menu

Zimowy przeplataniec
MIASTOZDZICZENIE

Nie tylko człowiek, czyli relacje międzygatunkowe w mieście
Aleksandra Litorowicz

Krótki dni, niskie temperatury, a zdarza się, że i gruba warstwa śniegu, która spowija krajobraz za oknem. Doświadczenie zimna jest wyjątkowo powszechne,

ale różnie sobie z nim radzimy — czasem przy pomocy bielizny termicznej, a czasem swojego własnego futra. Okazuje się zresztą, że ludzko-zwierzęce zimowe strategie adaptacyjne są w jakiś sposób podobne. Czy mieliście kiedyś wrażenie, że próbujecie przespać zimę? Niektóre ze zwierząt zapadają w sen zimowy, którego wyróżnia się wiele rodzajów, np. sen płytki, zimowe odrętwienie czy nawet hibernacja. Kolejnym ich sposobem na przetrwanie jest żerowanie i tycie. Kto nie chował dodatkowej warstwy tłuszczyku pod zimowym swetrem, niech pierwszy rzuci kamieniem. Część ptaków ucieka od zimy, udając się na zachód i południe. Pomyślmy o tym, kiedy następnym razem będziemy marzyć o początku roku w tropikach. O tych prostych sposobach na przetrwanie mrozów przez naszych nieludzkich przyjaciół uczyliśmy się już w przedszkolu, rozgrzewając wyobraźnię historiami o dalekich wędrówkach bocianów, jerzyków, żurawi czy jaskółek albo kompletowaniu zimowych zapasów orzechów przez zapominalskie wiewiórki. W bardziej dogłębny i zorganizowany naukowo sposób temat rozwinął profesor biologii z uniwersytetu w Vermont, Bernard Heinrich. W swojej książce Zimowy świat opisał zaskakujące strategie na przetrwanie chłodnych miesięcy stosowane np. przez pszczoły, latające wiewiórki czy mysikróliki. Przykładów nie musimy jednak szukać li tylko na kartach książek — wystarczy wyjść z domu i obserwować, do czego tez Heinrich zachęca. Tym bardziej że zimowe miasta okazują się dla części zwierząt całkiem atrakcyjne. Jest tu więcej jedzenia, które mogą znaleźć na śmietnikach, ale też pozostawionego celowo przez ludzi (podobno Europejczycy wydają na zimowe dokarmianie samych ptaków ponad 200 mln euro rocznie, a karmników w miastach jest dwa raz więcej niż na terenach wiejskich!), jest mniej drapieżników, temperatura jest wyższa (dzięki ci wyspo ciepła!), dzień dłuższy (i dzięki ci zanieczyszczenie świetlne!), a ogrody i ludzkie zabudowania są dobrym miejscem do urządzenia sobie przytulnego śpiulkolotu. Nie zapominajmy też o małej, często wernakularnej architekturze dla zwierząt w postaci np. domków dla jeży, ptaków czy nietoperzy, których instrukcje wykonania znajdziecie w internecie.

To częściowe oparcie swoich mechanizmów przetrwania na korzystaniu z elementów ekosystemu miejskiego przez zwierzęta nosi nazwę synurbanizacji. Gdy natura adaptuje się do zmian, które wprowadzamy w otoczeniu, nasze miejskie decyzje zyskują kolejny stopnień skomplikowania oraz kolejnych odbiorców — tych najbardziej wymagających, bo nieoczywistych.

Aleksandra Litorowicz

prezeska Fundacji Puszka, kulturoznawczyni, badaczka, współzałożycielka Szkoły Architektury Społeczności SAS. Badała m.in. warszawskie place i polskie murale. Prowadzi puszka.waw.pl, futuwawa.pl i sztukapubliczna.pl. Kolumnę Miastozdziczenie tworzy w ramach stypendium artystycznego m.st. Warszawy.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności