menu

Zbierałam się i zbierałam do napisania czegoś ciekawego

Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach
Puck Verkade, kadr z filmu deal with your demons (creative shadow work #1)”, Puck’s Imaginary Planet, https://www.youtube.com/channel/UCi1GIrf6gpfKKPN1lDZfK6w

Zbierałam się i zbierałam do napisania czegoś ciekawego dla Was, drodzy czytelnicy, siadałam przy kompie, wierciłam się na krześle, robiłam sobie 15 kaw, wykręcałam asany na podłodze, zgrzytałam zębami i rwałam włosy z głowy, a i tak nie mogłam wymyślić żadnego sensownego tematu na wiosenny numer. No bo o czym tu pisać, skoro każdy mój dzień wygląda tak samo? Ponieważ często nie wiem, czy jest poniedziałek, czy czwartek, to nie mam za wiele powodów, żeby wstawać z łóżka, i nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam dobry humor. Obejrzałam już wszystkie seriale do tego stopnia, że zaczęłam niektóre oglądać od początku. Nocami mam piękne sny, że się zaszczepiłam na COVID, a kiedy się budzę i ogarniam, że w moim życiu nic się nie dzieje i nie mam dokąd pójść, to zdarza mi się po prostu wrócić do łóżka i przespać resztę dnia.

Pewnie macie tak samo albo chociaż podobnie. Przyszło mi pisać dla Was w okolicznościach, w których zdrowie psychiczne narodu zostało wystawione na poważną próbę. Powiem Wam, że odkąd byłam małym dzieckiem, co jakiś czas powtarzał mi się taki sen: jestem zamknięta w domu i patrzę przez okno na ulice, po których snują się zombiaki, bo świat ogarnęła zaraza. Towarzyszą temu skrajne uczucia – lęk i ulga jednocześnie, bo w swoim domku czuję się bezpiecznie. Ale czy można się czuć naprawdę bezpiecznie, skoro nie wolno wyjść na zewnątrz?

Omawiałam ze swoją terapeutką setki razy sposoby na poradzenie sobie z tą sytuacją, w której nagle wszyscy się znaleźliśmy, ale wszystkie metody, które stosuję, wyczerpują się szybko i po kilku godzinach wracam do punktu zero.

Mój pandemiczny dzienniczek to świadectwo walki z moim własnym oporem. Codziennie toczę ze sobą bój o to, żeby coś ze sobą zrobić; a ponieważ my gestaltyści dużo uwagi poświęcamy oporowi u naszych klientów, uznałam, że najwyższy czas ogarnąć tę kwestię u siebie. Opór to generalnie gruby temat w psychoterapii; na zgłębianiu tego zjawiska opiera się matka wszystkich nurtów psychoterapeutycznych, czyli psychoanaliza. Freud i jego uczniowie postrzegali opór jako samoobronę przed zmianą, utrudniającą dostęp do ukrytych w nieświadomości doświadczeń i przez to utrzymującą osobę w jako takiej równowadze psychicznej. Opór uniemożliwia też postęp w procesie psychoterapii – dlatego w Gestalcie określamy go jako rodzaj twórczego przystosowania do środowiska, w którym kształtowała się osobowość.

Jeśli więc jesteś osobą pracującą twórczo, to pewnie zjawisko oporu jest Ci dobrze znane pod postacią blokady kreatywności. Niestety, nie tylko osoby tworzące doświadczają tego fenomenu. Opór może objawiać się też uczuciem pustki, brakiem motywacji, spóźnianiem się na sesje terapeutyczne, milczeniem, ale też mówieniem nadmiernymi ogólnikami i uniwersalizowaniem. Słowem, nikt nie jest bezpieczny. Gestaltyści jednak, w odróżnieniu od psychoanalityków czy terapeutów poznawczo-behawioralnych, postrzegają opór jako objaw ukrytej poza świadomością klienta figury i cennej energii życiowej. Celem terapii nie jest więc wyeliminowanie oporu, ale dotarcie do źródła symptomu i zintegrowanie stojącego za nim doświadczenia.

No dobra, ale jak radzić sobie z oporem wobec sytuacji, na którą nie mamy wpływu, jak na przykład pandemia? Tu sprawa nie jest taka prosta, chyba że drogi czytelnik zasila już szeregi foliarzy. Wbrew pozorom dość zdrową reakcją jest wkurw, bo w pracy z oporem kluczowe jest zwrócenie życiowej energii na zewnątrz, a plandemikom przecież złości nie brakuje. Dyskusyjna jest jednak kwestia narażania zdrowia osób niewyznających ideologii antymaseczkowej – cienka jest bowiem granica między złością, wyrażaną tutaj jako życie w zgodzie z własnymi przekonaniami, a zwykłą przemocą. Na drugim biegunie z kolei mamy opcje zamknięcia się w domu i karne przestrzeganie wszystkich obostrzeń. Gestaltyści zwykli jednak mawiać, że wybór między „opcją a” a „opcją b” to jest gówno, nie wybór. Musi przecież istnieć jakaś trzecia, czwarta, dziesiąta czy setna droga.

Ponieważ praca z oporem polega na wyłanianiu i integrowaniu nieuświadomionych treści, w sytuacji gabinetowej kończy się zwykle podejmowaniem decyzji – co na ten moment chce i może zrobić osoba znajdująca się w pozycji klienta, aby uwolnić się od napięcia lub lęku, kryjącego się pod symptomem oporu. Tutaj bliska relacja z terapeutą często okazuje się kluczowa, bo w gabinecie można w bezpiecznych warunkach wyrażać uczucia, których klienci z różnych względów nie potrafią lub nie chcą wylewać w życiu codziennym.

Rozmyślając nad tym, co wolno w świecie, a co w gabinecie psychoterapeuty, odpaliłam sobie na YouTubie kanał Puck’s Imaginary Planet, autorstwa artystki Puck Verkade, która już kiedyś gościła na łamach Art-terapii. Verkade od niedawna vloguje na temat swojego zdrowia psychicznego, i może z punktu widzenia krytyki artystycznej nie uznacie tego za jej najlepsze dzieło, ale z pozycji psychoterapeutycznej to naprawdę wielki krok dla ludzkości. Artystka przebrana za czerwoną diablicę opowiada o swoich demonach, depresji i schematach autosabotujących, odwołując się nie tylko do procesu tworzenia, ale także do codziennego funkcjonowania w świecie. Na przykład w odcinku welcome to my broken brain (or a vlog parody), zupełnie tak jak ja, gdy piszę do Was te słowa, mówi prosto z łóżka o destrukcyjnym wpływie myśli o byciu niewystarczająco dobrą – artystką, terapeutką, osobą. Według Verkade im bardziej zawzięcie walczymy z naszymi demonami, tym większe i trudniejsze do pokonania się one stają; i ja, i pewnie każdy inny terapeuta Gestalt, ochoczo się pod tym stwierdzeniem podpisze. Podobnie jak cytowanym przez artystkę słynnym zdaniem Junga, że dopóki nie uczynimy nieświadomego świadomym, dopóty owo nieświadome będzie kierowało naszym życiem i będziemy je postrzegać jako przeznaczenie.

Puck Verkade, kadr z filmu deal with your demons (creative shadow work #1)”, Puck’s Imaginary Planet, https://www.youtube.com/channel/UCi1GIrf6gpfKKPN1lDZfK6w

Podsumowując więc ten kawałek psychoedukacji w temacie oporu: jedyny sposób, żeby sobie z nim poradzić, to przyjrzeć się temu, co za nim stoi, i to zaakceptować. Wydaje się proste, prawda? Otóż niestety za oporem często kryje się materiał na lata pracy w gabinecie psychoterapeutycznym. Paradoksalnie, wygodniejsze wydaje się nam pozostanie w obszarze znanych lęków niż tereny nowe i nieznane. I wiecie, może zabrzmi to trywialnie, ale często wydaje mi się, że w świecie nie ma miejsca na moje istnienie w prawdzie, w całym spektrum moich emocji i mojego ja. Zadaje sobie wtedy pytanie: a co się właściwie może wydarzyć, jeśli ja się wkurwię albo zasmucę? Nikt na tym nie ucierpi, a na razie cierpię tylko ja, trzymając to wszystko w sobie. Mam więc dla Was motto na nadchodzące wiosenne miesiące: Make trudne emocje great again! A jeśli akurat nie macie zaufanego psychoterapeuty pod ręką, zachęcam do przeżywania wszystkiego w towarzystwie Puck Verkade.

Marta Królak – autorka, kuratorka, członkini kolektywu Spółdzielnia „Krzak” i adeptka sztuki terapeutycznej w nurcie Gestalt.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności