menu

Cięcie
Grupa Budapeszt

fot. Damian Makowski

Społeczeństwo zaczyna się od podziału, nie od łączenia. Dlaczego cięcie, a nie klejenie, jest dziś tak aktualne docieka Grupa Budapeszt 

Niełatwo jest zachować dziś równowagę umysłu jeśli chodzi o teorię trójki, być może najważniejszego z najbardziej aktualnych terminów, którymi od wiosny 2018 roku zajmuje się w „Notesie na 6 tygodni” Grupa Budapeszt. Dziś, w XXI wieku platońskie trójki, z których zrobione były zdaniem filozofa cztery żywioły, muszą być wzbogacone o doświadczenia trzeciej fali, trzeciej drogi, trzeciego sensu, trzeciej płci i wielu innych. Gdzie zacząć? Dokąd udać się w drugim kroku, jeśli ma się za zadanie zdefiniowanie trzeciego? I dlaczego to właśnie ten trzeci krok jest najważniejszy a nie drugi, ani tym bardziej pierwszy?

Georg Simmel przekonywał niegdyś, że to od trójki – a wówczas jeszcze trzeciego – zaczyna się społeczeństwo. Naturalnie rozmaite procesy ponadindywidualne mają miejsce już w przypadku interakcji dwóch elementów (ludzi, dajmy na to). Ale dopiero po tym jak do dwóch dołączy trzeci, albo trzecia, albo trójka właśnie, możemy zacząć obserwować zachowania społeczne w pełnym tego słowa znaczeniu. To dlatego, że dopiero wówczas możliwe stają się koalicje, sojusze i spiski. Społeczeństwo zatem, zdaniem niemieckiego socjologa, zaczyna się od podziału, nie od łączenia. Trójka zaś jest pierwszą liczbą, która odpowiada za podział, za cięcie. Dlaczego cięcie a nie klejenie jest jednak tak aktualne? Musimy tutaj zostawić na chwilę na boku niemieckiego socjologa urodzonego w połowie XIX wieku.

W celu odpowiedzi na to pytanie, w pierwszym kroku, wyobraźmy sobie 17 obiektów w 6 zbiorach. Albo konkretniej – niech to będzie 17 zdjęć rozmieszczonych na 6 kolejnych stronach periodyku. A nawet jeszcze bardziej precyzyjnie – wyobraźmy sobie 17 zdjęć na 6 kolejnych stronach numeru 120 „Notesu na 6 Tygodni”. Na każdej ze stron znajdują się 3 zdjęcia i jak wskazuje prosta matematyka jest tylko 1 strona będąca wyjątkiem od tej reguły. To pierwsza strona. Na niej znajdują się 2 zdjęcia oraz 7 słów ułożonych w 2 linie. Pierwsza linia zawiera 2 słowa: „Trzecie zdjęcie”. Druga linia z kolei pozostałe 5 słów – „prosimy o oglądanie stron pojedynczo”. Można więc domniemywać, że w naszym wyobrażeniu tych słów i tych zdjęć znajduje się jakaś sugestia dotycząca tego, gdzie można znaleźć ontologiczną wagę trójki. W jaki sposób zatem tekst odnosi się do zdjęć? W jaki sposób tekst zawierający liczbę „3” („Trzecie zdjęcie”) odnosi się do kolejnych liczb, już to liczby 17 (skoro tyle mamy zdjęć), już to 6 (tyle mamy stron)? I ponadto, jak odnosi się liczba 3 (tyle zdjęć na stronie a także część tytułu) do liczby 2 (liczba zdjęć na stronie, na której napisane jest „trzecie zdjęcie”)? To wszystko trudne pytania. W dodatku w chwili obecnej, zakładamy, lekturze nie towarzyszą zdjęcia, na które można byłoby zerknąć i przestać sobie cokolwiek wyobrażać. Mamy tylko tekst. I wyobraźnię. Przynajmniej pod ręką, teraz. Pójdźmy więc dalej w ten las naszej domniemanej teraźniejszości.

W drugim kroku, wyobraźmy sobie album, cokolwiek bardziej przewidywalny niż wspomniany periodyk. Niech będzie to album ukradzionych obrazów, mini-album – zbudowany z tylko 6 stron, zawierający stronę tytułową, jak to zwykle w albumie z reprodukcją jednej z prac, którą znajdziemy później w środku. Po niej następują 2 rozkładówki – po 1 obrazie na stronie. I tylna okładka – zawierająca ostatni obraz. Rozważmy rozkładówki. Każdy z obrazów zajmuje stronę. Zestawienia na rozkładówkach obejmujące dwa obrazy są budowane tak, żeby wyostrzyć dialektyczne spięcie. Podobieństwa, radykalna – wydawałoby się – różnica w postaci przejścia między stronami, rytm lub inne związki, powodują, że jedno zdjęcie zaczyna komentować drugie i całość zaczyna znaczyć więcej niż suma elementów. Oto logika dwójki – równanie montażowe czyli 1 + 1 ≤ 3. Jednocześnie rozkładówka gwarantuje układ płaski – nic nagle nie wyskoczy ku nam ze stron, ponieważ budowana między dwoma obrazami konstelacja jest dwuwymiarowa. Czy jest zatem różnica między 17 obiektami na 6 stronach a 6 obiektami na 6 stronach? I jaka jest różnica między naszym pierwszym i drugim krokiem? I czy przybliża nas ona do tematu?

Dodanie trzeciego zdjęcia wprawia naturalnie cały układ w ruch, który nigdy nie zamiera. Określone dialektycznym stosunkiem znaczenie wyłania się z powierzchni płaskiej w przypadku tradycyjnego montażu dwóch zdjęć. Trzecie zdjęcie wprowadza przestrzeń i cyrkulację, która ruchem spiralnym obiega cały stworzony w ten sposób układ. Trzecie zdjęcie to wejście smoka, realnego czy też małżonka nie spodziewającego się uścisku miłosnego pomiędzy dwoma zdjęciami. To równanie, które przedstawia się tak: 1 + 1 + 1 ≥ 3. To stała destabilizacja – oto, co wiemy od wspomnianych na samym początku trójek. Czymże innym jest trzecia droga czy trzecia płeć, jeśli nie właśnie spiralą destabilizującą?

Przed nami krok trzeci. Nazwijmy ten trzeci krok teorią trzeciego zdjęcia albo krokiem w stronę głębokiej trójki. W kroku tym wróćmy do pierwszego wyobrażenia – perdiodyku, numeru 120 „Notesu na 6 tygodni” – i wyobraźmy sobie teraz jedną z jego rozkładówek. Jeśli nie jest to pierwsza strona, mieści ona 3 zdjęcia i wskazówkę, aby patrzeć na nie nie oglądając się na sąsiadującą stronę. Wyobraźmy sobie więc, że na jednej ze stron widzimy dwa obrazy odnoszące się do zjawiska luminescencji. Na jednym z nich podglądamy ścianę potraktowaną jako ekran dla prezentacji rzucanej z projektora. Przedstawia ona kształty wyglądające na teatr cieni. Cień to także element innego zdjęcia na tej samej stronie. Wyobraźmy sobie, że widzimy na nim dwa cienie a właściwie cień dwóch obiektów. Jeden rzucony jest na ścianę przez człowieka a drugi przez rzeźbę o kształtach naśladujących człowiecze (dopowiemy, że w rzeczywistości w albumie tym jest jeszcze jeden element – to dość tajemniczy czarny kształt, który płasko okala cień rzucany na ścianę przez rzeźbę). Wyobraźmy sobie wreszcie, że między tymi dwoma zdjęciami znajduje się trzecie. Przedstawia ono dwuskrzydłowe drzwi bez klamki. Pomiędzy ich skrzydła wciśnięty jest kamyczek, który – domyślamy się – pełni funkcję klamki. A teraz wyobraźmy sobie widza, który patrzy na te trzy zdjęcia i buduje sens ich zestawienia. Wyobraźmy sobie, że trzecie zdjęcie naprowadza oglądającego na trop. Trop ten mówi mu: „oto dwa zdjęcia cieni a pomiędzy nimi zdjęcie dwuskrzydłowych drzwi otwieranych na kamyczek”. Wyobraźmy sobie, że widz momentalnie odczytuje sens tego złożenia. Oto przed nim wątłe równanie cienia, które opierając się na niestabilnym elemencie (kamyczek) ukazuje równość jaka zachodzi między dwoma rodzajami cienia. Wszak na trzecim zdjęciu istotny jest element nie wypełniony – szczelina, którą przechodzą pozostałe dwa zdjęcia, aby znaleźć się w świecie trójwymiarowym. Szczelina jest łącznikiem między dwoma oddzielonymi światami: dwuwymiarowymi reprezentacjami na ścianach i ich odpowiednikami w „życiu prawdziwym”.

A teraz – jeśli akurat nie mamy pod ręką tych zdjęć, aby sprawdzić czy nasze sugestie są zakorzenione w rzeczywistości, a więc nie za bardzo możemy sami wyrobić sobie zdanie na temat tej ostatniej – podążajmy kolejnymi szlakami imaginacji. Wyobraźmy sobie innego widza, który myśli tak: „jeśli trzecie zdjęcie potraktujemy jako obraz z dwiema głowami to możemy przejść przez triadę na zasadach kojarzenia kolorów. Barwa włosów osoby z lewej stronie drugiego zdjęcia koresponduje wyraźnie z kolorem drzwi, które w tej narracji stanowią bramę do wyższej świadomości wizualnej. A więc od drzwi, przez czuprynę (głowę!) ku głowom (dwóm!) na trzecim zdjęciu”. Na ten kierunek wskazywałby również kształt głośnika na drugim zdjęciu, który ewidentnie naśladuje głowy z trzeciego zdjęcia.

Wreszcie – wyobraźmy sobie dwa obrazy, zestawione razem, już niekoniecznie na stronach periodyku czy albumu. Na każdym z obrazów znajduje się jeden z opisanych powyżej oglądających. Patrzą na te same obrazy. Patrzą i analizują. A właściwie, patrzą i łączą. Uderzające musi się stać w tym porównaniu właśnie to – obaj poruszają się w świecie trójek tak jakby były one jeszcze dwójkami. Skoro nie możemy spojrzeć na zdjęcia, które oni widzą, zawsze możemy wrócić do Simmla z początków tego tekstu. Obaj nasi widzowie budują sens na zasadzie łączenia. Łączeń może być niezliczona ilość. Nietrudno sobie wyobrazić inne jeszcze interpretacje, coraz bardziej fantastycznie odnoszące się do tego wydawałoby się bezsensownego układu, który generuje sensy. A jednak – generuje je nadal na zasadzie łączenia danych, zestawień czy podstawień budując kolejne spiralne destabilizujące.

Jak wyprowadzić naszych oglądających ze świata łączenia i dwójek w świat cięć i głębokich trójek? Tylko radykalnym cięciem; cięciem, które w pewnym momencie łańcuchom asocjacyjnym i kolejnym zakrętom spirali destabilizujących mówi „stop” i z tego „stop” nie tłumaczy się w żaden sposób. To nie jest „stop”, którego funkcja i struktura wyjaśnione są w przypisie, pod zdjęciami. To jest „stop”, które odpowiada takiemu rodzajowi cięcia, które z kolei jest istotą montażu a także podróży międzywymiarowych – procesów, którym poświęcone są wszystkie nasze analizy pojęć najbardziej aktualnych dla Notesu na 6 tygodni. To cięcie, które umyka porównaniom danych elementów i zadośćczyni rzeczywistości, w których porównania są ślepą uliczką, jedną z wielu ślepych uliczek.

Rzecz jasna cięcie, które wydaje nam się istotą współczesnych relacji opartych na montażu jest sześciotygodniowym cięciem pomiędzy kolejnymi notesami. Najważniejsze cięcia to nie cięcia pomiędzy stronami danego periodyku, w którym na jednej stronie coś oglądamy a na drugiej dowiadujemy się czym to było. Nie są nimi również cięcia pomiędzy tekstem a obrazem w obrębie tej samej strony przeglądanego periodyku. Najważniejsze cięcia to nie te, które stanowią przejścia pomiędzy kolejnymi scenami danego odcinka serialu. To nie o taki montaż tutaj chodzi.

Najważniejsze cięcia to te pomiędzy kolejnymi numerami periodyku, podobnie jak te pomiędzy kolejnymi odcinkami serialu. Tylko te cięcia wprowadzają inne wymiary – tylko one wprowadzają prawdziwe smoki, realne realne czy rzeczywistych małżonków nie spodziewających się uścisku miłosnego pomiędzy dwoma zdjęciami. Tylko one wypychają nas z dwóch wymiarów (lub trzech, skoro zadrukowane strony mają swoją grubość i zazwyczaj są zrobione z drzew – oto kolejny przykład relatywnej różnicy między drugim a trzecim wymiarem – przyp. aut.). To cięcia cierpliwości, oczekiwania, powrotów, złowieszczego przekonania, że wiemy przecież możemy zrozumieć co stało się w ostatnim odcinku a jednak nie omieszkamy sprawdzić, czy mamy rację – w kolejnym. To cięcia znacznie donioślejsze i znacznie bardziej istotowo powiązane z teorią trójki niż te, które łączą (a nie dzielą!) podpisy pod obrazkami z obrazkami samymi; wydrukowane dialogi na temat wydrukowanych nad nimi zdjęć; tytuły esejów wizualnych z samymi esejami wizualnymi. Trójkowe cięcia, które mamy na myśli (proszę je sobie wyobrazić!) mogą dawać efekty wyłącznie w postaci zmontowanych esejów, które zawierają w sobie radykalne cięcia, rozłączenia. Takie, w których odbiorca musi zostać sam. Te cięcia wypełniane są czymś zasadniczo odmiennym od kolejnych artefaktów – czy to trójwymiarowych czy dwuwymiarowych. Prawdziwe trzecie zdjęcie to nie to, które znajduje się pomiędzy dwoma innymi. Prawdziwe trzecie zdjęcie to zdjęcie NN6T numer 120 ze stołu, odłożenie go na półkę; trzecie zdjęcie czy też głębokie cięcie to to, co dzieje się pomiędzy zapomnieniem o numerze 120 a przypomnieniem w numerze 121. To cięcie, w którym dwuwymiarowe treści oddzielają się od trójwymiarowych gestów patrzącego na nie widza, który jest gdzie indziej. Widza, który oddzielony od nich, kiedyś  powróci do kolejnego odcinka. Cierpliwego widza.

GRUPA BUDAPESZT. Zawiązała się w 2016 roku w Budapeszcie. Tworzą ją artyści i kuratorzy: Igor Krenz, Michał Libera i Daniel Muzyczuk. Grupa zajmuje się sztuką i życiem, badaniem marginesowych zagadnień wynikających z technicznej reprodukcji, ograniczeń myślenia abstrakcjami oraz wyciąganiem radykalnych konsekwencji z dematerializacji rzeczywistości.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności