Związki cielesne
WSPÓŁRZĘDNE DIZAJNU
Agata Nowotny
IDEA
Doświadczenie ucieleśnienia
Czy kiedykolwiek zdarzyło się wam mówić do komputera, przeklinać telefon, prosić rower, żeby się nie psuł przy podjeżdżaniu pod górę? Mogłoby się wydawać, że to tylko rzeczy, i jako takie należą do innego porządku, że nie wchodzi się z nimi w relacje, nie nawiązuje więzi, nie ma się wobec nich emocji. Przedmioty mają jednak własną sprawczość i potrafią rozbudzać w nas i w naszych ciałach pewne namiętności wynikające wyłącznie z faktu i sposobu ich używania. Prowokują, denerwują, irytują albo przeciwnie – sprawiają przyjemność, są łatwe w użyciu, czasem nawet ledwo widoczne, ale ciągle bliskie. Dzięki temu obsługa wielu urządzeń staje się automatyczna, niemal niezauważalna. Pomyślcie tylko: działania ilu rzeczy nie dostrzegacie na co dzień? Komputera nie widać, dopóki działa, telefonu się nie dostrzega, dopóki się go nie zgubi, nie myśli się o swojej relacji z rowerem, dopóki nie spadnie mu łańcuch, i dopiero zgrzytanie trybów, gdy bieg nie wskoczy na miejsce, każe zdać sobie sprawę, jak głęboko czuje się samochód. Na szczęście nasze ciała reagują i wiedzą, co robić.
Łatwość obsługi codziennych sprzętów wynika z jednej strony z tego, że w te przedmioty wprojektowana jest pewna afordancja, czyli dostosowanie do konkretnego sposobu używania. To ona sprawia, że krzesło jest siadalne, klamka – chwytalna, a ubrania – noszalne.
Warto od czasu do czasu porzucić własną perspektywę i wyjść z siebie, żeby spojrzeć na świat trochę inaczej. Dostrzeżemy wtedy, że nasze ciała oraz to, co nazywamy otoczeniem, tworzą w gruncie rzeczy jeden spójny i złożony mechanizm. Nie stoimy ani w centrum, ani obok niego – jesteśmy jego częścią.
CZŁOWIEK
Oszukać komputer
Na ulicy wszyscy się za nim oglądali. Biała koszula z krawatem i przewieszona przez ramię torba na laptop sygnalizowały kogoś poważnego, pracownika wyższego szczebla. Luźne spodnie khaki dodawały jego wyglądowi nieco luzu. Ale najdziwniejszym elementem była twarz – a raczej to, co na niej miał. Amerykański artysta Adam Morgan spędził tego dnia dobre 45 minut, nakładając na skórę makijaż, który opracował razem z profesjonalnymi stylistami. Czarno-białe plamy na policzkach i niesymetryczna fryzura miały chronić go przed algorytmami rozpoznającymi twarze. W Waszyngtonie, gdzie testował projekt CV Dazzle, niemal na każdym rogu wisi kamera. Miasto jest nieustannie inwigilowane, a dane umożliwiające rozpoznanie nas po twarzach są przechowywane… no właśnie – nie wiadomo do końca gdzie ani w jakim celu. Nie wiadomo też, kto i kiedy będzie miał do nich dostęp.
Morgan stworzył cały lookbook rozmaitych typów kamuflaży. Dzięki asymetrycznemu i nieregularnemu ułożeniu plam twarz przestaje być widoczna dla komputerów, jednak osoba, która zdecyduje się na taki makijaż, zdecydowanie wyróżnia się na ulicy. Pozostaje pytanie: czy kamuflaże pozostaną jedynie projektem artystycznym zwracającym uwagę na ważki problem, czy też staną się realistyczną odpowiedzią mody na wyzwania współczesnego świata?
RZECZ
Oszukać ciało
Jak wygląda proteza? Wydawałoby się, że powinna być możliwie identyczna, jak część ciała, którą zastępuje. Sztuczne zęby powinny wyglądać na naturalne, implanty włosów sprawiać wrażenie, jakby były na głowie od zawsze, zrekonstruowane piersi powinny przypominać te sprzed operacji. Noga powinna przypominać nogę, a ręka rękę. Pytanie tylko co to znaczy „być podobnym” czy przypominać? Czy chodzi o sam wygląd, czy o doznania ciała a może o sprawność, jaką proteza gwarantuje. Weźmy dwa skrajne przykłady.
Proteza Ottobock nie wygląda na pierwszy rzut oka, jak ludzka noga. Jest specjalnie uformowanym elastycznym pałąkiem przymocowanym do ludzkiego kolana. Gołym okiem widać industrialne pochodzenie: mechanizm łączenia. Jej forma i kształt nie tyle udaje ciało, ile zdradza swoją skuteczność. To przedmiot, dzięki któremu osoba pozbawiona jednej kończyny może biegać szybciej i dynamiczniej niż niejeden człowiek o sprawnych obu nogach.
Proteza Third Thumb (Trzeci kciuk) jest przeznaczona dla osób, które nie tyle potrzebują uzupełnienia brakującego fragmentu ciała, by móc wykonywać zadania tak, jakby tej części nigdy nie brakowało. Nie, Trzeci kciuk to proteza tego, co nigdy nie istniało – dodatkowa część ciała, która przedłuża jego moce i sprawia, że ręka może więcej. Może lepiej grać na gitarze, szybciej wiązać buty, inaczej chwytać przedmioty. Czy projekt znajdzie szersze zastosowanie? Czas pokaże. Póki co jest to jeden z dyplomów londyńskiej Royall Collage of Art, autorstwa Dani Clode, a nam pozostaje wyobrażać sobie ile przedmiotów zmieni kształt, jeśli na co dzień będziemy posługiwać się dodatkowym trzecim kciukiem.
AGATA NOWOTNY
socjolożka, badaczka, wykładowczyni. Pisze i czyta o dizajnie. Współpracuje z projektantami, uzupełniając ich działania o badania społeczne i kulturowe. Założycielka Instytutu Działań Projektowych IDEPE i działającej w jego ramach czytelni z książkami o dizajnie i architekturze. Czytelnia IDEPE jest czynna od wtorku do soboty w godzinach 12—18, Fort Mokotów, ul. Racławicka 99, Warszawa.