menu

Przestrzeń, z której może się wyłonić wszystko

Rozmowa z Moniką Falkus
Monika Falkus, Gdy przymykam czarne oczy, 130 × 160 cm, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Widzenie to odczuwanie, dlatego najmocniej działa na mnie kolor, za którego pomocą mogę wyrazić wartości zmysłowe – z malarką Moniką Falkus rozmawia Bogna Świątkowska

Twoje prace były z ogromnym sukcesem prezentowane przez Galerię Szara, najpierw w Katowicach, a potem jesienią, podczas Warsaw Gallery Weekend w Warszawie w 2021 r. Twoja wystawa przyciągnęła bardzo dużą uwagę. Anda Rottenberg polecała, więc naprawdę sukces! Pojawiasz się więc na horyzoncie jako postać do odkrycia – co chciałabyś, żeby nie zostało odkryte?

Jest wiele wątków osobistych, które przemycam w swojej twórczości. Potrzebuję ich do tworzenia. Czasem otrzymuję bardzo ciekawe pytania, odnoszące się do mojego życia osobistego, ale wolałabym się w to nie zagłębiać.

Spróbujmy je więc omijać. Jaką rolę w twojej pracy odgrywa obserwowanie tego, co się dzieje wokół ciebie?

Ważnym punktem odniesienia dla mojego działania, myślenia i odczuwania są relacje międzyludzkie. Te osobiste historie, ale lubię się też odwoływać do historii będących częścią kultury – mitów, legend, baśni, ale też wydarzeń aktualnych. Wszystko naraz.

Monika Falkus, Barbie, 110 × 80 cm, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Pozostawiasz bardzo duże pole dla wyobraźni osoby przyglądającej się twoim płótnom. Jakie ścieżki interpretacyjne specjalnie chciałabyś wzmocnić?

Pierwszą książką, która mocno na mnie wpłynęła, była Ikonologia Cesare Ripy. Byłam po prostu zafascynowana tym, że powstało coś takiego jak podręcznik dla artysty – jak namalować jakieś pojęcie czy uczucie. To było dla mnie fascynujące, że artyści z XVI wieku, otwierali sobie taką książkę i mogli zobaczyć, jak została przedstawiona miłość, przyjaźń, ale też takie pojęcia jak trawienie, oszustwo czy grzech. Podobały mi się i te przedstawienia, i opisy tych motywów. Jest więc w moim malarstwie nawiązanie do tych historii. Poza tym odnoszę się do tego, co się dzieje na moich oczach.

W tytułach pozostawiasz ewidentne tropy. Pokochajmy się było tytułem wystawy, którą można było oglądać w Katowicach. Wyprana z uczuć czy Modlitwa do Smętnej Dobrodziejki, Kto śpi na mojej poduszce – to są ewidentnie strzałki, które wskazują na życie uczuciowe, na to, co składa się na ogromny, bardzo skomplikowany i bogaty obszar związany – no, powiedzmy to – z miłością.

Te wątki są dla mnie bardzo istotne. Przygotowując się do wystawy w Szarej, szukałam definicji miłości. Zgłębiałam różne pola, począwszy od studiowania Biblii, a skończywszy na oglądaniu serialu Seks w wielkim mieście. Bardzo lubię łączenie wątków, wydawałoby się skrajnych. Staram się nie zanurzać w jednej tylko stronie, ale spoglądać z różnych perspektyw, wtedy w malarstwie mogę wykorzystać je wszystkie do własnej kompilacji. A miłość jako siła napędowa generalnie jest, nie tylko dla mnie, ważna, bo powszechnie jest uważana za sens życia człowieka, ale niestety tym samym stała się wyznacznikiem naszej tożsamości i wartości. Przyznaję też, że przygotowując tę wystawę, byłam pod wpływem książki Evy Illouz Uczucia w dobie kapitalizmu. Co najważniejsze, przez pryzmat miłości można odczytywać wiele innych uczuć i emocji.

Monika Falkus, Dziewczyna, która rozmawiała z delfinami, dzięki uprzejmości artystki

Oprócz samego tematu plastyczna część, to co widzimy w pierwszym rzucie oka, jest bardzo pociągające, między innymi przez to, jakich decydujesz się używać barw.

Kolor jest bardzo istotną częścią moich obrazów. Przeczytałam kiedyś cytat z któregoś z włoskich artystów wczesnego baroku, że malarstwo jest rodzajem magii, formą czarów, a głównym składnikiem tej magii jest kolor. Widzenie to odczuwanie, dlatego najmocniej w malarstwie działa na mnie kolor, za którego pomocą mogę wyrazić wartości zmysłowe, takie jak ciepło, zimno, szorstkość, miękkość czy gładkość. Przed malowaniem obrazu nie przygotowuję żadnego szkicu ani kompozycji. Mam jedynie swoje kompozycje kolorystyczne, temat intuicyjnie kojarzę z określonymi kolorami, które mnie pochłaniają i przez to dominują obraz. Stąd też jednolite tło w moich pracach, które jest gładką płaszczyzną, nieograniczoną przestrzenią, z której może się wyłonić wszystko.

Opowiadając o swojej pracy, robisz odniesienia do książek. Czy lektury są dla ciebie ważne w pracy malarskiej?

Tak, tak. To są źródła. Na przykład wśród książek, które zakupiłam ostatnio, jest Antologia palatyńska – zbiór krótkich epigramatów z pierwszych wieków, to dla mnie bardzo ciekawe źródło wiedzy. Wśród ważnych dla mnie książek jest Powieść o róży, XIII-wieczny poemat alegoryczny, bo lubię znajdować stare książki i teksty, które stanowią ciekawe źródło wiedzy, które można odnieść do aktualnych spraw. Ale też jakbym zerknęła na swoją półkę z książkami, to mam książki typu Fragmenty dyskursu miłosnego Rolanda Barthes’a, Dzienniki Anaïs Nin, Niewidzialne kobiety C.C. Perez, Szczeliny istnienia Brach-Czainy, książki Rebeki Solnitt czy Susan Sontag, ale także Z rzeczy pierwszych E. Weinbergera, Pierścienie Saturna Sebalda czy mojego ulubionego Małego Księcia A. de Saint-Exupéry. Jest to więc miks różnych rzeczy. Mam też półkę zasypaną książkami związanymi z symbolami, mitami, tradycjami i obyczajami. Mam również wiele baśni i legend. Obok tego znajduje się cały stos książek i albumów przyrodniczych, bo bardzo lubię szukać związków między światem ludzi, zwierząt i roślin. Myślę, że przekrój bardzo złożony.

Monika Falkus, Lonely Boy, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Rozumiem, że obracamy się w kręgach kultury, powiedzmy, europejskiej. Czy zwłaszcza w poszukiwaniach kolorystycznych sięgasz dalej?

To ciekawe pytanie, bo rzeczywiście ikonografia, mity, legendy i chrześcijańska sztuka religijna, na których lubię bazować, głównie związane są ze sztuką europejską. Ale jeśli chodzi o inspiracje wizualne, to na pewno mocno oddziałuje na mnie sztuka Japonii czy Indii. Uwielbiam też sztukę bizantyjską, jest cudowna. Jestem otwarta – tyle jest ciekawych wątków, a tak mało na wszystko czasu.

Jak organizujesz swoją pracę? Jak sobie układasz czytanie z malowaniem?

Nie jestem w stanie namalować obrazu bez przeczytania tych wszystkich rzeczy. Mimo że mogłabym sobie na przykład, no nie wiem… No nie, no właśnie w sumie nie mogłabym sobie wymyślić motywu i go namalować bez przestudiowania tego wątku, bez spojrzenia z wielu stron. Mam problemy ze spaniem, więc po nocach uwielbiam eksplorować internet. Znajduję jakiś bardzo ciekawy wątek, który mnie mocno porusza, i coraz głębiej w niego wchodzę, szukam ciekawych właśnie odniesień. I im to jest mniej znane, tym bardziej mi się podoba. Samo przygotowanie, czytanie, myślenie, pisanie jest istotną częścią, jest już elementem składowym obrazu. I dopiero kiedy przeczytam, przetrawię, kiedy mam już wystarczająco dużo myśli i emocji w sobie, dopiero wtedy jestem w stanie podejść do płótna i coś namalować.

Jest to więc bardzo zobowiązujące dla tych, którzy później na nie patrzą, podpowiedzi mogą się znajdować w tytułach prac. Czym się kierujesz, nadając im tytuły?

Chciałabym, żeby były jak najbardziej na czasie, bo bez sensu, tworząc na podstawie dawnego przedstawienia, tylko je kopiować. Odwołując się do konkretnych przedstawień, a żyjemy w kulturze, w której przeważa chrześcijaństwo, przywołuję zakorzeniony w naszej głowie znak pamięciowy, znane nam wyobrażenie, czy to Pietę, czy Madonnę z Dzieciątkiem. W obrazie Boska Matka z Córką nawiązałam właśnie do przedstawień Matki Boskiej z Jezusem. Nadając taki tytuł, chciałam wskazać na inne tropy interpretacyjne – jak wyglądałby świat, gdyby jednak Maryja urodziła dziewczynkę, a nie chłopca. W ten sposób staram się odnieść do wątków, które mnie aktualnie nurtują, a dotyczących pozycji kobiet w systemie patriarchalnym.

Monika Falkus, Boska Matka z Córką, 120 × 110 cm, 2021, dzięki uprzejmości artystki

To zmieszanie wiedzy pochodzącej z przeszłości jest ci potrzebne do mówienia o tym, co jest osadzone we współczesności, czy do wyboru sposobu, w jaki to zrobisz?

Jedno i drugie równocześnie. Żyjemy w świecie zdominowanym przez obraz, który odsyła do złożonej symboliki, stanowi formę komunikacji wizualnej pomiędzy mną a odbiorcą. Obraz może być pewnym znakiem, który pozwala przypomnieć nam coś, co już kiedyś widzieliśmy i w pewien sposób poznaliśmy. Potrzebuję starych, znanych nam historii, żeby je zinterpretować, ponownie odczytać tradycyjne i kulturowe wątki, tym samym nadać im nowy wydźwięk, otworzyć nowe pola interpretacyjne i możliwość znaczeń. Zastanawiam się w ten sposób, co łączy naszą rzeczywistość z dawną. Kiedy spotykam ludzi, rozmawiam z nimi, oglądam, co dzieje się, w internecie – doświadczam tego, odczuwam. Mam nadzieję, że dzięki temu jestem w stanie połączyć to, co przeszłe, z tym, co przeżywam na bieżąco. Oprócz malowania obrazów często robię krótkie GIF-y albo wideo związane z alegoriami.

Monika Falkus: Between You & Me, 130 x 115 cm, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Czy jesteś obecna, kiedy do galerii przychodzą ludzie, oglądają twoje obrazy i je komentują? Czy podsłuchujesz trochę? Co ludzie mówią o twoich pracach?

To ciekawy wątek, bo wiem, co namalowałam na obrazie i ciekawi mnie, czy znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie odczytać pewnego rodzaju zagadkę wizualną bez moich opowieści. Niejednokrotnie jestem naprawdę mile zaskoczona, że tak wiele osób dostrzega te wątki, albo dopiero po chwili zastanowienia mówi: „Rzeczywiście, to coś tutaj jest, to funkcjonuje i ja to widzę”. Lubię interpretacje innych osób, kiedy ich historie życiowe łączą się z moimi płótnami – to jest po prostu coś najcudowniejszego, kiedy po prostu czuję ten osobisty wątek odbiorców wplatający się w płótno.

Malarstwo bardzo dobrze osadza w rynku sztuki, a twoje obrazy zaczynają cieszyć się poważnym zainteresowaniem ze strony świata kolekcjonerów. Jaki masz do tego stosunek?

To dla mnie coś nowego. Wcześniej nie myślałam w ogóle o moich obrazach jako o czymś, co ma wartość materialną. Był to dla mnie nośnik przede wszystkim emocji i uczuć. Dopiero się odnajduję w tym świecie.

 

Monika Falkus (ur. 1993 r.) – absolwentka malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach oraz historii sztuki na Uniwersytecie Śląskim. Zajmuje się malarstwem olejnym, tworzy instalacje i prace wideo. Penetruje tematy miłości, kobiecej natury związanej z intymnością oraz seksualnością. W swoich działaniach sięga do tradycji, baśni i osobistych wspomnień. Wierzy, że nastroje mają kolory. Współpracuje z Galerią Szarą.
https://www.instagram.com/monikafalkus/

Transkrypcja: Janina Zakrzewska

Monika Falkus, Gdy przymykam czarne oczy, 130 × 160 cm, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności