menu

Wzloty i upadki początkującej działkowiczki

To zdjęcie może nieszczególnie zachęca, by zająć się ogrodnictwem. Ale, po pierwsze, tak to w lutym wygląda, a po drugie: dobrze oddaje mój stan w momencie, gdy kupowałam tę działkę. Jak to określił Bata, tybetański lekarz, z którym zetknęłam się dzięki pewnej instytucji kultury i sztuki: „Dusza chce cię opuścić, nic cię nie ciekawi, ani ludzie, ani miasto, ani podróże”. Tak było.

4 lutego 2017 roku – ogród w zimowym uśpieniu

Był kwiecień 2016 roku. Pół roku wcześniej zwolniłam się z pracy po 15 latach, w stanie niemal całkowitego wypalenia. Koleżanka sprzedawała działkę w sąsiedztwie, bo zdecydowała się na wyjazd do kraju, w którym powietrze jest czyste, a ludzie są dla siebie mili. A ja akurat miałam parę groszy ze sprzedaży rodzinnego mieszkania. Ze smutkiem skonstatowałam, że po spłacie długów z pewnością nie będzie mnie już stać na zakup żadnej kawalerki w Warszawie. A działka to zawsze coś. 300 metrów ziemi, na której w razie bezdomności jakoś się w lecie przekimam.

Był koniec kwietnia, czyli za późno na wiele z działkowych robót: nie zdążyłam przyciąć winorośli i starej jabłoni ani zapobiec rozprzestrzenianiu się mleczy. A tak chciałam natychmiast się wykazać! Pytałam o rady sąsiadów, których działki wyglądały wzorowo. Patrzyli na mnie z pobłażaniem, ratowali nasionami i sadzonkami. Jeden z nich rzucił zza rzędu perfekcyjnych tyczek z pomidorami: „Proszę pani, trzydzieści lat mam tę działkę, a ostatnio jestem tu po pięć godzin dziennie”. Ok, pomyślałam, w takim razie mogę się wyluzować, skoro jest to projekt na lata. Poobserwuję, co tak naprawdę na tej mojej działce rośnie, popróbuję pierwszych upraw, pozbieram rady i inspiracje.

No, ale dość mam już tego ślęczenia w książkach i na forach internetowych. Nie mogłam się doczekać marca. Plan robót rozrysowany, grządki zaplanowane, kalendarz działkowca wypełniony, ekipa pomocników gotowa do działania.

Dziś było pierwsze zebranie zarządu naszego rewiru „Kolejarz”. Przyszłam się pokazać i ocenić straty. Ukradli tylko kran, naprawdę nieźle!

20 kwietnia 2016 roku — pierwszy dzień na mojej działce

POLECANE LEKTURY:
Izabela Czartoryska, Myśli różne o zakładaniu ogrodów, 1805 Ewa Kołaczyńska, O.G.R.Ó.D. Olśniewające grządki i rabatki ówczesne i dzisiejsze, 2016

POLECANE CZYNNOŚCI:
Planowanie, zdobywanie wiedzy, konserwacja narzędzi. Przycinanie drzew owocowych i krzewów, winorośli oraz róż. Pod koniec marca pierwsze skopanie ziemi pod uprawy. Ja załatam też ogrodzenie

POLECANE ROŚLINY:
W marcu możemy już robić w domu pierwsze rozsady warzyw. Trzeba więc zaopatrzyć się w nasiona. Ja zasadzę w małych doniczkach na parapecie pomidory (wybrałam odmiany: gruntowy karłowy Malinowy Maliniak i Black Cherry), bób (Windsor Biały)i groszek cukrowy (Ambrosiai Blauwschokker). Mój przyjaciel Daniel zasadzi u siebie ostre papryki, których nasiona ma od znajomych. Posadzę w domu lewkonie, dalie i astry. Wolę tak, niż wysiewać wprost do gruntu, będą silniejsze i odporniejsze na szkodniki.

POLECAMY OGRODY SPOŁECZNE:
Nie musisz kupować działki. Możesz włączyć się w prace najbliższego ogrodu społecznego lub założyć taki w swojej okolicy. W Warszawie to na przykład Motyka i Słońce działający na terenie Osiedla Jazdów czy Ogród Powszechny uruchomiony przy Teatrze Powszechnym na Pradze facebook.com/motykaislonce

 

Izabela Czartoryska, Myśli różne o zakładaniu ogrodów, 1805, palona.pl

 

Agnieszka Kowalska – dziennikarka kulturalna, 15 lat w „Gazecie Wyborczej”. Współautorka przewodników Zrób to w Warszawie! i bazaru ZOO Market. Autorka albumu Warszawa Warsaw i serwisu Warszawawarsaw.com.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności