającym w polu sztuki współczesnej zadaliśmy pytanie zainspirowane esejem Timothy’ego Mortona z tomu Mroczna ekologia. Ku logice przyszłego współistnienia¹
Pięć instytucji kultury i sztuki z różnych miast: Białegostoku, Gdańska, Katowic, Szczecina i Wrocławia, zaprosiliśmy w 2022 roku w ramach projektu artystyczno-badawczego Laboratorium badań nad szczęściem. Po komfortocenie do zastanowienia się wraz ze społecznością lokalną nad przyszłością i możliwymi, pożądanymi, nowymi rodzajami komfortu. We wrześniu zobaczymy efekty ich dociekań na wystawie w Rondzie Sztuki w Katowicach.
Podstawą Laboratorium jest nadzieja, że sztuka jako wspólnotowy dział badań i rozwoju (czytaj tekst Bogny Świątkowskiej Produkcja wyobraźni w #152 NN6T, marzec–kwiecień 2024) ma zdolność zadawania celnych pytań i znajdowania kwestii, które w przyszłości będą naszymi najważniejszymi wyzwaniami.
Ale czy sztuka naprawdę ma moc „wytwarzania” przyszłości? Jeśli tak, to jak to robi? W jakich tematach sztuka pracuje najskuteczniej, do jakich innych dyscyplin klei się najmocniej? Czy sztuka próbująca zapowiedzieć przyszłość jest interesująca? Czy szukać nadziei w sztuce? Ankietę zawierającą te pytania wysłaliśmy do kilkudziesięciu osób aktywnie działających w polu sztuki współczesnej. Poniżej przedstawiamy odpowiedzi, które otrzymaliśmy.
Olga Micińska, artystka
Nie wydaje mi się, żeby fiksacja na przyszłości była najważniejsza. Mocną stroną sztuki jest jej zdolność do ciągłego przekraczania granic – niezależnie od czasu przeszłego, teraźniejszego czy przyszłego. Istotniejsza od prób wychodzenia w przyszłość wydaje mi się wielowymiarowa i wieloaspektowa transgresja. Tym, co może być jakoś pokrewne działaniom przyszłościowym, jest wynikająca z tej radykalnej postawy możliwość wytwarzania swoistych prototypów stających się alternatywą dla znanej nam rzeczywistości. Prototypy rozumiem tu jako fantazyjne, spekulatywne propozycje idei ujęte w formie, która pozwala nam ich doświadczyć w sposób zmysłowy lub też rozumowy. Inaczej mówiąc, są to „dziwne narzędzia”, dzięki którym możemy przekształcać to, co pojawia się na naszej drodze. Działania artystyczne materializują to, co jeszcze (lub już) nie istnieje, dając nam możliwość nauczenia się czegoś nowego lub wyobrażenia czegoś, czego jeszcze (lub już) nie ma. Kolejną mocną cechą sztuki jest wytwarzanie relacji (z otoczeniem, z innymi, ze sobą). Te relacje mają szansę dalej nami kierować, do pewnego stopnia determinując też zapewne naszą przyszłość.
Jaśmina Wójcik, artystka
Sztuka nie przewiduje, lecz przeczuwa przyszłość. Podskórnie, intuicyjnie czuje. I nie sama sztuka, lecz jej przetworniki – osoby artystyczne, które są połączone niewidzialnymi nićmi z grzybnią świata. Nadwrażliwi, wystawieni nagimi nerwami na działanie otaczającej rzeczywistości potrafią odpowiadać i porozumiewać się z niewypowiedzianym. Sztuce najlepiej z aktywizmem, prawdziwym zaangażowaniem, które nie szuka uznania, ale prawdy i o tę prawdę pragnie walczyć. Nasłuch oddolny, społeczny to gest, który daje jej sprawczość. Dla mnie osobiście postacią, która stała się pionierką symbiocenu, jest Teresa Murak. Zatrzymam się na jej nazwisku, choć mogłabym wyliczać jeszcze długo artystki, aktywistki, poetki, naukowczynie, pisarki, działające na styku sztuki i innych dziedzin, zaliczające się do postsztuki. Osobiście nadziei szukam wyłącznie w sztuce, w jej nieprzewidywalności, wolności, wyobraźni, intuicji i odwadze! Sztuka to najprawdziwsze (i możliwe, że najskuteczniejsze) narzędzie zmiany rzeczywistości.
Michalina Sablik, kuratorka
Nie sądzę, że sztuka ma możliwość przewidywania przyszłości w taki sposób, jak robi to wróżka, jasnowidz czy Monocle The Forecast pokazujący trendy na kolejny rok. Jest w tym dużo subtelniejsza. Lubię myśleć o sztuce jako o wyjątkowym narzędziu, barometrze wyczuwającym zmiany w wielu polach, wykraczających poza ramy pola sztuki, estetyki czy instytucji. Sztuka może dobrze definiować i znajdować nowy język – zarówno dyskursywny, jak i wizualny – do opisywania szybko zmieniającej się rzeczywistości polityczno-społecznej. Pomaga orientować się w niej i wyznaczać kierunki działania. W języku matematycznym jej działanie można nazwać ekstrapolacją, czyli przewidywaniem przebiegu jakiegoś zjawiska na podstawie znajomości analogicznego zjawiska i jego funkcjonowania w innych warunkach.
Podczas wystawy Z popiołów w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki razem z osobami artystycznymi chcieliśmy pokazać moment wielokryzysu, jako czas przełomu, który pokazuje popełnione błędy, ale też pozwala wymyślać świat na nowo, proponować nowe wizje, otwierać inne horyzonty i zmieniać paradygmaty myślenia. Wspólnie dowiedzieliśmy się, że sztuka nie przewiduje przyszłości, ale może:
- Pokazywać inne punkty widzenia i perspektywy, tak jak praca Idy Karkoszki Let’s watch humans die, która każe spojrzeć na ludzki świat z perspektywy zwierząt: kruka, szczura i świni.
- Wyznaczać kierunki zmian, tak jak instalacja Julii Lohmann Corpus Maris II, w której artystka w pole sztuki i projektowania wprowadza nowy futurystyczny materiał – algi. Razem z Departament of Seaweed pokazuje jego możliwości produkcyjne i praktyczne oraz potencjał ekologiczny czyszczenia mórz, dzięki uprawie alg na większą skalę.
- Postulować zmiany narracji i sposobów opowiadania o świecie, jak w instalacji Aleksandry Liput oraz Antoniny Nowackiej odnoszącej się do słynnego eseju Ursuli K. Le Guin, w którym pisarka wskazywała potrzebę tworzenia nowych opowieści o świecie, historii o życiu, a nie o polowaniu czy zabijaniu.
- Marzyć i fantazjować o nowych wspólnotach ludzkich i poza-ludzkich bytów, jak działania Justyny Górowskiej i Eweliny Jarosz tworzących ruch hydroseksualny, łączący aktywistki i artystki zajmujące się ekofeminizmem i ochroną wody, ale także otwarte na nowe członkinie.
- Tworzyć bezpieczne przestrzenie do rozwoju sztuki i nowych idei, jak kolektyw X-Philes, który zbiera, archiwizuje i publikuje poezję osób queerowych mieszkających w Polsce, a także daje im platformę do wypowiedzi i działań performatywnych.
- Stawiać trudne pytania, jak praca Agaty Lankamer o przyszłości wojen i polityki płciowej, a także problematycznej roli sztucznej inteligencji w tworzeniu nowych narracji.
Paweł Wodziński, reżyser, kurator, eseista
Wizje przyszłości, które pojawiały się w sztuce, były pochodną stosunku autorów do nowoczesności i postępu. Utopie były próbami opisania idealnego świata nowoczesności; dystopie stanowiły obraz świata, który ulegał degradacji ze względu na procesy nowoczesności; antyutopie pokazywały nowoczesność, która przekształca się w totalitarny porządek społeczny. Wizje przyszłości w sztuce więcej mówiły o czasie, w którym powstawały, i poglądach ich autorów niż o przyszłości, ale mogły się rozwijać dlatego, że przyszłość znajdowała się w polu widzenia.
W dzisiejszych czasach nie tylko funkcjonujemy w teraźniejszości, pod postacią „końca historii”, lub w przeszłości, przybierającej kształt retrotopii, ale naszą wyobraźnię kształtują apokaliptyczne wizje katastrofy klimatycznej, wyginięcia gatunków, walki o zasoby i autorytarnej przemocy. Są one obecne w kulturze, odnaleźć je można w literaturze (m.in. Prophet Song Lyncha), filmie (np. Ludzkie dzieci Cuarona), telewizji (The Last of Us Druckmanna i Mazina), grach komputerowych (m.in.The Walking Dead Telltale Games). Ponieważ zostaliśmy pozbawieni pewnej i przekonującej wizji przyszłości, opartej na idei postępu i nieustannego rozwoju, dzisiejsze nieco desperackie działania sztuki podejmujące temat przyszłości są przede wszystkim wyzwaniem rzuconym brakowi przyszłości. Duża część tych działań lokuje się gdzieś pomiędzy sztuką, społeczeństwem, ekologią oraz technologią i polega na wymyślaniu nowych systemów społecznych i politycznych, bardziej zrównoważonego podejścia do natury i środowiska czy demokratycznych i równościowych technologii. Ale cechą charakterystyczną współczesnej sztuki zajmującej się tym tematem jest raczej podejmowanie punktowych interwencji ratunkowych niż wytwarzanie spójnej i pozytywnej wizji przyszłości, nie mówiąc już o samej przyszłości.
Kuba Snopek, urbanista
„Sztuka potrafi przewidywać przyszłość” – oto teza, która podlega ostatnio nieustannej krytyce. Łatwo zrozumieć sceptycyzm. To wyświechtany frazes, podobny do „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Ja jednak silnie wierzę w pierwszoplanowe miejsce sztuki w tworzeniu przyszłości. Z mojego punktu widzenia badacza i urbanisty, to właśnie artyści byli zawsze w awangardzie wymyślania miasta.
Można by pomyśleć, że w projektach miejskich sztuka łączy się z przyszłością poprzez kreatywność. Oto artyści i artystki, za pomocą twórczego umysłu, warsztatu i myślenia out of the box wymyślają nowości, które potem stają się ciałem. Nic bardziej mylnego – miejska przyszłość nie jest bowiem tak naprawdę przyszłością, a jedynie trochę przemodelowaną wersją teraźniejszości. W codziennej rzeczywistości otaczają nas przesłanki i warunki wstępne dla zaistnienia przyszłości. Trzeba je tylko zauważyć – i tu sztuka jest wprost bezkonkurencyjna.
Gdy konserwatyści załamują ręce, że „dziś artyści nie mają już tego warsztatu co w XIX wieku”, ja jestem zbudowany tym, jak sztuka współczesna wyostrzyła u artystów zmysł obserwacji rzeczywistości i jej syntetycznego zapisu. Forma niech będzie dowolna. Najlepsze dzieła sztuki, których doświadczyłem, włączały w siebie instalacje, teksty, przebudowy, grafiki-wiersze, a nawet podkast o lokalnej historii. Każde z nich zawierało jednak wnikliwe spojrzenie na człowieka i otaczający go świat.
Mimo dużej wyobraźni nie widzę innej niż sztuka współczesna domeny, która łączy głębię spojrzenia z pełną swobodą wyboru formy wyrazu. Ale może nie widzę jej dlatego, że sam nie jestem artystą.
Joanna Warsza, kuratorka
Pracując z Małgorzatą Mirgą-Tas, zaczęłam studiować historię tarota, kart używanych tradycyjnie przez Romów do przepowiadania przyszłości. Romska badaczka Ethel Brooks nazwała tarot „psychoanalizą przed psychoanalizą”, sposobem na czytanie siebie, na interpretowanie sensu życia i naszych najgłębszych potrzeb. Sztuka jest pokrewna tarotowi, też oferuje lekturę rzeczywistości, przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości. Sztuka czyni niewidzialne widzialnym, niewypowiedziane wypowiedzianym, działa też jak alfabet Morse’a – wysyłając tajemnicze znaki, które czasem wpływają na świat.
Kiedy patrzę dziś na cykl projektów w przestrzeni publicznej, które 15 lat temu realizowałyśmy wspólnie w Warszawie (Fundacja Laury Palmer i Fundacja Bęc Zmiana – przyp. red.) pt. Finisaż Stadionu X-lecia i Jarmarku Europa, myślę o wielu tematach czy aspektach, które artyści, aktywiści czy botanicy wtedy proponowali. Stadion był dla nas sejsmografem wielu zmian i potrzeb, z którymi zmagamy się do dziś – problematyzował dylematy społeczeństwa postmigracyjnego, wskazywał na problematyczną politykę Frontexu który „strzeże” granic Europy, umożliwiał niezbędną koegzystencje osób ludzkich i nie-ludzkich, celebrował tymczasową i wernakularną architekturę. To wszystko z czasem co prawda przykryte zostało przez biało-czerwony koszyk stadionu Narodowego, ale te tematy, inspiracje i obserwacje, powracające i wciąż aktualne, nawet w obliczu prawicowej ofensywy, tkwią jak kamień węgielny gdzieś głęboko pod i dają o sobie ponownie znać. Sztuka jest jak karta Magika z talii tarota, skupia w sobie wiedzę praktyczną i wiedzę magiczną, używając obydwu na raz.
Marta Lisok, kuratorka
Według Francisa Picabii nasze głowy są okrągłe po to, by myśli zawsze mogły zmienić kierunek. Wydaje się, że uprawianie sztuki jest doskonałym sposobem na oliwienie mechanizmów wyobraźni, żeby pracowały szybciej, choć nie zawsze w przewidywany sposób i nie zawsze w jednym kierunku.
Historia sztuki kryje w sobie wiele dzieł, które wyprzedzały paradygmaty czasów, w których były tworzone. Dzieła – eksperymenty, rentgeny teraźniejszości, prototypy, mapy, które pokazywały nieuaktywnione jeszcze obszary zbiorowej podświadomości – uwyraźniały przemilczane wątki w społecznych narracjach, wytyczały ścieżki na terenach, które w danym momencie nikogo nie pociągały.
Jednym z przykładów tego typu działań, które okazało się niezwykle owocne i prorocze, jest figlarny protokonceptualizm Marcela Duchampa. Według artysty dzieło nie musi być już jedynie łechcącym zmysły wytworem sprawnych rąk na usługach estetycznej wrażliwości, ale wybranym fragmentem rzeczywistości, który poprzez wycięcie z kontekstu i umieszczenie w laboratorium jakim jest pole sztuki, pokazuje się w nowym świetle, razem z całym spektrum towarzyszących mu znaczeń i funkcji. Na zasadzie biopsji objawia złożone mechanizmy percypowania, konceptualizowania rzeczywistości. W tym kontekście jest myślą przybywającą z przyszłości, formą jasnowidzenia, prognozowania nowych modeli wyobraźni.
Takim dziełem jest ampułka z powietrzem z Paryża Marcela Duchmapa. Praca, która nie tylko zwraca uwagę na tendencje kultury Zachodu do zaniedbywania tego, co niewidzialne, ale z perspektywy czasu podkreśla wagę oddechu jako naszego podstawowego odruchu, co wydaje się niezwykle ważną kwestią w dobie kryzysu klimatycznego. To niepozorne, „puste naczynie” odnoszące się do powietrza zachęcało do namysłu nad bazowym procesem przekreślającym w każdej minucie granice między wnętrzem i zewnętrzem ciała włączającego nas we wspólnotę innych oddychających istot, stawiającego znak równości pomiędzy gatunkami. I tak właśnie Duchamp już w 1919 roku przepowiedział materializującą się w popkulturze dopiero sto lat później posthumanistycznie zorientowaną humanistykę z jej kojącą poetyką symbiocenu.
Michał Frydrych, artysta
By uzyskać odpowiedź na to pozornie proste pytanie, trzeba je obrócić.
Można zapytać, czy – zakładając, że sztuka ma zdolność przewidywania przyszłości – my posiadamy narzędzia, by nawet post factum odczytać ją/je ze sztuki? Warto zauważyć, że sztuka to nie jasny i klarowny ton, ale polifonia/kakofonia pogłosów dobiegająca z zamglonego brzegu. To może być pierwsza figura i pierwsza odpowiedź: sztuka ma zdolność przewidywania przyszłości, ale my nie mamy sposobu jej odczytania.
Odpowiedź druga: a co, jeśli sztuka antycypuje przyszłość(i) szerokim gestem, poprzez dziedziny, które sukcesywnie się z niej wyodrębniają i odłączają – np. fotografia, sztuki użytkowe, net-art, video art, działania performatywne – wszystkie one znajdują się przynajmniej po części poza światem sztuki i jako takie mówią o przyszłości poprzez swoje wyspecjalizowanie i potrzeby, na które odpowiadają.
Trzecia odpowiedź: o jakich przyszłościach mówimy? Czy o zobiektywizowanych wielkich narracjach, czy o narracjach w formie mikro? Czy mówimy o przyszłości świata zewnętrznego, czy też przyszłościach naszych światów wewnętrznych? O tych drugich sztuka mówi znacznie chętniej i znacznie częściej.
Jeśli miałbym zasugerować formę relacji między sztuką a przyszłością, mówiłbym raczej o synchroniczności, współwystępowaniu w różnych odcinkach czasu bez widocznego połączenia między nimi. By użyć będącego na czasie porównania, sięgnąłbym do idei Sofonów pojawiającej się w Problemie trzech ciał Cixin Liu. Sofony to sztucznie wytworzone komputery kwantowe (cokolwiek to znaczy), połączone ze sobą bez widocznego pośrednika poprzez przestrzeń i czas. Podobnie sztuka i przyszłość(i) jawią mi się jako połączone, ale niestykające się. I w dziwny sposób to co odbija się w jednej, pojawia się w drugiej i vice versa.
Karol Sienkiewicz, krytyk i historyk sztuki
Sztuka nie jest wróżką, nie ma żadnych zdolności ani mocy magicznych, sztuka może być wszystkim (sztuka może być nawet częścią problemu). Częściej obserwujemy, jak dzieła sztuki się dezaktualizują, przynależą do swojej epoki, która przemija wraz ze swoimi fantazjami, mitami, kodeksami moralnymi, a my, by je właściwie zrozumieć, musimy odtwarzać w głowie dawne konteksty. W sztuce naszych czasów szukamy prac i idei, które pozwalają nam wyobrazić sobie przyszłość lub pokazują stojące przed nami zagrożenia. Ale artyści nie wróżą ze szklanej kuli. Sztuka jest częścią kultury, w systemie naczyń połączonych, w którym ważą się nowe idee. Przyszłość wyobrażamy sobie wspólnie.
Joanna Erbel, socjolożka, autorka książek
Sztuka jako laboratorium innowacji pozwala nam otworzyć się na to, o czym jeszcze nie umiemy mówić. Tak było w przypadku Dotleniacza Joanny Rajkowskiej, który w 2007 roku przybliżył zwrot w stronę miasta opartego wspólnocie, bioróżnorodności oraz bliskości przestrzeni, które dają możliwość oddechu. Działo się to przed pojawieniem ruchów miejskich i bardzo obecnie popularnej narracji o międzypokoleniowych przestrzeniach czy mieście piętnastominutowym. Podobnie jak cykl Joanny Warszy Finisaż Stadionu X-lecia i Jarmarku Europa afirmował targowiskową różnorodności oraz odporność, której bazą jest nie sterylność i prostota, lecz trudna do skontrolowania złożoność. Paweł Althamer zaś poszerzał nasze rozumienie wspólnotowości i wprowadzał ją w przestrzeń miasta na długo przed animacyjnymi działaniami w ramach programów rewitalizacji. Sztuka ma stałą umiejętność wychylania nas w przyszłość. Tym, co się zmienia, jest obszar, w którym to się dzieje. Obecnie o krok wyprzedza tworzenie nowej wizji wspólnoty, poszerzanie naszej demokracji o osoby poza-ludzkie, zarówno przyrodnicze, jak i technologiczne. Robią to Siostry Rzeki zapoczątkowane przez Cecylię Malik, projekty, które mogliśmy oglądać w ramach Biennale Warszawa w 2022 kuratorowanym przez Bartosza Frąckowiaka, Annę Galas-Kosil i Pawła Wodzińskiego, oraz wiele innych projektów. Pozwólmy się im prowadzić!
ZOE (Małgorzata Gurowska, Agata Szydłowska), kolektyw badawczo-artystyczno-projektowy
Być może zdarza się, że jakiś utwór celnie przewidzi nadchodzące zdarzenia, ale jest to raczej kwestia przypadku niż transcendentnych właściwości samej sztuki. Natomiast z całą pewnością sztuka może eksperymentować z przyszłością i w jakiejś formie ją testować, tworzyć laboratorium tego, co może się wydarzyć, stwarzać możliwości takich spotkań i połączeń, które poza polem sztuki trudno by było ukonstytuować. Wchodząc we współprace z przedstawicielami różnych dyscyplin, takich jak biologia czy inżynieria, sztuka może zachęcać do wykraczania poza zwyczajowe pola działalności tych obszarów, wskazując na nowe ścieżki, problemy i obiekty zainteresowań. Tam, gdzie sztuka spotyka się z dopiero powstającymi dyscyplinami, może się ona stać użytecznym społecznie laboratorium idei, potencjalnych zastosowań i ich możliwych konsekwencji. Tak jest na przykład w przypadku biologii syntetycznej, obszaru na przecięciu inżynierii genetycznej i programowania. Ta nowa technologia, pozwalająca niemal „zaprojektować” organizmy od zera, potrzebuje sztuki, żeby za pomocą spekulacji i tworzenia potencjalnie możliwych światów, poddać refleksji konsekwencje jej możliwych zastosowań. Czy przynosi tym samym nadzieję? A może raczej powoduje lęki? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Po to są właśnie takie artystyczno-nieartystyczne laboratoria, by bezpiecznie przyjrzeć się ideom, zanim wprowadzi się je w życie.
Krystyna Jędrzejewska-Szmek, artystka, biolożka
Mam sceptyczny stosunek do prognozowania przyszłości, czy to w obszarze sztuki, czy innych dziedzinach (chyba że przez karty tarota, wtedy umowność takich projekcji jest bardziej szczera). Ciekawi mnie za to myślenie o bieżących działaniach jako procesach wytwarzających przyszłość. W tym sensie bardzo wierzę w sztukę i zdolność artystek i artystów do kreowania nowych sposobów odpowiedzi na obecne już pytania. Bardziej niż geniusz sięgającego w przyszłość artysty frapuje mnie wyobrażanie sobie sztuki jako pewnej zbiorowej myśli, która krąży i odbija się od określonych osób, czasu i przestrzeni. Szczególnie ciekawią mnie procesy kolektywne. Wiadomo już, że w obliczu końca świata takiego, jakim go znamy, potrzebujemy nowych i odważnych sposobów wspólnotowości, niekoniecznie opartej na więzach krwi, klasy czy etniczności. Może właśnie w tym obszarze, ze wsparciem praktyki artystycznej, możemy wytwarzać lepszą przyszłość?
Marta Czyż, kuratorka
Osoby artystyczne nie są wróżkami. Cechuje je jednak szczególna wrażliwość, często na takie rzeczy, których nie zauważamy na co dzień. Są to momentami ledwo zauważalne oznaki przyszłości. Nie zawsze się to sprawdza, ale jestem uważna na takie sygnały. W szczególności, jeśli chodzi o tematy związane z kryzysem klimatycznym oraz konfliktami zbrojnymi, takimi jak wojna w Ukrainie. Sztuka nie ma zdolności „wytwarzania” przyszłości, ale może ją wyczuwać i ostrzegać albo wzmacniać pewne niewyczuwalne zapowiedzi rożnych sytuacji. Patrząc na to, co się dzieje na świecie i ze światem, te zapowiedzi są raczej apokaliptyczne i część z nich niestety się sprawdza. Sztuka dzięki rozmaitym narzędziom ma bardzo duży wpływ na odbiorców i czasem nawet wizja, która się nie sprawdza, może stać się dla nas sygnałem ostrzegawczym. Sztuka działa najskuteczniej w przekazie krytycznym i reagującym na rzeczywistość, choć jest wiele postaci, które nie tylko to robiły, ale ich wizje pozostają z nami do dzisiaj. Takimi osobami są dla mnie Jerzy Ludwiński, Władysław Hasior, Le Corbusier, Katarzyna Kozyra, Alina Szapocznikow. Nie zawsze i bardzo rzadko sztuka może przepowiedzieć przyszłość świata, za to bardzo często może przepowiedzieć przyszłość sztuki.
Grzegorz Hańderek, artysta
Z pewnością może i potrafi się domyślać, a częściej nawet przeczuwać przyszłość – i z tych zdolności korzysta. Biorąc pod uwagę obecną niepewność i nieprzewidywalność wydarzeń na świecie – mimo (albo właśnie w związku z tym) że dysponujemy całkiem wiarygodnymi danymi na temat tego, w jaką stronę zmierzamy – sztuka, która rozciąga w przyszłość naszą wyobraźnię, pozostaje chyba jednym ostatnich obszarów dających jeszcze jakąś nadzieję na rozmontowanie naszych sposobów myślenia.
Taki radar sztuki może być bardzo przydatny: szczególnie teraz, w rzeczywistości utowarowionych informacji warto przyglądać się nieracjonalnym scenariuszom – całkiem często to one stają się przesądzające o kształcie przyszłości.
Czy potrafię przywołać dzieło/utwór, które przewidziało przyszłość? Wiele chyba jest takich dzieł, ale większość z nich niestety wciąż musi czekać na potwierdzenie. Jestem wiernym fanem twórczości Agnieszki Kurant i jej krytycznej refleksji nad obciążonymi metodami prognozowania związanymi z zarządzaniem danymi, spekulacjami, handlowaniem przyszłością.
Czy sztuka ma zdolność „wytwarzania” przyszłości? Oczywiście – szczególnie taka, która potrafi rozpuścić się w realu i nie ogranicza się do prognozowania, ale proponuje jakieś nowe drogi wyjścia z impasu. Przy czym te nowe drogi to często stare, zapomniane szlaki. Sztuka, która wyraża się w formie zaangażowania, może stanowić formę oporu i skutecznie korygować ustanowione scenariusze przyszłości.
Katarzyna Roj, kuratorka
Z całą pewnością myśli, które trafiają do mainstreamu intelektualnego, wcześniej pojawiają się w sztuce. Stanisław Lem przewidział bardzo wiele, np. w bajkach robotów konstruktorzy Trurl i Klapaucjusz tworzą maszynę do spełniania życzeń i maszyny do tworzenia poezji. Zapowiedział sztuczną inteligencję i w zasadzie rozwój technologii. Stefan Żeromski tworzył wizje szklanych domów i ujarzmionych rzek.
Niektórzy artyści nie boją się, mają odwagę nadać formę intuicją i myślą, które niesie wiatr. Trudno mi powiedzieć, do jakich dyscyplin klei się sztuka najmocniej. Są to nauki ścisłe, przyrodnicze, humanistyka, nauki społeczne czy medyczne.
Bardzo lubię hasło Pawła Jarodzkiego, które namalował na swoim obrazie Tylko sztuka cię nie oszuka. Doświadczamy tego, jak marzenia o lepszym świecie się nie udają. Polityczni liderzy niosący nadzieję zawodzą nas, aktywiści się kłócą i wypalają. A miało być tak pięknie.
Sztuka sama w sobie jest pocieszeniem, jeśli nie stanie się produktem. Jeśli artysta jest wolny, tworzenie sztuki daje mu radość i szczęście, wtedy w sztuce płynie sobie strumyk prawdy, takie komorebi – promyk przebijający się przed gałęzie, wibrujący promyk, robiący psoty. Zuchwały, obłędny, straszliwy czasem zabawny i przewrotny, który nie ma powodu żeby kłamać, który zdarza się, że potrafi przewidzieć przyszłość.
Karolina Jarzębak, artystka
Myślę, że sztuka kreująca wizje przyszłości nie tyle ma zdolność przewidywania, ile zyskuje z czasem nowe perspektywy. Jej znaczenie dojrzewa, a rzeczywistość i historia dookoła niej stają się pełne. Wyjaśnia się. Sztuka jest obciążona estetyką, która po czasie nabiera nostalgicznego znaczenia i drugiego dna. Myślę, że wytwarza ton i vibe, poprzez które później odbieramy przeszłość i wyciągamy celniejsze wnioski. Chodzi mi o to, że kształtuje wspomnienia i podejście do nich. Sztuka jest połączona z wyobrażaniem sobie, fantazjowaniem, a ile z takich fantazji uznanych kiedyś za czarną magię czy szaleństwo dzisiaj jest oczywistością i normą trochę jak filmy i powieści futurystyczne i cała kultura związana z tą tematyką. Taka sztuka normalizuje rzeczy, które ludziom wydają się dziwne lub obce, otwiera głowę i tym samym redukuje wykluczenie i uczucie osamotnienia. Oddaje głos mniejszościom i tak na swój sposób chce kreować przyszłe nastroje, ale też przestrzegać przed czasami, które lepiej, żeby nie nadeszły. Nie wiem, czy przewiduje, ale na pewno ma moc zmieniania ludzkiego spojrzenia na rzeczy i problemy poprzez zwracanie na nie uwagi i uwydatnianie ich, niekiedy nawet jakieś dziwaczne przerysowywanie czy przejaskrawienie. Może to naiwne, ale w to wierzę.
Sebastian Cichocki, kurator
Generalnie nie wierzę w przepowiednie. Utwory literackie czy plastyczne fantazjujące o przyszłości nie tyle ją zapowiadają czy wyprzedzają, co ją kształtują (jak fragmenty piosenek, które utkwiły nam w głowie). Nasze jutro składa się z narracji i obrazów dostarczonych poprzez fikcję – tworzoną przez osoby malujące, filmujące, piszące, rzeźbiące czy performujące. Nie wydarza się zbyt wiele nowego, w tym sensie, że widzieliśmy już prawie wszystkie możliwe warianty rozwoju przyszłych zdarzeń w sztuce i literaturze przeszłości. Zwyczajnie nie starcza nam wyobraźni, żeby nie karmić się tym, co już było. W tym sensie sztuka raczej „wytwarza” przyszłość (jest po prostu rezerwuarem pomysłów), niż ją zapowiada.
Ilość apokaliptycznych obrazów w świecie sztuk wizualnych, ilustrujących (bo nie wieszczących – świat się przecież już skończył, wiedzą to najlepiej mieszkańcy wyspy Nauru) marny koniec, jaki czeka ludzkość, jest obezwładniająca. Wiedzy na temat zbliżającego się kresu nie dostarczyły jednak żadne dzieła, a solidne badania naukowe, obserwacje i raporty (Granice wzrostu, głupcze!). Na płótnach Williama Turnera nie ma zakodowanych wizji przyszłego świata otwierających oczy naukowcom-niedowiarkom, gdzie człowiek poprzez brutalną modernizację nie tylko zmienia kształt chmur i kolor nieba, ale i roztapia wieczną zmarzlinę. Przeciwnie, to za pomocą obserwacji i hipotez naukowych możemy wrócić do tych płócien malarza i wreszcie zrozumieć, co się na nich znajduje. Innego końca świata nie będzie.
Niewątpliwie sztuka dobrze „pracuje” w obszarze aktywizmu klimatycznego. Mam tu na myśli nie tylko udane dzieła odnoszące się do tematu, ale w ogóle jak świat sztuki jest przestawiany na tryb „głębokiej adaptacji”. Czy znacie już historie o instytucjach ścigających się o certyfikat neutralności klimatycznej? Jeszcze nie? Za chwilę usłyszycie. Tutaj oddajmy sprawiedliwość instytucjom – to w takich miejscach jak berliński Haus der Kulturen der Welt stworzono warunki do rozmów o antropocenie. A jeśli stawką jest globalna świadomość nadejścia nowej epoki geologicznej, to chyba nie jest tak źle z tym wróżeniem z artystycznych fusów? Jeszcze na początku XXI wieku zamiast o instytucjach sztuki często mówiono o „laboratoriach przyszłości”. Rzeczywistość nie jest jednak tak niezwykła, a wykształcenia się trzeciego oka u absolwentów i absolwentek akademii sztuk pięknych jak dotąd nie zaobserwowano. Sztuka dobrze działa jako narzędzie propagandy (najczęściej w pozytywnym sensie, jako propagującej pewną wrażliwość, postawy, angażującą i zmieniającą opinie), ale gorzej sprawdza się jako czarodziejska kula.
Sztuka jest użyteczna, co do tego nie mam wątpliwości. Użyteczna na wielu poziomach, także w swojej domniemanej bezcelowości. Artysta konceptualny Liam Gillick zadał kiedyś pytanie: „Czy przyszłość może pomóc przeszłości?”. Żartowniś. Sprawy mają się po staremu: przyszłość jest budowana na zmurszałym fundamencie przeszłości. Pod spodem znajdują się grube warstwy przeszłych idei i „genialnych” wizji. Jeszcze na przełomie lat 60. i 70. XX wieku szczerze wierzono, że w twórczym tyglu artystyczno-architektonicznych utopii wykluwa się przyszłość. Wielka szkoda, że tak się nie stało, bo super byłoby np. powitać statek obcej cywilizacji na lotnisku w Tatrach, budowanym przez grupę słowackich artystów konceptualnych.
A czy w sztuce można szukać nadziei na przyszłość? Zapewne na takiej samej zasadzie, na jakiej używa się substancji psychoaktywnych. Dobry trip jest zawsze na wagę złota, zwłaszcza w ponurych czasach.
¹Timothy Morton, Początek po końcu, w: Mroczna ekologia. Ku logice przyszłego współistnienia, Oficyna Związek Otwarty, Warszawa 2023, s. 70