menu

MIASTO NA CZAS EPIDEMII. ANKIETA

Epidemia koronawirusa zmusza do przemyślenia jak miasto ma działać wobec konieczności izolowania się. Czy przewidywanie tego rodzaju wydarzeń nadzwyczajnych powinno mieć wpływ na projektowanie przestrzeni publicznych? Jakie rozwiązania wobec szybko rozprzestrzeniających się epidemii powinny być wpisane w urządzanie i planowanie gęsto zaludnionych ośrodków miejskich? Miasto obóz, czy infrastruktura wsparcia wzajemnego? Czego uczy przypadek ośmiomilionowego Wuhan? Pytania te postawiliśmy architektom i urbanistom, otrzymane odpowiedzi prezentujemy poniżej.

 

Agata Twardoch: Wizja przestrzeni publicznych projektowanych pod kątem ochrony przed epidemią wydaje mi się przerażająca i dystopijna. Samo hasło brzmi, jak oksymoron. Przestrzenie publiczne to miejsce spotkań, celowych i przypadkowych kontaktów, wymiany myśli i manifestowania poglądów. Wszystkie te czynności zakładają bezpośredni kontakt pomiędzy ludźmi. Zgodnie z ustawą o planowaniu przestrzennym „przestrzeń publiczna to obszar o szczególnym znaczeniu dla zaspokajania potrzeb mieszkańców, poprawy jakości ich życia i sprzyjający nawiązywaniu kontaktów społecznych ze względu na jego położenie oraz cechy funkcjonalno-przestrzenne”. Nie wyobrażam sobie, by przestrzeń o takiej charakterystyce mogła w jakikolwiek sposób izolować ludzi od siebie. A przecież taki byłby sens projektowania z myślą o epidemii.
Próbując wyobrazić sobie przestrzenie publiczne w zetknięciu z epidemią nie mogę pozbyć się wizji Camusowskiego Oranu; objętego kwarantanną miasta, zamkniętego przed światem zewnętrznym, które jednak żyje właśnie wewnątrz swoich przestrzeni publicznych. Kawiarnie przeżywają rozkwit, bo ludzie potrzebują alkoholu, a kina i teatry – bo potrzebują rozrywki. Ulice są pełne przechodniów, ponieważ ze względu na brak paliwa ograniczone jest użycie samochodów. Paradoksalnie zagrożony zagładą Oran wreszcie wydaje się miastem żywym. Ludzie potrzebują siebie nawzajem. Celowa izolacja i ograniczenie międzyludzkich kontaktów na wielu poziomach mogłyby okazać się gorsze od samej epidemii.

Robert Konieczny: Dopiero co, po ubiegłorocznym raporcie dotyczącym zmian klimatycznych, dyskutowaliśmy o zagrożeniach z nimi związanych, w tym o konieczności dogęszczania miast. Niektórzy nawet już napisali artykuły o tym, że projektowanie domów to zbrodnia, zapominając, że na każdą decyzję projektowa składa się szereg uwarunkowań. Klimat to bardzo ważny, aczkolwiek nie jedyny czynnik, który trzeba brać pod uwagę. Niekiedy jednak pojawiają się nowe problemy, które w efekcie mogą prowadzić do sprzecznych rozwiązań. Wystarczy o jednej rzeczy nie wiedzieć, zapomnieć, a natura upomni się sama. Miasto w sytuacji epidemii staje się zagrożeniem, skondensowanie na takiej przestrzeni wielkich mas ludzi staje się groźne. Można sobie planować, zakładać, kalkulować, a rzeczywistość i tak zawsze jakoś może nas zaskoczyć. Zaistniała sytuacja niewątpliwie stanie się kolejnym wyzwaniem dla planistów, architektów i inżynierów, by przy nieuchronnym rozwoju miast dawać ich mieszkańcom coś, co wydaje się nie do pogodzenia – możliwość bezpiecznej izolacji przy jednoczesnym byciu razem. Czasem wystarczą drobne udoskonalenia. Na przykład w budynku, w którym mieszkamy system wentylacyjny łączy wszystkie mieszkania na zasadzie wspólnego wyciągu. Ale właśnie takie rozwiązania w przypadku epidemii nie sprawdzają się, bo dzięki nim wirusy migrują i zarażają kolejne osoby. Coś co wydaje się obiektywnie fajnym rozwiązaniem nagle ujawnia swoje wady. Takie sytuacje jak obecna epidemia pokazują, że trzeba je usprawniać mając na względzie bezpieczeństwo ludzi.

 

Centrala (Simone De Iacobis, Małgorzata Kuciewicz): W końcu wirus wygaśnie, ale długo obracać się będzie we wspólnej wyobraźni. Najpierw koncern produkujący sanitariaty ogłosi konkurs na przestawne umywalki. Administrator słupów reklamowych wdroży zintegrowany z umywalnią prototyp. Każde miasteczko toalet pojawiające się w strefie food-tracków będzie miało więcej umywalek (z lustrami) niż kabin. Debata o oszczędzaniu wody spowoduje, że na elewacjach budynków publicznych pojawią się wkomponowane dozowniki na bezwodny płyn i wyprą rozstawiane umywalki. Debata publiczna wirować będzie wokół prognoz, typowania kolejnych zagrożeń, budowy strategicznych kontenerowych obozów epidemiologicznych i testowania ich w ramach obowiązkowej kwarantanny uchodźców. Modne staną się kursy przysposobienia obronnego. Pojawi się gęsta sieć miejskich apteczek pierwszej i nie pierwszej pomocy, wyświetlających spoty sieci komórkowych „jak po sms od służb wsparcia otworzyć je w potrzebie”. Prezentacje autonomicznych robotów-podów organizowane hucznie przez koncerny samochodowe staną się najważniejszymi wydarzeniami w branży, bo segment pojazdów dostawczych (szczególnie aptek) najbardziej się rozwinie. Redaktorki magazynu o mieście będą przestrzegać w debatach publicznych, że mobilne apteki niszczą więzi społeczne, że owszem w razie nagłych zdarzeń wspierają logistykę, ale na co dzień odbierają seniorom jedno z ważniejszych węzłów sąsiedzkich. Wirus, który rozmontował mit, że najważniejsze jest abyśmy byli mobilni, przyczyni się do powstania celowego budżetu partycypacyjnego „infrastruktura pomocy wzajemnej”. Slogan „miasto-szpital” w miejskim projektowaniu krytykowany będzie równie często co „projektowanie partycypacyjne”. Wygeneruje jednak drobne realne zmiany, które sprawdzą się podczas największej epidemii dekady – epidemii starości.

Krzysztof Nawratek: Nie sądzę bym miał coś oryginalnego do powiedzenia. Z jednej strony jasne – pierwsza reakcja jest taka by się izolować, więc mamy epidemię jako argument neoliberalny czy szerzej prawicowy. To zresztą świetnie pasuje do narracji alt-rightu, która mówi o tłuszczy zombie. Izolujemy się (my lepsi, my wybrani, my bogaci), a reszta tłuszczy niech się kłębi, zaraża i umiera. Z drugiej strony Chiny pokazały jak autorytaryzm i kontrola radzą sobie z epidemią. Mamy więc albo autorytarne społeczeństwo wspólnotowe, albo alt-rightową wizję „wyłączenia” się elitarnej grupki z tłuszczy zombiaków. Liberalno-demokratyczne społeczeństwo w ogóle nie ma odpowiedzi na epidemie. A może właśnie ma? Bo to jednostki zarażają, więc uwaga nakierowana na indywidulane zdrowie i odpowiedzialność jest tu kluczowa? Jednostka mediująca swoją relację ze światem i innymi ludźmi poprzez instytucje państwa? Wyspecjalizowane, czujne filtry zapobiegające zakażeniu? To w sumie może nawet nie jest społeczeństwo liberalno-demokratyczne, co technokratyczne, zbudowane na transcendentnej infrastrukturze zapewniające przetrwanie – infrastrukturze, która jest czymś więcej niż demokratycznymi mechanizmami, jest raczej mechanizmami wymierzonymi w cel. Módlmy się by celem było przetrwanie i dobrobyt ludzkości. Takie trochę społeczeństwo Star Treka. Jednak więc liberalny stalinizm, a nie społeczeństwo liberalno-demokratyczne.

Puste ulice Wuhan w czasie epidemii, fot. Painjet, źródło https://commons.wikimedia.org

Zygmunt Borawski / A-A Collective: Można niemal powiedzieć, że planowanie urbanistyczne zrodziło się z potrzeby kontroli i higieny. XIX wieczne bulwary Hausmanowskie powstały nie tylko po to by wprowadzić światło i powietrze do gęsto zabudowanych średniowiecznych dzielnic Paryża, ale również (a może przede wszystkim) aby umożliwić szybką reakcję wojsk i służb porządkowych, za pomocą artylerii, na okresowe barykady ludu paryskiego. Latarnie uliczne, które są teraz częścią wyjątkowej atmosfery, która panuje we francuskiej stolicy, były instrumentem kontroli tak drogim monarchii, że zniszczenie ich groziło karą śmierci.
W dzisiejszych czasach celem architekta powinno być projektowanie takich przestrzeni, które w sposób jasny i jednoznaczny wykazują istotę życia w demokracji, która dba o wszystkie grupy społeczne nie wykluczając przy tym nikogo. Pierwszym i najważniejszym wymogiem naszych przestrzeni publicznych nie powinna być kontrola, ale możliwość spotkania, interakcji. Każda nadzwyczajna sytuacja, która zmuszałaby do rezygnacji z tych wytycznych, prowadziłaby jednoznacznie do ograniczenia wolności obywatelskich, i mogłaby posłużyć rządom do utrzymywania stanu nadzwyczajnego nie tylko za pomocą dekretów, ale również samą architekturą. Nasze place i przestrzenie publiczne powinny by zaprojektowane tak, aby zachęcić obywateli do korzystania z nich. W czasach epidemii i zbiorowej histerii zawsze można zostać w domu.

Kuba Szczęsny: Mury średniowiecznych miast nie zatrzymały morowego powietrza. Pozwoliły odizolować chorych i zarażających siebie nawzajem mieszkańców, podczas gdy nielicznym udało się czmychnąć extra-muros do gospody za miastem, by snuć przy winie niemoralne opowiastki Bocacciowi.
Współczesne wirusy mają wielkiego sprzymierzeńca: zglobalizowany świat zamkniętych wnętrz wentylowanych, grzanych i ziębionych elektrycznymi urządzeniami, od środków komunikacji używających obiegu zamkniętego, po domowe, instytucjonalne i biurowe systemy klimatyzacji.

Kuba Szczęsny: Arka, dacza, czy dworek nie uchronią nas ani przed wirusami, ani przed nami samymi. Na zdjęciu: przedwojenny domek letniskowy w podwarszawskim Złotokłosie. fot. Jakov Chesner

Nasze samoloty, autobusy, pociągi, sale konferencyjne, open space’y „zaludniły” świat od Wuhanu po Radom roznosząc kosmate wirusy lepiej, niż zapchleni pątnicy w drodze do sanktuarium w Trondheim. Ktoś powie, że pozostają nam „arki”: idylliczne miejsca odosobnienia, gdzie schowamy się przed wszystkimi zarazami, dokąd wpuścimy tylko zupełnie zdrowych najbliższych i dokąd nie dotarł amerykański demon klimatyzacji.
Nasze osobiste schrony z widokiem na własny ogródek warzywny lub brzozowy zagajnik, co tak pięknie wyglądają wrzucone na Instagrama.
„A gówno!”, że zacytuję ulubioną puentę postaci z hrabalowskich Postrzyżyn. Zarazy i kataklizmy przyprowadzą do bramek naszych działeczek „chłopów z pochodniami”, czynowników nowych porządków, uciekinierów, desperatów albo zastępy Hunów. W końcu domy tak łatwo się palą, zwłaszcza na Nizinie Środkowoeuropejskiej. I co? I nic: na pewno będzie jakiś nowy rozdział, może bez nas, może z nami poharatanymi, albo wysiadającymi ze statku na nabrzeżu w Buenos Aires. Taka kolej rzeczy. A co ma do tego architektura? Zupełnie nic.

 

Na ankietę odpowiedzieli:

Zygmunt Borawski (ur.1987) – architekt i dziennikarz, absolwent Akademii Architektury w Mendrisio w Szwajcarii. Założyciel i wspólnik biura A-A Collective, z którym obecnie realizuje projekt Placu Centralnego w Warszawie. Od 2016 roku redaktor działu Architektura i Design w Kwartalniku Przekrój. www.a-a-collective.com

CENTRALA (Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis) tworzy projekty architektoniczne, artystyczne i badawcze oparte na rekonstrukcji śmiałych pomysłów architektów tworzących w XX wieku. Ich liczne inicjatywy często rozpoczynają publiczną dyskusję na temat ochrony i rewitalizacji dziedzictwa modernistycznej awangardy w Polsce i na świecie. W 2018 r. CENTRALA reprezentowała Polskę podczas Biennale Architettura w Wenecji, w 2016 r. Zaprojektowała wystawę na XXI Triennale di Milano. Wystawą The Clothed House: Tuning In With Seasonal Imaginary  przygotowaną wraz z Aleksandrą Kędziorek i Alicją Bielawską reprezentować będą Polskę na London Design Biennale 2020. http://centrala.net.pl

Robert Konieczny (ur. w 1969 w Katowicach) – architekt, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W 1996 roku uzyskał certyfikat New Jersey Institute of Technology. Szef biura KWK Promes powstałego w 1999 roku. W 2012 roku został niezależnym ekspertem Fundacji Miesa van der Rohe – do Nagrody im. Miesa van der Rohe, jednej z najważniejszych i najbardziej prestiżowych nagród przyznawanych architektom, nominowany był dwunastokrotnie. Laureat licznych nagród, m.in. za projekt Domu Atrialnego otrzymał Nagrodę House of the Year 2006 w konkursie portalu World Architecture News na najlepszy dom mieszkalny na świecie, za projekt Centrum Dialogu Przełomy w Szczecinie będącego połączeniem budynku i otwartego placu miejskiego otrzymał w 2016 r. European Prize for Urban Public Space. Jego najsłynniejszym projektem jest Arka – dom własny architekta, który otrzymał tytuł Najlepszego Domu Świata w konkursie Wallpaper Design 2017. www.kwkpromes.pl

dr Krzysztof Nawratek (ur. w 1970 w Gliwicach) – architekt, urbanista, absolwent Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Wykłada architekturę na University of Sheffield. Jest autorem licznych tekstów i publikacji poświęconych urbanizacji i miasta jako idei politycznej, wydawanych w Polsce i za granicą. www.sheffield.ac.uk/architecture/people/academic/krzysztof-nawratek

Kuba Szczęsny – architekt, absolwent Politechniki Warszawskiej. Lubi pracować na skraju różnych dziedzin projektowania – od projektowania ubiorów, po architekturę. Chętnie zajmuje się tematami społecznymi pracując z lokalnymi społecznościami w miejscach czasami tak odległych, jak Australia, Brazylia czy Kazachstan, gdzie w 2018 roku zaprojektował plac Gustawa Zielińskiego. Od 2013 r. współtworzy jako architekt i dyrektor artystyczny markę energooszczędnych domów drewnianych Simple House. W 2014 jego instalacja architektoniczna Dom Kereta została włączona do kolekcji MoMA w Nowym Jorku, a we wrześniu 2019 roku projekt dołączył do prestiżowej listy najbardziej ikonicznych budynków świata fundacji Iconic Houses. www.szcz.com.pl

dr inż. arch. Agata Twardoch — architektka i urbanistka związana z Wydziałem Architektury Politechniki Śląskiej, członkini Towarzystwa Urbanistów Polskich. Współprowadzi pracownię projektową 44STO. Zajmuje się dostępnym budownictwem mieszkaniowym i alternatywnymi formami zamieszkania, prowadzi badania naukowe, otwarte wykłady popularyzatorskie i warsztaty projektowe. Pisze do czasopism branżowych. Projektuje przestrzenie publiczne, architekturę i wnętrza. Promotorka kooperatyw mieszkaniowych, cohousingu i idei prawa do mieszkania. Autorka książki System do mieszkania. Perspektywy rozwoju budownictwa mieszkaniowego (Bęc Zmiana, 2019). www.facebook.com/SystemDoMieszkaniaAgataTwardoch/

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności