Czas postwspółcześnie złożony
ARMEN AVANESSIAN I SUHAIL MALIK
Czas się zmienia. Ludzka sprawczość i doświadczenie tracą prymat w obliczu złożoności i skali dzisiejszej organizacji społecznej. Zamiast nich rolę pierwszoplanowe zaczynają odgrywać złożone systemy, infrastruktury i sieci, w których przyszłość zastępuje teraźniejszość jako uwarunkowanie strukturyzujące czas. Podczas gdy lewa i prawa strona sceny politycznej usiłują poradzić sobie z tą nową sytuacją, nas coraz częściej całkowicie się wyprzedza, a naszą kondycję określić można jako „postwszystko”.
Czas przybywa z przyszłości
Armen Avanessian: Podstawowym założeniem postwspółczesności jest to, że czas się zmienia. Nie tylko żyjemy w czasie nowym, czy też przyspieszonym – zmianie uległ również kierunek jego biegu. Nasz czas nie biegnie już liniowo w tym sensie, że po przeszłości następuje teraźniejszość, a po niej przyszłość. Dzieje się raczej na odwrót: przyszłość wydarza się przed teraźniejszością, czas przybywa z przyszłości. Jeśli ludzie odnoszą wrażenie, że czas wypadł ze swoich torów albo utracił sens, czy też nie jest już taki, jak dawniej, moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że mają oni – lub my wszyscy mamy – trudności z przyzwyczajeniem się do życia w takiej właśnie spekulatywnej temporalności.
Suhail Malik: Zgadza się, a główną przyczyną spekulatywnej reorganizacji czasu jest złożoność i skala obecnego sposobu zorganizowania społeczeństwa. Jeśli najważniejsze uwarunkowania złożonych społeczeństw budowane są przez systemy, infrastruktury i sieci, a nie indywidualne czynniki ludzkie, ludzkie doświadczenie traci prymat, podobnie jak oparta na nim semantyka i polityka. W związku z tym, skoro za sprawą biologicznego odczuwania zmysłowego teraźniejszość stanowiła dawniej podstawową kategorię ludzkiego doświadczenia, to ta baza pojmowania czasu traci obecnie swoją uprzywilejowaną pozycję na rzecz czegoś, co nazwać możemy czasem złożonym (time-complex)1.
Możemy tu od razu wymienić jedną z teoretycznych konsekwencji utraty prymatu przez teraźniejszość, choć będziemy musieli do niej jeszcze powrócić. Otóż teraźniejszość nie jest już konieczna jako pryzmat, przez który możemy patrzeć na rozgrywanie się przeszłości i przyszłości. Znajdujemy się w sytuacji, w której doświadczenie ludzkie stanowi jedynie część bardziej złożonych formacji konstruowanych h w odniesieniu do historii oraz względem tego, co może nam dać przyszłość – lub nawet się tym formacjom podporządkowuje. W organizacji tego systemu przeszłość i przyszłość odgrywają równie istotną rolę, a to przyćmiewa teraźniejszość jako główny czynnik porządkujący czas.
Złożone społeczeństwa – czyli społeczeństwa nadludzkie, przyjmujące skalę organizacji socjotechnicznej umykającej fenomenologicznemu określeniu – to te, gdzie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość wchodzą ze sobą w zależność, w której prawdopodobnie żadna z nich nie stanowi podstawy, bądź też w której przyszłość zastępuje teraźniejszość jako główny, strukturyzujący aspekt czasu. Nie jest to oczywiście nic nowego: ekonomia polityczna i procesy społeczne długo działały w sposób praktyczny na rzecz podporządkowania człowieka społecznej i technicznej organizacji złożonych społeczeństw. Także filozofia, pod sztandarem realizmu spekulatywnego, starała się w ostatnich latach przedstawić na nowo pojęcie spekulacji jako odnajdywanie nadludzkich form wiedzy poprzez tworzenie uwarunkowań konceptualizacji wiedzy o tym, co znajduje się poza ludzkim doświadczeniem. Projekt ten z pewnością wiąże się z uwarunkowaniami czasu złożonego, ale jednocześnie różni się od niego.
AA: Co do konkretnych przykładów spekulatywnego czasu złożonego znanych z codziennego doświadczenia lub programów informacyjnych – są to zjawiska, których nazwy zawierają zazwyczaj przedrostek „pre-” [lub po polsku cząstkę „przed” – przyp. tłum.], takie jak uderzenie uprzedzające, działania uprzedzające prowadzone przez policję czy też tworzenie spersonalizowanego profilu osobowościowego użytkownika [preemptive personality].
SM: Czy mógłbyś opisać te zjawiska?
AA: O preemptive personality, czy też personalizacji, mówimy wówczas, gdy użytkownicy – mimo że nie zażyczyli sobie tego wyraźnie w ramach płatnej usługi – otrzymują pewien przekaz lub informację o tym, czego mogą chcieć 2. Znamy to na przykład z Amazona, gdzie algorytm rekomenduje nam książki powiązane z tymi, które rzeczywiście zamówiliśmy, jednak preemptive personality idzie o krok dalej: otrzymujemy produkt, którego rzeczywiście chcemy. Algorytmy znają nasze pragnienia i potrzeby zanim jeszcze my sami zdamy sobie z nich sprawę. Nie ma sensu na wstępie deklarować, że odeślemy coś z powrotem, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że dany towar trafi w nasze potrzeby. Nie uważam, żeby wszystko to było z gruntu złe, jednak musimy nauczyć się radzić sobie z tym w bardziej produktywny i proaktywny sposób.
Kolejną kwestią, często podlegającą krytyce, jest polityka uderzeń uprzedzających. To nowe zjawisko pojawiło się już w XXI wieku. Brian Massumi i inni badacze opisali generowany przez nie rodzaj rekursywnej prawdy: najpierw bombarduje się jakieś miejsce, a dopiero później znajduje się wroga, którego się tam oczekiwało 3. Wytwarza się sytuację, która początkowo była obiektem spekulacji. Logika, jaka tym rządzi, jest rekursywna – atak nie ma na celu tego, by czegoś uniknąć, odwieść wroga od uderzenia. Strategia ta odbiega także znacznie od dwudziestowiecznej logiki równowagi sił lub działań prewencyjnych. To, co dzieje się w teraźniejszości, oparte jest na ubieganiu przyszłości, i ma to oczywiście związek ze zjawiskiem, które w odniesieniu do mediów nazywa się skłonnością do premediatyzacji.
Inny zaczerpnięty z życia codziennego przykład nowej, spekulatywnej czasowości, który jest obecnie szeroko dyskutowany, to działania uprzedzające prowadzone przez policję. Znamy to z fantastyki naukowej, zwłaszcza w postaci „przedstępstw” i ich wykrywania w oparciu o prekognicję w opowiadaniu Philipa K. Dicka Raport mniejszości (oraz nakręconym na jego podstawie filmie Stevena Spielberga). Tego rodzaju metody stosowane są w różnych odmianach na coraz większą skalę. Należy odróżnić to zjawisko od innych stosowanych obecnie strategii nadzoru. Na przykład monitoring wizyjny wiąże się raczej ze starszą koncepcją obserwowania tego, co ludzie robią lub dokumentowania tego, co zrobili, w celu wzmacniania mechanizmów wykluczenia. W dzisiejszych czasach – jeśli trzymać się chronologii – kwestia dotyczy raczej tego, jakiego rodzaju działania policji są konieczne, by powstrzymać ludzi, zanim jeszcze coś zrobią, oraz by dowiedzieć się, co zrobią (tak jakby zajęcie pozycji w przyszłości obiecywało większą władzę, wywołując w ten sposób paranoję przyszłości). Ten rodzaj nadzoru jest w mniejszym stopniu nakierowany na wykluczenie niż nadzór obejmujący ludzi wewnątrz przestrzeni społecznej wraz z wartością, jaką wytwarzają. W jaki sposób można ich obserwować i jak wyzyskać wartość ich działań? W tego rodzaju zarządzaniu ludnością obecny jest oczywiście niezwykle istotny czynnik biopolityczny, zwłaszcza w odniesieniu do medycyny i systemów ubezpieczeń.
SM: Wespół z tym, co jest „pre-”, czas złożony wysuwa na pierwszy plan także kondycję „post-”, której wszechobecność określa miejsce, w jakim się dziś znajdujemy, a do rozwoju refleksji o niej przyczynia się także spór o postwspółczesność. Dzisiaj wszystko wydaje się „post-”, a więc czymś następującym po czymś innym. To wskazuje, że nasze pojmowanie tego, co dzieje się teraz, jest jakoś powiązane z uwarunkowaniami historycznymi, będąc jednocześnie od nich oderwanym… Przedrostek „pre-” odsyła do swego rodzaju antycypacyjnego dedukowania na temat przyszłości, które odbywa się w teraźniejszości – w związku z czym przyszłość oddziałuje już w chwili obecnej. Pokazuje to raz jeszcze, że teraźniejszość nie jest już kategorią podstawową, lecz że pojmujemy ją jako coś organizowanego przez przyszłość. Natomiast przedrostek „post-” wskazuje na sposób, w jaki to, co dzieje się teraz, funkcjonuje w związku z tym, co działo się w przeszłości, lecz już dobiegło końca. Jesteśmy przyszłością czegoś innego. „Post-” to również znak utraconego prymatu teraźniejszości.
Jeśli jesteśmy postwspółcześni, postnowocześni, postinternetowi lub postcokolwiek – jeśli jesteśmy dziś postwszystko – to dzieje się tak dlatego, że dane nam historycznie semantyki przestały działać. A zatem sama teraźniejszość nabiera w jakiś sposób charakteru spekulatywnej relacji z przeszłością, którą już przekroczyliśmy. Jeśli spekulatywność określa relację z przyszłością, kondycja „post-” oznacza sposób, w jaki za spekulatywną uznajemy samą teraźniejszość w jej relacji wobec przeszłości. Znajdujemy się w przyszłości, która przekroczyła uwarunkowania i określenia właściwe dla przeszłości. Wszystko to razem oznacza, że teraźniejszość nie jest tylko realizacją spekulatywnej przyszłości („pre-”), lecz także przyszłością przeszłości, którą już przekraczamy. Jesteśmy dziś pozbawieni pozycji lub stabilności, czy też konwencji, jakie oferuje nam przeszłość („post-”).
AA: Istotne jest właśnie to, że przeszłość niekoniecznie ma wpływ na zmianę teraźniejszości i jej kształtowanie. Teraźniejszości nie da się już wywieść z przeszłości. Nie wynika ona także z czystego decyzjonizmu, lecz kształtowana jest przez przyszłość. Moim zdaniem to jest właśnie kluczowy problem oraz znak, że taka logika współczesności jest zafiksowana na teraźniejszości – nazwałeś to zafiksowaniem człowieka na doświadczeniu. Ten prezentyzm ma trudności z poradzeniem sobie lub nawet zupełnie nie radzi sobie z logiką konstytuowania przez przyszłość. Uważam, że po części leży to u podstaw wszelkiego krytycznego rozpatrywania i kwestionowania teraźniejszości uprawianego w ostatnich latach równolegle z tak zwanym zwrotem spekulatywnym. O spekulacji często dyskutuje się niestety wyłącznie jako o kwestii logicznej lub filozoficznej, nie biorąc pod uwagę jej wyjątkowego aspektu czasowego. Wciąż jednak poszukujemy odpowiednich koncepcji filozoficznych i spekulatywnych dla tej postwspółczesnej (lub po-współczesnej) kondycji i czasu złożonego.
SM: Tak, podobnie jak każdy z nas zawdzięcza coś realizmowi spekulatywnemu i łączy nas odwrót od poststrukturalistycznych lub późnodwudziestowiecznych modeli filozoficznych, z których obydwaj się wywodzimy. Niemniej jednak realizm spekulatywny opowiada się głównie za wewnątrzfilozoficznym lub konceptualnym pojmowaniem spekulacji, które polega na myśleniu poza myślą i jej doświadczeniem. Postwspółczesność zainteresowana jest rozumieniem i operacjonalizacją teraźniejszości z pozycji ulokowanych poza nią samą. Nie wiem, czy również poza myślą. Tak czy inaczej, o czasie złożonym można jednak pomyśleć – pojmując „spekulację” przede wszystkim jako spekulację czasowo-historyczną – jako nakierowaniu na przyszłość, a nie jako pozycji zewnętrznej wobec doświadczenia lub myśli. Przybliży nas to znacznie bardziej do realizowanych obecnie operacji biznesowych i technicznych niż do konceptualnych wymogów realizmu spekulatywnego.
Operacjonalizacja spekulatywnego czasu złożonego
SM: Jednym ze znaczących sposobów, na jakie spekulatywny czas złożony objawia się w działaniu, są instrumenty pochodne. Obecnie odgrywają one kluczową rolę w spekulacjach finansowych, a ich „spekulatywność” polega na tym, że na podstawie nieznanej, przyszłej ceny aktywów i wchodzącego w grę ryzyka czerpie się zyski z ich obecnej ceny. Elena Esposito jasno pokazuje, że w przypadku instrumentów pochodnych niepewność co do przyszłości wykorzystywana jest do tego, by ustalać ceny w teraźniejszości, co burzy standardową strukturę czasu: przeszłość–teraźniejszość–przyszłość. Derywat to klarowny przykład czerpania zysków nie z produkcji lub kapitału stałego, takiego jak sprzęt, zakład czy budynek, będących efektem poczynionych wcześniej inwestycji, ani także z kapitału zmiennego, takiego jak praca czy zarobki. Są one częścią tradycyjnych przemysłowych modeli akumulacji, zgodnie z którymi buduje się fabrykę, zatrudnia się i wynagradza robotników, wykorzystuje materiały zakupione po określonej cenie, a potem wytwarza się produkt, który następnie sprzedaje się po cenie wyższej niż poniesione koszty, osiągając w ten sposób zysk. Wszystko to oznacza, że źródłem zysku jest produkcja zrealizowana w przeszłości, a następnie sprzedana na rynku. Sprzedaż produktu dopełnia sekwencję zdarzeń, która z konieczności musi wydarzyć się w całości.
Z drugiej strony, w modelu instrumentów pochodnych przewiduje się cenę w przyszłości, która dopiero ma zaistnieć, i to właśnie ta przyszła, nieznana ewentualność podlega operacjonalizacji w celu osiągnięcia zysku na podstawie przyszłości, która – powiedzmy raz jeszcze – jest nieznana i jeszcze nie zaistniała. Jak opisała to Natalia Zuluaga, instrumenty pochodne stanowią pewien specyficzny rodzaj ekstrakcji przyszłości, teraźniejszego wydobywania czegoś z przyszłości. Owo prowadzone w teraźniejszości wydobycie zmienia jednak także samą teraźniejszość – nie jest już taka jak w punkcie wyjścia. Sama konstrukcja spekulatywnie ukonstytuowanej teraźniejszości („pre-”) czynnie przesuwa teraźniejszość do przeszłości, którą sama także jest („post-”).
Jedną z odmian tego układu ty i inni badacze opisaliście przez pryzmat działań uprzedzających prowadzonych przez policję, uderzeń uprzedzających, preemptive personality itd., w których dokonuje się prognoz na podstawie big data oraz wykorzystując algorytmy do obróbki informacji o konsumentach. Różni się to jednak także od logiki ubiegania, w której, jak widzimy na przykładzie uderzenia uprzedzającego, eliminuje się potencjalnego wroga, aby zapobiec temu, co mogłoby się wydarzyć – lecz wcale nie musiałoby. Chodzi raczej o to, że podejmowane działanie – ustalanie cen w przypadku instrumentów pochodnych, choć konstrukcję tę można także zgeneralizować – samo ulega modyfikacji, ponieważ najbliższą przyszłość bierze się pod uwagę jako warunek działania, jakie należy podjąć. Przyszłość oddziałuje już teraz, przekształcając teraźniejszość, zanim jeszcze zdąży się ona wydarzyć. Jak twierdzi Esposito, zaburzony zostaje tu nie tylko liniowy bieg czasu, ale także sama otwartość teraźniejszości na przyszłość. Lecz czy nie są to uwarunkowania, którymi ty i Anke Hennig zajmowaliście się także w projekcie Speculative Poetics, choć raczej w odniesieniu do formalnej analizy literackiej i lingwistycznej 4?
AA: Pragnęliśmy wraz z Anke sproblematyzować pewne początkowe założenia, takie jak uproszczone ujęcie napięcia pomiędzy realizmem spekulatywnym i poststrukturalizmem. Ty i ja podjęliśmy się także rewizji tego przeciwstawienia w esejach z tomu Genealogies of Speculation, którego celem jest wyzyskanie spekulatywnych wymiarów filozofii ostatnich dziesięcioleci 5. W szczególności jednak Anke i ja badaliśmy sposób, w jaki prehistoria dzisiejszej filozofii spekulatywnej podjęła ideę spekulatywnej czasowości.
SM: Jedną z rzeczy, jakich dokonaliście w Present Tense, jest przedstawienie struktur gramatycznych języka w kontekście czasu złożonego. Traktujecie język jako kognitywne, plastyczne i dające się manipulować medium tego czasu 6.
AA: Język ma pod tym względem jedną wyjątkową i kluczową cechę – system czasów gramatycznych. System ten odgrywa absolutnie fundamentalną rolę w naszym pojmowaniu i konstruowaniu czasu, ważniejszą nawet niż samo doświadczenie czasu, ponieważ nadaje temu doświadczeniu strukturę — aczkolwiek nie w sensie relatywistycznym. Większość prądów kontynentalnej filozofii języka lub czasu w zasadzie nie zajmuje się tym, co jest właściwe dla tego systemu, ponieważ nie koncentrują się one na gramatyce. Na tym polega problem z fenomenologią, a także z wieloma obszarami filozofii dekonstruktywistycznej i poststrukturalizmu. Od tych tradycji bardziej pouczająca jest filozofia analityczna i lingwistyka nie-Saussure’owska. Na przykład John McTaggart i Gustave Guillaume poświęcają wiele uwagi zdaniom takim, jak „każda przeszłość była przyszłością” oraz „każda przyszłość będzie przeszłością”. Z tymi podstawowymi (czy może pozornymi) paradoksami strukturalnymi zmierzyć się można za pośrednictwem analizy gramatycznej. Wiążą się z tym różne kwestie specjalistyczne, których nie będę tu poruszał.
SM: Zdaje się, że chodzi przede wszystkim o to, że sformułowania w rodzaju „każda przeszłość była teraźniejszością” i „każda przyszłość będzie przeszłością”…
AA: …i tak dalej, a także każda teraźniejszość.
SM: To właśnie chciałem powiedzieć: cechą tych dwóch sformułowań, która ma wielką wagę dla identyfikacji spekulatywnego czasu złożonego, nazywanego tu postwspółczesnością, jest to, że w artykułowanej przez nie strukturze czasu nie ma miejsca na teraźniejszość. A zatem możliwe jest ustanowienie takich określeń czasu, które nie muszą opierać się na teraźniejszości. Pozwala na to struktura czasów w języku, wyrażająca to, że teraźniejszość nie jest niezbędna jako strukturyzujące uwarunkowanie czasów gramatycznych.
AA: Dotarło do mnie, że realizmowi spekulatywnemu lub każdej innej filozofii spekulatywnej potrzebne jest lepsze zrozumienie tego, co nazwałbym spekulatywną i materialistyczną czasowością. Dla Anke i mnie oznaczało to pojmowanie czasu na podstawie struktur gramatycznych języka – rozumianego jako coś materialnego – oraz rozwijanie nie tyle filozofii czasu, ile filozofii czasów gramatycznych.
SM: Równocześnie krytykujesz jednak realizm spekulatywny – w jego najbardziej znanej postaci – za to, że nie bierze codziennego lub literackiego języka wystarczająco serio, ponieważ wkłada go do szufladki z napisem „korelacjonizm”, traktując go tym samym w istocie jako wymiar ludzkiego doświadczenia, który nigdy nie wychodzi poza siebie.
AA: Tak, ale na tym właśnie polega jego samo-nieporozumienie.
SM: A dlaczego użyliście nazwy poetyka spekulatywna?
AA: Ponieważ nasza praca sugeruje także polemikę z estetyką i ogólnym skupieniem na aisthesis [percepcji] w nowoczesnej filozofii, a także – wracając do tego, o czym mówiłeś wcześniej – z prymatem doświadczenia.
SM: Czy czas gramatyczny da się tak zoperacjonalizować, by nadać czasowi inną strukturę? Zdania, które stwierdzają, że przeszłość była przyszłością, i pomijają teraźniejszość, mają charakter nie tylko opisowy. Budują także relacje czasowe w obrębie języka, zwłaszcza poprzez narrację. Czy taka sama operacjonalizacja czasu gramatycznego ma miejsce także poza ludzką mową, na przykład w perspektywie struktur instrumentów pochodnych?
AA: Chodzi raczej o to, że „doświadczenie” czasu i konstrukcja czegoś takiego jak czas chronologiczny to wyłącznie skutki gramatyki, a nie odzwierciedlenie kierunku biegu czasu lub tego, czym on naprawdę jest. To czasy gramatyczne w języku tworzą dla nas ontologię czasu chronologicznego, a my żyjemy zgodnie z takim czasem, który daje nam złudzenie posiadania biografii.
SM: Czy to ograniczenie właściwe szeregowaniu następstw w kolejności nie jest czymś, co czas złożony przekracza? Spekulatywny czas złożony mówi nam, że przyszłość, zawierająca to, czego nie znamy, zostaje ujęta w obecnym rozpoznaniu, a teraźniejszość odrywa się od przeszłości. Demontaż liniowego następstwa i prymatu teraźniejszości zrównuje ze sobą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
AA: Absolutnie. Niektóre przykłady dzisiejszej beletrystyki, a konkretniej: powieści pisane w czasie teraźniejszym, są groźniejsze jeśli chodzi o spychanie czasu z jego torów niż tradycyjne narracje. W następstwie awangard XX wieku powieści pisane w czasie teraźniejszym wystawiają czytelników na oddziaływanie spekulatywnej somatyki czasu. Być może Alfred North Whitehead nazwałby ten tryb odczuwania zmysłowego „czuciem”. Tego rodzaju czas rzeczywiście daje się „odczuć” jako halucynogenny, nawiedzający, naglący, podatny na oddziaływanie przyszłości (hyperstitious) i straszliwy. Krótko mówiąc, odczuwamy, że czas czerpie swoją moc z przyszłości. W skrajnym przypadku to spekulatywne odczucie skłania nas do zmiany naszego życia. Dorównanie przyszłości, na temat której się spekuluje, zapoczątkowuje przemianę umysłu. Interesujące nas zjawisko temporalne dotyczy tego, że wszelkiego rodzaju estetyczne ujęcia literatury nie wykazują zrozumienia dla faktu, że czas teraźniejszy generuje asynchronizm.
SM: Co to znaczy?
AA: Chodzi o to, że teraźniejszości nie da się doświadczyć w pełni, lecz jest ona rozszczepiona sama w sobie, a struktury czasów gramatycznych mogą to rozszczepienie czynnie zoperacjonalizować. Teraźniejszość obarczona jest licznymi przeszłościo-teraźniejszościami. Przedstawia prawdziwe zjawiska jako zjawiska post-X i desynchronizuje czas.
Współczesność lewicy i prawicy
SM: Wracamy tu do tego, o czym już mówiliśmy, a mianowicie, że przyszłość sama staje się częścią teraźniejszości. Zjawisko to ująć można jako rozszerzenie teraźniejszości bez przyszłości jako czegoś z gruntu od niej odmiennego. I tak też często się dzieje, czego wyrazem jest lewicowo-krytyczna teza dotycząca utraty przyszłości w warunkach systemu kapitalistycznego panującego w społeczeństwach złożonych. Jest to podstawowe ograniczenie współczesnej lewicowości, które zidentyfikowali Nick Srnicek i Alex Williams, i które starają się oni uchylić za pomocą konkretnego określenia tego, co identyfikują jako „lepszą przyszłość”, wyznaczającą czynny horyzont nadawania kierunku teraźniejszej polityce.
AA: Mam wrażenie, że nie zgadzamy się w pełni co do obecnego stanu neoliberalizmu, który ty definiujesz jako splot państwa i biznesu nakierowany na koncentrację kapitału i władzy, wymagający istnienia coraz bardziej autokratycznych elit i wzmacniający ich pozycję. Ja z kolei uważam, że ten etap mamy już raczej za sobą. Podobnie jak inni sądzę, że neoliberalizm prowadzi do czegoś, co można nazwać finansowym neofeudalizmem, w którym główne filary i fundamenty ekonomii politycznej kapitalizmu – bezpieczne państwo narodowe, zarządzanie ludnością oraz samoregulujący się rynek, bądź też inne podstawowe założenia ekonomiczne, takie jak to, że ożywienie czy wzrost gospodarczy generują więcej miejsc pracy i większe zyski, co zwiększa konkurencję w miejsce monopoli i oligopoli itd. – zaczęły zanikać. Znajdujemy się obecnie w stanie fundamentalnego kryzysu finansowego i społecznego, w którym nierówności coraz bardziej się pogłębiają.
Zamiast jednak debatować o tym, czy mamy obecnie nowy finansowy feudalizm, czy też po prostu kolejne stadium kapitalizmu, skupmy się na podstawowej hipotezie, którą wspólnie wysuwamy: biorąc pod uwagę rozpoczęte w latach 60. i 70. XX wieku przemiany społeczne, technologiczne i polityczne, które znajdują uosobienie także w sztuce współczesnej i literaturze (w których w trakcie kolejnych dziesięcioleci pojawiła się i ugruntowała swoją pozycję powieść pisana w czasie teraźniejszym) stwierdzamy, że żyjemy w nowej, spekulatywnej strukturze czasu. Przemiany te wywołały zasadniczo dwojakie reakcje. Z jednej strony mamy prawicowe lub reakcyjne wycofanie, spoglądanie w przeszłość jako swego rodzaju przeciwwagę dla negatywnych aspektów, które wszyscy obserwujemy i odczuwamy: frustracji, wad i błędów neoliberalnego neofeudalizmu finansowego. Druga typowa reakcja na spekulatywną strukturę czasu ma charakter lewicowy i krytyczny – i to ona dominuje w sztuce współczesnej. W tym przypadku skupiamy się nie na przeszłości jako obszarze semantycznego bezpieczeństwa, lecz na teraźniejszości jako miejscu lub uwarunkowaniu oporu przeciwko zmianie spekulatywnego czasu.
Nawet jednak biorąc pod uwagę wszelkie spory pomiędzy lewicowo-krytyczną i prawicowo-reakcyjną odpowiedzią na neoliberalną mobilizację spekulatywnego czasu złożonego, obydwie one są po prostu na rękę nowej formacji neoliberalnego kapitalizmu, czy też finansowego feudalizmu. Być może widać to wyraźniej w przypadku reakcyjnych tendencji prawicowych. W żaden sposób nie zaburzają one struktur władzy, lecz umacniają je; to właśnie te struktury umożliwiły wyłonienie się nowej formacji społecznej, ekonomicznej i politycznej. Jednakże w przypadku reakcji lewicowo-krytycznych także mamy do czynienia z pewnego rodzaju stłumieniem, do tego stopnia, że większość ludzi ma poczucie, że nie może nabrać rozpędu w teraźniejszości, dokonywać zmian ani spoglądać w przyszłość, do której warto byłoby dążyć. Sztuka współczesna to zarówno symptom, jak i surogat tego braku przyszłości, co widać w nieustającej celebracji doświadczenia: doświadczenia estetycznego, postawy krytycznej, bycia tu i teraz itd.
SM: Przedstawiłeś wiele mówiące ujęcie typowych reakcji lewej i prawej strony, a także charakterystycznych manewrów obronnych prowadzonych w obliczu wyłonienia się spekulatywnego czasu złożonego oraz utraty pozycji, do której prowadzi ono w odniesieniu zarówno do przeszłości, jak i do przyszłości. Chociaż istnieje wiele sposobów pojmowania lub nawiązywania relacji ze spekulatywnym czasem złożonym, działania prawicy upraszczają go, redukują jego złożoność i umiejscawiają go na powrót w teraźniejszości jako tradycyjnie dominującym momencie w czasie. W nowoczesności prawica zawsze postępowała w ten sposób: jeśli nowoczesność jest paradygmatem, w którym to, co nowe, wydarza się teraz, to prawicę charakteryzuje obrona przed nowością jako fundamentem działania, organizacji społecznej, estetyki, znaczenia itd. Powołuje się ona na przeszłe uwarunkowania jako na mechanizm stabilizujący modernizację. Chciałbym doprecyzować, że prawica niekoniecznie opowiada się przeciwko modernizacji, lecz stabilizuje jej destrukcyjne skutki, powołując się na formacje historyczne, które w danym momencie są z natury rzeczy konserwatywne lub reakcyjne. A mierząc się ze zoperacjonalizowanym spekulatywnym czasem złożonym neoliberalnego kapitalizmu, prawica może w jakiś sposób robić dalej to, czym zawsze się zajmowała, nie zdając sobie sprawy, że opowiada się przeciwko kondycji już nie tyle nowoczesnej, ile nowej.
Tu właśnie ujawnia swój sens stwierdzenie dotyczące prawicowości neoliberalizmu – chociaż nie uważam, żeby termin „neofeudalizm finansowy” adekwatnie opisywał to, co dzieje się w kapitalizmie, to wciąż jednak pozwala on ująć rosnący w siłę autokratyzm towarzyszący neoliberalnej zmianie struktur. Pojawia się zatem pytanie natury politycznej: jak legitymizować autokratyczny, postdemokratyczny tryb władzy? Ludzie z prawej strony sceny politycznej właśnie tu okazują się bardzo przydatni, bo zasadniczo sprzyjają władzy uznanych, historycznych lub elitarnych formacji, która stabilizuje semantykę (i być może wyłącznie semantykę) w nowo powstałych uwarunkowaniach.
AA: A co z lewicowo-krytycznym odreagowaniem?
SM: Lewica nadaje problemowi „współczesności” większą widoczność, ponieważ jej progresywne nurty wykazują przywiązanie do modernizmu. Teraźniejszość, w której wydarza się to, co nowe, staje się dla progresywnej lewicy fetyszem zmiany, czego przykładem są rewolucyjne ideały i klisze. Odreagowywanie spekulatywnego czasu złożonego przez lewicę polega na okrojeniu teraźniejszości jako terenu refleksji i mierzenia się z ponownym ukonstytuowaniem organizacji społecznej i organizacji czasu, a także z reorganizacją semantyczną. Zamiast postrzegać przyszłość jako warunek teraźniejszości, tę ostatnią ujmuje się jako nieskończenie rozciągniętą w czasie i znoszącą skrajnie odmienną przyszłość (zwłaszcza rewolucję).
Jednak w przeciwieństwie do lewicowej melancholii spekulatywna teraźniejszość w takiej postaci, w jakiej ją identyfikujemy, ugruntowuje przyszłość i przeszłość, które spowijają teraźniejszość, pozbawiając ją z całą pewnością uprzywilejowanej pozycji i być może nawet eliminując ją – tak jak w zdaniach ilustrujących struktury czasów gramatycznych, o których mówiliśmy wcześniej. Przeszłość była przyszłością, a przyszłość będzie przeszłością.
AA: W tej spekulatywnej teraźniejszości nie ma miejsca na krytyczne przerwanie łączności z teraźniejszością.
SM: Nie, konstruuje ją niepewność przyszłości i nieobecność przeszłości.
AA: To dlatego lewicowo-krytyczne myślenie o wydarzeniu lub pustce albo otwartości teraźniejszości – o współczesności – wciąż jest szczątkowo modernistyczne. Nie jest ono adekwatne do zadań i uwarunkowań XXI wieku.
SM: W narastającej spekulatywnej złożoności czasu lewica dostrzega raczej rozszerzenie teraźniejszości, a nie jej przerzedzenie wskutek naporu przyszłości lub oddzielenia przeszłości. Utrzymuje się historyczne, antycypacyjne relacje z przyszłością, kładąc nacisk na teraźniejszy charakter działań, estetyki lub doświadczenia. Podkreśla się, to co „współczesne”, podstawą wciąż jest teraźniejszość. Ów nacisk na współczesność rozciąga teraźniejszość w nieskończoność. Współczesność to forma czasu, która nasyca zarówno przeszłość, jak i przyszłość; jest to uwarunkowanie metastabilne.
Lewicowość wciąż przywiązana do modernizmu nie nabierze w spekulatywnej teraźniejszości rozpędu, nawet jeśli zwraca większą niż prawica uwagę na czas złożony, ponieważ nie stara się przywrócić przeszłości (chociaż jej rewolucyjne skrzydło rzeczywiście wydaje się mocno zainteresowane przywróceniem historycznej semantyki, podczas gdy skrzydło socjaldemokratyczne utrzymuje zainteresowanie chybionymi rozwiązaniami rynkowymi). Nawet jeśli przyjmiemy, że lewica jest bardziej otwarta na nowoczesność niż prawica (co poza sferą lewicowego, samonapędzającego się fantazmatu pozostaje kwestią dyskusyjną), teraźniejszość wciąż rozciąga się na przeszłość i przyszłość, co, jak się zdaje, niszczy przyszłość jako przyszłość. Ponadto, jak zauważa Esposito, nie dostrzega ona, że tym, w co się rzeczywiście angażuje, jest przyszłe teraz. Że dzisiaj jest jutrem, jak w tekście…
AA: Jutro dzisiaj 7.
SM: Właśnie tak. Tytuł ten wskazuje na sposób, w jaki spekulatywna teraźniejszość funkcjonuje w formacji „pre-post”, lub postwspółczesnej. Teraźniejsze teraz nie jest czasem, kiedy zapadają decyzje, ani podstawą dla tego, co nowe, jak miało to miejsce w modernizmie. Zamiast tego nowe wydarza się w przejściu pomiędzy jakąś przeszłością i jakąś przyszłością; przejście to nie ma jednak charakteru jednokierunkowego przepływu, lecz jest spekulatywną konstrukcją ukierunkowaną lub nadchodzącą z przeszłości i teraźniejszości jednocześnie.
AA: Cała idea tego, co w języku niemieckim określa się jako Zeitgenossenschaft – współczesność, a tłumacząc bardziej dosłownie: „towarzyszenie czasowi” – jest problematyczna, ponieważ stanowczo zbyt często oznacza chęć całkowitej zmiany teraźniejszości, kładąc nacisk właśnie na teraźniejszość. Współczesność Zeitgenossenschaft odsyła do idei nabierania rozpędu w teraźniejszości poprzez zbliżanie się do niej, a to nie jest już postawa adekwatna do zadania, jakie przed nami stoi. To po prostu błędny sposób myślenia. Nie potrzebujemy w zamian ani Gegenwartsgenossenschaft – towarzyszenia teraźniejszości, ani też Vergangenheitsgenossenschaft – towarzyszenia przeszłości, lecz raczej Zeitgenossenschaft, które ma swoje źródło w przyszłości (die Zukunft), a więc czegoś na kształt Zukunftsgenossenschaft. Musimy stać się towarzyszami przyszłości i właśnie z tego kierunku podchodzić do teraźniejszości.
Estetyka wszystkiego: sztuka współczesna kontra przyszłość
SM: Modernistyczna lewica przykrywa współczesnością pewnego rodzaju melancholię, jaką odczuwa, myśląc o przyszłości, którą znosi, by utrzymać swoją ogólnie przyjętą podstawę: teraźniejszość. Przeszłość i przyszłość uznaje się za modyfikacje teraźniejszości. Przewaga lewicowej postawy krytycznej polega na tym, że współczesność może w ten sposób ujmować, odpodabniać i kolonizować całość czasu na swoich własnych zasadach. Widać to wyraźnie w sztuce współczesnej, która w perspektywie sztuki w ogóle staje się czymś w rodzaju ostatniego słowa. Znosi ona nawet swoją własną przyszłość, jeśli nie przyszłość jako taką, w imię własnych dokonań krytycznych, które są oczywiście mechanizmami pochwycenia pokazującymi, że sztuka współczesna może formułować istotne wypowiedzi na każdy temat.
AA: Sztuka współczesna to dobry przykład również dlatego, że nie tylko padła ofiarą niedawnej zmiany porządku ekonomicznego i politycznego dokonanej przez neoliberalizm, lecz także mocno wspomogła konstruowanie modelu tej reorganizacji, wdrażając jej logikę z lewicowo-krytycznej perspektywy. Podkreślała w szczególności dominującą pozycję teraźniejszości lub przeszłości jako warunku działania, a także opisywała zindywidualizowane doświadczenie jako główną korzyść płynącą z przemian, o których mowa. Sztuka współczesna stoi na czele ogólnej estetyzacji odbywającej się na wszelkich poziomach: osobistej / indywidualnej kreatywności, oryginalności itd.; w środowiskach i miastach jako przestrzeniach kreatywności oraz „wichrzycielskiej” przedsiębiorczości; zespolenia produkcji i konsumpcji w figurze prosumenta, którego „naturalnym” środowiskiem jest właśnie takie inteligentne miasto, samo w sobie zamienione w coś na kształt niekończącego się biennale. Wszystko to bierze się z fetyszyzacji bycia tu i teraz oraz estetycznego doświadczenia życia codziennego kosztem jego rekonstrukcji, która byłaby zadaniem poiesis lub poetyki.
SM: Za sprawą ciągłego wzbogacania doświadczenia poprzez zetknięcia natury estetycznej sztuka współczesna kieruje także uwagę na konkrety i szczegóły kosztem ujęcia systemowego. Zwraca na to uwagę Victoria Ivanova, która łączy to zjawisko z ustrojem praw człowieka jako swego rodzaju odpowiednikiem w ustanawianiu globalnego porządku, budującym relację pomiędzy tym, co uniwersalne i partykularne po „końcu historii”.
Powiedzmy jasno, że nie mamy tu do czynienia z zastojem: sztuka współczesna została wprzęgnięta w neoliberalne wzbogacanie doświadczenia korzystających na tym systemie elit oraz zbliżonych do nich grup w sposób, który sprzyja zmianie i rewizji. Stanowi to aspekt złożoności spekulatywnej teraźniejszości w rozwoju opartym na modelu neoliberalnego kapitalizmu – powstaje wrażenie, że chodzi o dobro osobiste jednostki, wzbogacanie eksperymentowania dzięki estetyzacji za sprawą sprzyjania zmianom. Równocześnie jednak utrzymywana jest pewnego rodzaju stabilność…
AA: Estetyczne doświadczanie nie tylko sztuki, ale także wszystkiego innego.
SM: Tak, estetyzacja doświadczenia, albo doświadczenie jako estetyka. Mamy tu także do czynienia z generalizacją etyczną – docenianiem różnic bez żądań politycznych, czymś na kształt superliberalnego…
AA: …odpolitycznienia.
SM: Owszem, ponieważ ta sytuacja wiąże się z desystematyzacją. Tego rodzaju estetyczne / etyczne docenianie oznacza rezygnację z wprowadzania określeń systemowych – dzieje się to jednak niebezpośrednio, niejako w tle. Owe określenia systemowe uznaje się za zbyt skomplikowane do zrozumienia lub zrewidowania, za niemożliwe lub zwyczajnie chybione, ponieważ mają charakter totalitarny. Zamiast tego mamy obowiązek ograniczyć się do wyjątkowości tego, co istnieje, oraz doświadczenia. Z pewnością to jest właśnie nakaz, jaki daje nam sztuka współczesna za pośrednictwem poszczególnych dzieł oraz jej norm społecznych. I w tym kontekście, jak zauważa Ivanova, tworzy ona pomniejszy, lecz paradygmatyczny model neoliberalnego społeczeństwa.
W takim świetle swój sens ujawnia ta zbieżność – sposób, w jaki sztuka współczesna staje się zabawką w rękach wielkiej władzy w uwarunkowaniach neoliberalnych, pomimo zawartej w wielu dziełach krytyki tego modelu dominacji. Należy jednak podkreślić, że zamiast pozostawać na poziomie zespolenia różnych odmian anarcholewicowości widocznych w krytycznych twierdzeniach wysuwanych przez sztukę współczesną z prawicowymi interesami coraz bardziej skoncentrowanego kapitału i władzy, należy uznać, że te dwa obozy mają wspólny interes w spłaszczaniu lub upraszczaniu spekulatywnego czasu złożonego, ponieważ dążą one do reakcyjnej detemporalizacji spekulatywnej teraźniejszości.
Wobec takiej i innych podobnych reakcji konieczne jest wypracowanie strategii i praktyk – a więc także teorii – pozwalających nabrać rozpędu w spekulatywnej teraźniejszości. I do tego właśnie zupełnie nie nadają się ani konserwatywne strategie prawicowe, ani podejścia lewicowe lub estetyczne. Jak już powiedzieliśmy, obydwa te obozy spotykają się w polu sztuki współczesnej, która w związku z tym także może jedynie umacniać tę kondycję bez względu na to, co deklaruje, udaje i jakie twierdzenia wypływają z jej treści.
AA: Zgadzamy się, że musimy myśleć i działać w kategoriach postwspółczesnego spekulatywnego czasu złożonego. Powstaje jednak pytanie: jak odróżnić się od jego kapitalistycznej lub finansowo-feudalnej odmiany? W jaki sposób teoria spekulatywna odróżnia spekulatywną teraźniejszość od jej opartej na wyzysku formy tworzonej przez neoliberalizm, bez względu na to, jak jeszcze możemy scharakteryzować tę formę dominacji? Czym byłaby spekulatywna polityka zdolna do przyspieszenia czasu złożonego w znaczeniu różnicowania go?
SM: Jest to z pewnością fundamentalna kwestia polityczna. Jeszcze jedna uwaga teoretyczna może pomóc nam zrozumieć związane z tym trudności. Chodzi mianowicie o to, dlaczego nasze pragnienie wyjścia poza współczesność nie sprowadza się wyłącznie do uprawianej przez Jacques’a Derridę krytyki metafizyki obecności. Dla Derridy obecność stanowi podstawową kategorię zachodniej metafizyki, wyznaczającą zakres nie tylko głównych doktryn filozoficznych w tradycji Zachodu, lecz także powiązanych z nimi dominujących formacji społecznych, politycznych i językowych. Derrida proponuje demontaż teraźniejszości uznawanej za adekwatną do samej siebie i ukonstytuowanie jej na nowo. Według niego chodzi o to, żeby zdekonstruować obecność – ontologicznie, w czasie, przestrzeni itd. My zaś argumentujemy, że współczesność jest ni mniej, ni więcej, tylko rozciągniętą społeczną i historyczną teraźniejszością, „uteraźniejszościowieniem”. Czy zatem na swój sposób po prostu nie powtarzamy za Derridą, mimo że jest on kluczową postacią krytycznej genealogii, którą należy przekroczyć?
AA: Powtarzanie za Derridą nie jest wcale czymś złym. Jednak w przypadku postulowanej przez niego dekonstrukcji siłą rzeczy mamy do czynienia z ciągłym procesem ideologicznym lub skutkiem bycia „teraz”, który ustanawia się, a także sam podlega dekonstrukcji – należy dekonstruować metafizykę i ona sama dekonstruuje się cały czas, więc jest to procedura, która trwa bez końca. Niestety zbyt gładko łączy się to z nużącą, modernistyczną estetyką negatywności, bliską fetyszom szkoły frankfurckiej, nieidentyczności lub różni (différance), która rozgrywa przeciwstawienie znaczenia i treści – rzeczy tradycyjnie uznawanych za złe – oraz subtrakcji, która jest rzeczą dobrą, podobnie jak pustka i nieczytelność. Uważam, że jest to bardzo modernistyczna, dwudziestowieczna logika, charakterystyczna także dla współczesności. Wbrew wszelkim tego rodzaju wysiłkom rewizja spekulatywnej teraźniejszości musi dopuścić, że znaczenie zawsze gdzieś tam istnieje, a nieustająca procedura zmieniania i odejmowania go postulowana przez Derridę i reprezentowaną przez niego linię krytyczną niekoniecznie jest czymś dobrym.
Zatem w przypadku dekonstrukcji i większości innych prądów filozofii estetycznej ubiegłego wieku, bez względu na jej inne zasługi, wszystko sprowadza się do estetyki, która nieustannie celebruje gest przerwania, ogołocenia itd. (pomyśl tylko o niektórych nużących uczniach Alaina Badiou!). Jednak spekulatywny czas złożony pozwala nam odejść od logiki tego rodzaju przerwania. Nie mam problemu z ontologią czasu, dopóki daje nam ona możliwość pojmowania czasu w sposób inny niż za pośrednictwem teraźniejszości.
SM: Słusznie stwierdzasz, że koncepcja Derridy sprowadza się do estetyki. Znajdujemy u niego jednak także etykę, która kładzie nacisk na zawsze pojedyncze i niemożliwe do uzgodnienia doświadczenie podatności. Sprzeciwia się on ustalonym znaczeniom.
AA: Nie powinniśmy obawiać się ustalonych znaczeń. Wręcz przeciwnie.
SM: Z całą pewnością. Nie wiem, czy moja obserwacja jest zgodna z twoją odpowiedzią, ale chodzi o to, że konstrukcja spekulatywnego czasu złożonego ma charakter społecznej – czyli głównie technicznej i ekonomicznej – operacji dekonstrukcji obecności. Oznacza to, że w społeczeństwach czasu złożonego semantyka lub operacje instrumentalne możliwe są właśnie poprzez dekonstrukcję obecności i znaczenia w sposób, za jakim opowiadał się Derrida. A zatem to nie ze względu na spekulatywny czas złożony wychodzimy poza metafizykę obecności. Derrida nawiązuje do tego w pewien sposób w dyskusji o technologiach telekomunikacyjnych i przemieszczeniach w przestrzeni, usytuowaniu oraz ontologii, które się z tym wiążą 8. Jednak politycznie trudnym i zazwyczaj unikanym wątkiem tych dyskusji jest to, że tak pożądana dekonstrukcja czasu, znaczenia itd. tak naprawdę odbywa się za pośrednictwem procesów kapitalizacji. Dokonali jej „oni” – reprezentanci splotu państwa i biznesu – i zrobili to lepiej niż Derrida. W tym świetle „współczesność” wymusza okrojenie obecności wobec jej dekonstrukcji przez spekulatywny czas złożony. Taka współczesność obejmuje wszelkie procedury przerwania, subtrakcji i nietożsamości, o których wspominasz, a także wiele innych, w tym dekonstrukcję semantyczną.
1. Czas złożony wiąże się ze strukturami zintegrowanych socjotechnicznych i psychicznych, mnemicznych systemów indywiduacji zaproponowanych przez Bernarda Stieglera. Patrz np. Technics and Time Volume 2: Disorientation, tłum. Stephen Barker, Stanford 2008, oraz Symbolic Misery Volume 1: The Hyperindustrial Epoch, tłum. Barnaby Norman, Oxford 2104). Jednak spekulatywny czas złożony różni się od tez Stieglera tym, że (i) obejmuje spekulatywną konstytucję czasu, a nie pamięci i ludzkiej temporalizacji, oraz (ii) o spekulatywnym czasie złożonym pisze się tu na przekór wezwaniu Stieglera do ratowania estetycznie ukonstytuowanego doświadczenia indywiduacji wbrew coraz bardziej złożonym porządkom socjotechnicznym.
2. Rob Horning, Preemptive personalization, “The New Enquiry” (11 września 2014).
3. Brian Massumi, Potential Politics and the Primacy of Preemption, “Theory & Event” 10:2, 2007.
4. Patrz tutaj.
5. Armen Avanessian i Suhail Malik, Genealogies of Speculation, Londyn 2016.
6. Armen Avanessian i Anke Hennig, Present Tense. A Poetic, Londyn 2015.
7. Patrz tutaj.
8. Jacques Derrida i Bernard Stiegler, Echographies of Television: Filmed Interviews, Cambridge 2002.ń
Przełożył Łukasz Mojsak
Tekst w wersji niemieckiej ukazał się w książce Der Zeitkomplex. Postcontemporary, red. Armen Avanessian i Suhail Malik, Berlin 2016.
Rysunki:
Andreas Töpfer (www)
Armen Avanessian
(ur. 1973) – austriacki filozof, akceleracjonista, autor i współautor wielu publikacji i książek poświęconych realizmowi spekulatywnemu np. Speculative drawing: 2011-2014 wraz z Andreasem Töpferem (Sternberg Press,2014), czy Metanoia – Spekulative Ontologie der Sprache z Anke Henning (Merve Verlag, 2014). Obecnie redaktor w wydawnictwie Merve Verlag. Od jesieni 2017 r. będzie prowadził debaty w berlińskim teatrze Volksbühne.
Suhail Malik
Co-Director of the MFA Fine Art, Goldsmiths, London, where he holds a Readership in Critical Studies, and was 2012-15 Visiting Faculty at CCS Bard, New York. Recent and forthcoming publications include, as author, On the Necessity of Art’s Exit From Contemporary Art (2017) and ‘The Ontology of Finance’ in Collapse 8: Casino Real (2014), and, as co-editor, Realism Materialism Art (2015), Genealogies of Speculation (2016), The Time-Complex. Postcontemporary (2016), a Special Issue of the journal Finance and Society on ‘Art and Finance’ (2016), and The Flood of Rights (2017).