menu

Cyfrowa ekologia

Świat cyfrowy jest trudnym do ogarnięcia, złożonym organizmem. Nie produkuje widocznych odpadów, ale czy jest eko?

Jako technooptymista i fan mądrych technologii, które służą nam (a nie my im), daleki jestem od krytyki cyfryzacji. Jednak, mówiąc krótko: przesadziliśmy. Dlatego pierwszym ważnym zadaniem cyfrowej ekologii, w rozumieniu nauki, jest szersze pojmowanie złożoności systemu cyfrowego i jego wpływu na ludzi. Oznacza to m.in. rozproszenie i przeniesienie władzy nad usługami i produktami sfery cyfrowej z wielkich gigantów ekosystemu GAFAM (Google, Amazon, Facebook, Apple, Microsoft) na nas – konsumentów. Za dostęp do narzędzi tych marek płacimy wyłącznie lub przede wszystkim naszymi danymi, często poruszając się „nago” (nawet tempo naszego pisania na klawiaturze czy przewijania ekranu może być mierzone i umożliwia naszą identyfikację). Tymczasem w sferze cyfrowej powinniśmy mieć takie same prawa jak w sferze fizycznej. Informacje, które są nasze (osobiste), powinny takie pozostać.

Społeczeństwa, które budujemy (także cyfrowe społeczeństwa), są odzwierciedleniem naszej natury i wartości. Wiele organizacji, rządów i systemów zostało opartych na tezie z XVIII wieku głoszącej, że dominującym prawem natury jest ludzka chęć rywalizacji. Przykładem są szkoły i wciąż stosowany model edukacyjny. To samo tyczy się obecnego „dużego biznesu”. Wolę wierzyć, że prawo natury to głównie chęć współpracy, plemienności i głębokich relacji. Na takiej bazie tworzy się kultura zaufania, a że lubimy czuć się bezpiecznie, to uwalniana jest kreatywność, zapełniają się puste przestrzenie między wyizolowanymi kropkami.

 

Wysłanie maila to około 4 g CO2  – dla wiadomości z załącznikiem wartość ta rośnie już do średnio 50 g. Oglądasz seriale na Netflixie? Obejrzenie 1 odcinka to mniej więcej tyle prądu pobranego przez serwer co przy zagotowaniu wody na herbatę. Liczby może wydają się małe, ale po zsumowaniu mamy konkretny efekt: sam tylko Facebook w 2018 roku wyemitował blisko 720 tysięcy ton CO2. Zgodnie z danymi Greenpeace sam internet generuje rocznie około 830 miliardów ton CO2, czyli 2% całej światowej emisji. Z tego 2/5 to „zasługa” Google. Wpływ sfery cyfrowej na środowisko jest więc taki sam jak przemysłu lotniczego, a może nawet już większy.

 

Konsumujemy coraz więcej treści w coraz lepszej jakości. Jednocześnie nowe technologie wymagają coraz większych zasobów energii (sztuczna inteligencja i uczenie maszynowe czy kryptowaluty, które sumarycznie straciły ponad 365 miliardów dolarów wartości po deklaracji Elona Muska na Twitterze o wycofaniu bitcoina jako możliwości płacenia za teslę – właśnie z powodu wpływu na świat). Rośnie więc zapotrzebowanie na prąd. Ale to nie jedyne wyzwanie.

86% dostarczanego na świecie internetu pochodzi ze światłowodów (więc nie z technologii satelitarnej). Oznacza to nadmiarową infrastrukturę w oceanach: ta sieć musi być niezawodna, więc urządzenia i przewody umieszcza się w zdwojonej ilości (na wypadek awarii). Taka „podwójna” infrastruktura wydziela jeszcze więcej ciepła, które wraz z falami elektromagnetycznymi zaburzają równowagę przyrody.

Okej, ale co JA mogę zrobić?

Największa odpowiedzialność spoczywa na dużych organizacjach, rządach i regulatorach. Jednak my także tworzymy system i za pomocą naszych nawyków i zachowań możemy go transformować. Skoro z powodów ekologicznych coraz częściej wybieramy rower zamiast samochodu czy ubranie z second-handu zamiast nowego ciucha, dlaczego nie być także eko w sferze cyfrowej?

Co zatem możemy robić? Zapraszam do małego sprzątania planety:
– Usuń spam ze skrzynek pocztowych. Usuń skrzynki, które są zapełnione, a już ich dawno nie używałaś/używałeś.
– Potrzebujesz wyłącznie dźwięku/muzyki? Nie odtwarzaj wideo.
– Oglądasz wideo na telefonie? Może nie potrzebujesz, by było ono w doskonałej jakości.
– Usuń zbędne pliki z chmury i zachęć do tego inne osoby w pracy.
– Pisz wyłącznie maile czy wiadomości, które faktycznie są potrzebne. Przemyśl takie zawierające 1 słowo lub 1 emotikonę. Staraj się zbierać myśli w jedną większą wiadomość.
– Nie twórz wielkich grupowych wiadomość e-mail, zwłaszcza tych z załącznikami, być może nie wszyscy w DW czy UDW koniecznie muszą dany mail przeczytać.
– Zaangażuj się w społeczności takie jak Radicalzz (http://radicalzz.network – szczere pozdrowienia dla niesamowitej Joanny Murzyn, od której dowiedziałem się o cyfrowej ekologii i która od lat niezmiennie inspiruje!).

A najlepiej? Zrób sobie wycieczkę do lasu bez telefonu. Nazwij to shinrin-yoku, cyfrowym detoksem albo staromodnie: spacerem.

Filip Dębowski – twórca ruchu Dobry Przodek inspirującego do naprawiania naszej przyszłości i troski o przyszłe pokolenia. Wcześniej project/program manager oraz business developer m.in. w Cambridge Innovation Center, Venture Cafe Warsaw oraz hub:raum. www.dobryprzodek.pl

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności