Rozbiórki niedobre dla planety
Anna Cymer dla NN6T
Istniejący gmach głównego dworca kolejowego w Częstochowie oddano do użytku w 1996 roku, jednak jego projekt, wybrany w drodze konkursu, był opracowany dekadę wcześniej. Po rozbudowie dworca Kraków Główny budowa częstochowskiej stacji była wtedy drugą największą inwestycją kolejową w Polsce. Zaprojektowanemu przez zespół pod kierunkiem Ryszarda Frankowicza dworcowi nadano duże (jak na 250-tysięczne miasto) rozmiary, bo zakładano, że tędy będą docierać pielgrzymujący na Jasną Górę. Plan się nie powiódł (pielgrzymi woleli autokary), od lat duża część powierzchni użytkowych dworca była więc pusta. W 2019 roku rozstrzygnięto konkurs na projekt nowego dworca, bo ten z lat 90. zdecydowano się rozebrać. To działanie spotkało się z oporem obrońców architektury: częstochowski dworzec jest nie tylko jednym z zaledwie dwóch wzniesionych w latach 90. obiektów kolejowych (drugi do Łódź Kaliska), ale i ciekawym reprezentantem swojej epoki, w którego formie do dziś zachowały się uznawane wówczas za najnowocześniejsze i najbardziej stylowe rozwiązania. Ale na tym nie koniec. W debacie o ochronie budowli pojawił także nowy argument, wobec którego trudno przejść obojętnie. Czy na pewno w czasach katastrofy klimatycznej „stać nas” na rozbiórkę zaledwie 26-letniego gmachu? Czy nie lepiej by było poszukać nowego zastosowania dla licznych stacyjnych wnętrz, pomysłu na jego modernizację? Niczym innym jak ekologicznym barbarzyństwem jawi się rozebranie zachowanego w dobrym stanie, ogromnego budynku tylko po to, by za chwilę w jego miejscu zbudować nowy, niewiele mniejszy i… pełniący dokładnie tę samą funkcję.