menu

Narzędzie emancypacji

STULECIE AWANGARDY

W 2017 roku mija sto lat od pierwszej znaczącej manifestacji polskiej awangardy, czyli od otwarcia w siedzibie krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych 4 listopada 1917 roku I Wystawy Ekspresjonistów Polskich.

Obchody stulecia awangardy zainicjowały trzy muzea, które posiadają najbogatsze zbiory sztuki awangardowej: Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowe w Warszawie i Muzeum Narodowe w Krakowie. Do współpracy włączyło się kilkadziesiąt instytucji, które przygotowują wystawy, spektakle, koncerty, spotkania i dyskusje dotyczące dziedzictwa awangardy i jej związków ze współczesnością.

Na łamach NN6T awangarda pojawiała się wielokrotnie, jako punkt odniesienia dla działań podejmowanych przez artystów działających współcześnie. W tym roku szczególnie uważnie przyjrzymy się temu, jak awangarda „pracuje” poza sztuką, jak reaguje na przykład z przyrodą, której poświęcona jest wystawa Superorganizm w Muzeum Sztuki w Łodzi inaugurująca obchody stulecia.

Z Jarosławem Suchanem, dyrektorem Muzeum Sztuki w Łodzi, rozmawia Bogna Świątkowska

Która z cech awangardy jest dziś najbardziej użyteczna?

Myślę, że jej nastawienie emancypacyjne. Poszczególne rozwiązania czy koncepcje awangardowe mogły ulec dezaktualizacji, ale jej najistotniejszą właściwość, jaką jest szeroko pojęty potencjał wyzwalający, niezmiennie warto kultywować. Emancypację rozumiem przy tym szeroko – jako proces uniezależniania i usamodzielniania myślenia. Żyjemy w świecie, w którym za pomocą coraz bardziej rozwiniętych technik perswazyjnych manipuluje się naszym postrzeganiem i rozumieniem świata. Umiejętność widzenia rzeczy w sposób samodzielny i krytyczny jest więc dziś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.

Janusz Maria Brzeski, Narodziny robota, z cyklu Narodziny robota, 1933, dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki w Łodzi

Awangarda chciała być siłą, która przeorganizuje rzeczywistość, i w polu sztuki rzeczywiście wiele zmieniła. A poza nią?

W urbanistyce, architekturze, wzornictwie przemysłowym, komunikacji wizualnej – bardzo wiele. Nie do końca były to jednak zmiany, których awangarda wyczekiwała. Jej celem było przecież całkowite przekształcenie rzeczywistości społecznej, uczynienie jej bardziej sprawiedliwą i ludzką. Dziś, bogatsi o stuletnie doświadczenie, wiemy, że szuka tak nie działa. Nie unieważnia to projektu awangardy, a jedynie każe inaczej definiować pole jej działania. Jest nim przestrzeń myśli i wyobraźni. Sztuka awangardowa posiada zdolność wytrącania naszego myślenia z utartych kolein. Łączy się z eksperymentem, a tylko dzięki niemu możliwe staje się tworzenie autentycznych alternatyw wobec istniejących porządków wiedzy i modeli organizowania rzeczywistości.

Swoje stulecie awangarda obchodzi w momencie, gdy nie tylko w Polsce, ale i na świecie trwają gorączkowe poszukiwania nowych, lepszych sposobów organizowania życia społecznego. W tych okolicznościach awangarda pracuje inaczej, a jej zdobycze mają okazję katapultować się z obszaru kultury i sztuki, w którym mogłyby ugrzęznąć.

W latach 60., gdy paryscy studenci rwali się do rewolucyjnego czynu, Theodor Adorno, którego trudno posądzać o zachowawczość, przestrzegał przed tym, by przymus działania nie spowodował zatrzymania myśli w momencie, w którym powinna biec naprzód, poza horyzont tego, co dziś wydaje się możliwe. Inaczej samo działanie szybko może wpaść w schematyzm i jedynie reprodukować utrwalone gesty. Mam wrażenie, że dzisiaj właśnie coś takiego obserwujemy, i to w skali globalnej. Z jednej strony powszechne jest przekonanie, że obecne modele organizacji życia społecznego wyczerpują się, z drugiej – jedyne, co potrafimy robić, to protestować. Nie pojawia się żadna alternatywa, żadne nowe projekty polityczne czy ideowe.

Za to stare – populizm i nacjonalizm – powracają. Zamiast postępu mamy regres.

Tu właśnie jest miejsce dla sztuki odwołującej się do etosu awangardowego, związanej zmyśleniem progresywnym, z eksperymentem, z dawaniem sobie prawa do poszukiwania nowych idei i doświadczeń. Oczywiście nie chodzi o to, że sztuka podsunie nam gotowe wzorce działań politycznych czy społecznych. Rozwijając wyobraźnię, zmuszając do intelektualnego wysiłku, może jednak pomóc wyjść poza zaklęty krąg tego, co dzisiaj daje się pomyśleć. Takie widzenie roli sztuki bliskie było Władysławowi Strzemińskiemu i Katarzynie Kobro. Oboje sprzeciwiali się postulatom radzieckich konstruktywistów, którzy uważali, że powinnością artysty jest bezpośrednie zaangażowanie na rzecz zmiany rzeczywistości, na przykład poprzez projektowanie dla przemysłu albo włączanie się w działalność propagandową. W ich przekonaniu sztuka powinna pozostać przestrzenią wolnego eksperymentu, ponieważ tylko w takiej przestrzeni mogą się urodzić naprawdę nowe koncepcje. Przełożenie ich na konkretne i praktyczne rozwiązania powinno być natomiast zadaniem innych – projektantów, urbanistów, organizatorów życia społecznego, polityków.

Sophie Taeuber-Arp, Letnie linie, 1942, dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki w Łodzi

Czy patronat Prezydenta RP dla jubileuszu, odczytany przez część środowiska jako egzotyczny, ma z tym jakiś związek?

Wraz ze zmianą rządu zmieniła się polityka kulturalna, kluczowe znaczenie nadano idei dziedzictwa narodowego. To ono staje się punktem odniesienia dla kształtowania naszej współczesnej tożsamości i waloryzowania aktualnej produkcji artystycznej. Dlatego bardzo ważne jest to, jak postrzegamy nasze dziedzictwo. Na ogół jest ono rozumiane w sposób zachowawczy, odwołuje się do treści nie dość, że wiekowych, to jeszcze interpretowanych w bardzo anachroniczny i uproszczony sposób. Uznanie, że awangarda również stanowi część tego dziedzictwa, zdecydowanie to zmienia. Zaczyna się ono łączyć z takimi wartościami jak emancypacja, progresywizm, otwartość na to, co nowe i nieznane, gotowość podjęcia ryzyka eksperymentu, kosmopolityzm, myślenie w perspektywie uniwersalistycznej. I uważam, że warto zawalczyć o to, żeby tak się stało. Patronat prezydencki temu właśnie ma służyć. Za jego sprawą awangarda pojawia się w centrum krajowej polityki kulturalnej i jest szansa, że dzięki temu przekaz o jej znaczeniu trafi do tych, którym do tej pory była całkowicie obca. Ato jest sprawa kluczowa – nie chodzi przecież o to, żeby z tym przekazem dotrzeć do już przekonanych.

Jak pomyślany został program jubileuszu? Ma być ekspozycją dorobku awangardy czy także pokazywać jej potencjalne związki z teraźniejszością?

Jego celem jest nie tylko upamiętnienie, lecz przede wszystkim wskazanie, że awangarda stanowi wciąż żywe źródło inspiracji dla współczesnych praktyk kulturowych. Obchody, mimo wysokich patronatów, są tak naprawdę ruchem oddolnym, i to, że już teraz skupiają ponad 80 instytucji i organizacji z całego kraju, stanowi najlepszy dowód na to, że awangardowe idee czy awangardowy etos nadal zachowują ważność. Co warto podkreślić, w obchody angażują się różne środowiska – także muzyczne, teatralne, architektoniczne i literackie – a ponadto włączają się instytucje, których raczej z awangardą byśmy nie kojarzyli, jak muzea miejskie, teatry muzyczne i operowe czy filharmonie. Wydarzenia związane z jubileuszem planowane są zarówno w wielkich miastach, jak i w małych ośrodkach. Wiele z nich ma charakter edukacyjny, i to jest świetne. Cieszę się też, że w samej Łodzi udało się w końcu przekonać władze, by awangarda znalazła się w centrum działań mających na celu budowanie tożsamości miasta.

Karol Hiller, Kompozycja heliograficzna II, ok. 1928–1930, dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki w Łodzi

A jaki ma być efekt obchodów jubileuszu stulecia awangardy?

Nie sądzę, by ten rok sprawił, że w mediach masowych, szkołach i rodzinach nagle zacznie się dyskutować o awangardzie, a wszyscy uznają, że Wawel, Pan Tadeusz, Matejko, Strzemiński i Kobro to fundamenty naszej tożsamości. Nie jestem naiwny. Zmiana kanonu to proces wieloletni, wymagający długotrwałych działań sektora kultury, edukacji oraz mediów. Cieszyłbym się jednak, gdyby nasz jubileusz stanowił istotny krok w tym kierunku. Nie chodzi o to, żeby po roku wykazać się spisem dziesiątek czy setek wydarzeń. Sukcesem będzie, gdy uda się wzmocnić przekonanie, że nasze dziedzictwo nie kończy się na XIX wieku, że obejmuje też awangardę, a skoro tak, to progresywna, eksperymentująca kultura współczesna – która przecież przez awangardę została ukształtowana – ma w naszej przestrzeni publicznej pełne prawo obywatelstwa.

 

JAROSŁAW SUCHAN

ur. w 1966 roku w Krakowie, historyk sztuki, krytyk i kurator. Od 2006 roku dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi. Twórca lub współtwórca wielu wystaw sztuki współczesnej i nowoczesnej, autor tekstów poświęconych awangardzie, modernizmowi, współczesnym praktykom artystycznym i krytyce instytucjonalnej publikowanych w kraju i zagranicą, redaktor książek na temat twórczości Władysława Strzemińskiego, Tadeusza Kantora i polsko-żydowskiej awangardy.

Superorganizm. Awangarda i doświadczenie przyrody,

Muzeum Sztuki w Łodzi, ms2, ul. Ogrodowa 19, msl.org.pl

Artyści/artystki: Ansel Adams, Eileen Agar, Jean (Hans) Arp, Aleksander Archipenko, Janusz Maria Brzeski, Alexander Calder, Le Corbusier, Robert Delaunay, Boris Ender, Max Ernst, Naum Gabo, Karol Hiller, Wasily Kandyński, György Kepes, Paul Klee, Iwan Klun, Katarzyna Kobro, Len Lye, Michaił Łarionow, Kazimierz Malewicz, Franz Marc, Michaił Matiuszyn, Piet Mondrian, Edvard Munch, Lubow Popowa, Man Ray, László Moholy-Nagy, Aleksander Rodczenko, Kurt Schwitters, Anton Stankowski, Alfred Stieglitz, Władysław Strzemiński i inni. Wystawie towarzyszy dwuczęściowy katalog zawierający m.in eseje uznanych badaczy – Fae Brauer, Iwony Luby, Jacoba Wamberga, Isabelle Wȕnsche opisujących nowe sposoby odczytania relacji między awangardą a nauką, technologią i przyrodą.

Czytaj także: https://www.nn6t.pl/2017/03/01/super-zywy-organizm/ ‎

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności