menu

Co z nami robią mapy?

Rozmowa z Hanną Shumską
Hanna Shumska, Ogród wirtualnych kolonizatorów II, 190x130 cm, akryl, sitodruk, płótno, 2019

O podwójnej roli map jako narzędzia manipulacji i oporu z Hanną Shumską rozmawia Joanna Glinkowska

Wojna hybrydowa, cyberpropaganda i manipulacja informacjami w mediach to tematy, o których mówi się szczególnie często w ostatnich miesiącach ‒ od eskalacji wojny w Ukrainie. Ty poruszasz te kwestie w swojej sztuce od kilku lat. Wokół nich zorientowany jest twój projekt dyplomowy Tymczasowa mapa, tymczasowych miejsca, ale też większość wcześniejszych prac. Dlaczego zaczęłaś tworzyć prace na ten temat?

Hanna Shumska: Robię prace na ten temat od 2018 roku, kiedy przyjechałam do Polski. Wtedy agresja Rosji na Ukrainę eskalowała, a jesienią wprowadzono stan wojenny w dziesięciu obwodach w Ukrainie. Odczuwałam duże napięcie. Mój niepokój był tym większy, że byłam daleko. Martwiłam się o swoich bliskich. Zresztą to napięcie obecne jest nieustannie od początku wojny w 2014 roku, kiedy Rosja anektowała Krym, rosyjskie siły zbrojne pojawiły się w obwodzie donieckim i ługańskim. Wszyscy po prostu starali się o tym nie myśleć i spodziewali się, że skończy się tak jak w Gruzji z Abchazją i Osetią, czyli sytuacja zostanie zamrożona. Tak się nie stało. Podczas tych ośmiu lat w Ukrainie zginęło kilka tysięcy wojskowych i setki cywili. To już wtedy była wojna, tylko w mediach używano słowa „konflikt”. To wszystko wpłynęło na moją twórczość. Działania w mediach w ramach wojen hybrydowych, propaganda szerzona przy pomocy farm trollów, prowadzą do bardzo realnych skutków, mają znaczący wpływ na wydarzenia rzeczywiste.

Co szczególnie przykuwa twoją uwagę? Jakie z perspektywy osoby, która analizuje wpływ propagandy prowadzonej w internecie, widzisz nieoczywiste aspekty tych działań?

Dystrybucja fake newsów odbywa się bardzo szybko. Pracują nad tym zespoły ludzi. Szybkość powstawania fałszywych odpowiedników prawdziwych wiadomości sprawia, że te fałszywa informacje wydają się wiarygodne i trudno jest stwierdzić, co jest z pierwszej ręki. Moja rodzina pochodzi z Irpienia. Moi rodzice wyjeżdżali z obwodu kijowskiego w marcu. W tym czasie był zniszczony most w Irpieniu. Zdjęcia wtedy obiegły cały Internet. Na miejscu wojskowi pomagali ludziom przedostać się na drugą stronę, żeby potem przewieźć ich na dworzec w Kijowie. Wiedziałam o tym z bezpośredniego źródła, od wolontariuszy i rodziców, z którymi byłam w kontakcie. Momentalnie pojawił się przekaz zupełnie odwracający sytuację: most rzekomo miał być w Mariupolu, a wojskowi mieli strzelać do ludzi. Zazwyczaj tak to działa. W sekundę pojawia się odwrotna wiadomość, ale bazująca na prawdzie. Kolejna rzecz to ilość. Fake newsy tworzą wrażenie nadmiaru informacji. Sprawiają, że prawdziwa informacja zaczyna tonąć pod warstwami tych nieprawdziwych. No i trzecia kwestia: to jest wszędzie, nawet tam, gdzie najmniej się spodziewasz. Od bohaterów bajek po grupy na Facebooku, które wcześniej dotyczyły ekologii i praw człowieka.

Hanna Shumska, Tymczasowa mapa tymczasowych miejsc, (fragment), wideo projekcja, mural, praca site-specific, 2020

Jak widzisz w tym rolę artystek i artystów?

Miałam wątpliwości, czy dalej tworzyć. Osoby, które zajmują się i interesują się sztuką współczesną, to mała bańka. Czy wszyscy artyści muszą teraz iść robić kanapki, pomagać uchodźcom, być wolontariuszami? A na ile ważna jest sama sztuka? Kiedy kilka lat temu byłam na Euromajdanie i robiłam kanapki, i pomagałam sprzątać z koleżanką, też artystką, jeden mężczyzna z obrony terytorialnej zapytał nas, czym się zajmujemy. Kiedy odpowiedziałyśmy, jesteśmy artystkami, powiedział: „Słuchajcie, a za co my tu walczymy? Na kanapki akurat jest dużo chętnych, a my tu jesteśmy, żeby wesprzeć naszą kulturę, wy jesteście przedstawicielkami kultury”. Ostatnio rozmawiałam o sensie tworzenia sztuki z Natalką Revko, kuratorką ukraińską, która obecnie przygotowuje w Gdańsku artystyczną interwencję pod tytułem Mogę mówić tylko o wojnie / Mogę mówić nie tylko o wojnie. I oczywiście, że jest sens. Sztuka komplikuje przekaz. To, co w mediach może być przedstawione jako proste i jednostronne, w sztuce wymaga pracy przy odbiorze, nie jest oczywiste ani natychmiastowe. Taka strategia komplikowania rzeczywistości w sztuce jest według mnie ważna.

Dobrym przykładem takiej nieoczywistości jest twoja praca dyplomowa. Jej wygląd nie zdradza powagi podejmowanych tematów. Jest kolorowa, estetyczna, w pierwszym odruchu można określić ją nawet radosną. Dodatkowo wprowadzasz element grywalizacji, zachęcasz do interakcji, użycia telefonu do wyświetlenia elementów w rzeczywistości rozszerzonej (AR). Dopiero z czasem odsłania się warstwa treści i odkrywasz, z czym masz do czynienia. Następuje zderzenie. Dlaczego zdecydowałaś się na taki zabieg?

Ten efekt jest zamierzony. Przyjęłam taką strategię, żeby wciągnąć widza. Zauważyłam, że ludzie szybko nudzą się sztuką. Widzę to u innych, ale też u siebie. Przychodzisz na dużą wystawę albo biennale, i tu masz długi film, a tam masz pracę o jakiejś tragedii, i człowiek trochę zobaczy, ale nie chce sobie psuć humoru. Wtedy albo myśli: „następnym razem przyjdę”, i zazwyczaj nie przychodzi albo od razu stwierdza: „ta sztuka współczesna jest zbyt trudna i obciążająca”, i rezygnuje. Ja chcę wciągnąć odbiorcę, może nawet trochę go zwabić. O, jakie ładne, super, zrobię selfie, a tu nagle inna treść.

No właśnie. Jaka treść? Jaki materiał wybrałaś?

Wybrałam ujęcia z wiadomości o wojnach na całym świecie. Cały czas rozwijam projekt.

Hanna Shumska, Tymczasowa mapa tymczasowych miejsc, fragment animacji, AR, 2020

Hanna Shumska, Tymczasowa mapa tymczasowych miejsc, fragment animacji, AR, 2020

Dlaczego w tytule wskazujesz na tymczasowość?

Ludzie, walcząc, zapominają o tymczasowości życia, o tym, że wszyscy jesteśmy śmiertelni. Doszliśmy do takiego rozwoju technologicznego, że wydaje się, że będziemy istnieć wiecznie, i ludzie zapominają o śmiertelności. Z drugiej strony dotyczy to tymczasowości granic. Tymczasowość w ogóle uważam za hasło definiujące współczesność.

Mimo że twoja dyplomowa praca nie wygląda jak mapa, to w pewnym sensie nią jest. Także z nazwy. Mapy są dziwnym narzędziem, uznawanym za obiektywne, ale przecież nie odzwierciedlają rzeczywistości ani nie są neutralne. Takie były od zawsze, a teraz szczególnie powinniśmy zwrócić uwagę na to, że stworzeniu mapy może przyświecać cel, pokazanie określonej wizji zdarzeń. Czym dla ciebie jest mapa dzisiaj?

Jest subiektywnym narzędziem. Każdy tworzy swoje własne mapy. Mapy myśli, mapy podróży, swoje pinezki na mapach Google. Ale jednocześnie działa w obrębie umowy społecznej. Nie może dojść do sytuacji narzucania obrazu mapy. Nie może być tak, że nasz sąsiedni kraj decyduje, jak ma wyglądać mapa.

Hanna Shumska, Linia przemieszczenia, (fragment), ołówek, papier, 2019

Pytam dlatego, że ostatnio minister spraw wewnętrznych Ukrainy, Ihor Bondarenko, ogłosił współpracę w Google Maps. Na Street View mają pojawić się obrazy zniszczeń spowodowanych przez wojska rosyjskie w Ukrainie. Ma to mieć wymiar informacyjny – pokazania skali zniszczeń; praktyczny – dla osób, które wyjechały z kraju i chcą zobaczyć, czy mają gdzie wrócić; i dowodowy – jako materiał ukazujący zbrodnie wojenne. Co twoim zdaniem może to zmienić?

To ciekawa strategia. Zaskakująco powiązana z tym, co zrobiłam w pracy dyplomowej. Widzę tu jeszcze jeden wymiar – ułatwienie wyobrażenia dystansu. Nazwy miejsc, w których doszło do tragedii, nic ci nie mówią. Jeśli tam nie byłaś, nie masz tam znajomych, łatwo powiedzieć wtedy: „a to gdzieś tam daleko, w Mariupolu”. Powiązanie obrazów tych zbrodni z miejscem na mapie może pomóc uświadomić sobie, że to się naprawdę dzieje obok nas. Obawiam się natomiast z jednej strony ryzyka pojawiania się alternatywnych wersji, a z drugiej, wykorzystywania tych obrazów do działań wojennych. Sama chciałam opublikować zdjęcie widoku z mojego okna z domu w Ukrainie, ale nie zrobiłam tego w obawie, że ktoś może to wykorzystać. Jeżeli dom jeszcze stoi, to ktoś może specjalnie go zniszczyć, jeżeli wiadomo, że nikogo nie ma w środku, ktoś może dom ograbić. Inna sprawa, że ludzie sami nie mają prawa robić zdjęć. W całej Ukrainie są teraz punkty przepustkowe, gdzie obowiązuje zakaz robienia zdjęć. Ale miałyśmy rozmawiać o sztuce, a gadamy o polityce.

Być może wyszłam z błędnego założenia, że trudno jest teraz myśleć o sztuce. A może sztuka stanowi właśnie potrzebną odskocznię…

To się przenika. Pracuję teraz nad wystawą Great Patriotic, która zostanie otwarta 24 kwietnia w Bydgoszczy. Będzie na niej prezentowany mój dyplom i realizacje innych artystek i artystów dotyczące wojen. Ten temat jest też obecny w moich artystyczno-teoretycznych badaniach, które prowadzę w ramach studiów doktorskich na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Widzę, że będzie on szedł za mną w przyszłość. Nieuchronnie, z nowymi wątkami.

Hanna Shumska, Ogród wirtualnych kolonizatorów II, 190×130 cm, akryl, sitodruk, płótno, 2019

Hanna Shumska (ur. 1993 w Czerwonogrodzie w Ukrainie) jest ukraińską artystką, która mieszka i pracuje w Polsce. Absolwentka Wydziału Malarstwa i Rysunku Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu – dyplom z wyróżnieniem w pracowni prof. dr hab. Dominika Lejmana (2020), a także Wydziału Malarstwa Monumentalnego w Lwowskiej Narodowej Akademii Sztuki (2017). Obecnie doktorantka Szkoły Doktorskiej na ASP w Gdańsku. Stypendystka Programu Ministra Kultury Gaude Polonia (2021). W praktyce artystycznej zajmuje się problemem współzależności między fizyczną i wirtualną rzeczywistością, kwestią granic, map i terytoriów. W swojej pracy wykorzystuje malarstwo, rysunek, kolaż, instalacje i nowe media.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności